Dużo? W 2018 r. w Śląskiem kleszcze zaraziły boreliozą 2625 osób, a w całej Polsce wówczas na tę niebezpieczną chorobę zapadło 20139 osób. Trzeba pamiętać, że nie każdy ugryziony przez kleszcza musi zachorować, bo nie każdy kleszcz jest nosicielem bakterii Borrelia burgdorferi. Z przeprowadzonych kilka lat temu na Uniwersytecie Śląskim badań wynika, że w Śląskiem 80 proc. kleszczy jest nosicielami. - Z naszych badań wynika, że jedna trzecia kleszczy zaraża boreliozą. Wzrost liczby zachorowań wynika nie z tego, że kilka lat temu było mniej kleszczy, a teraz jest więcej. To także wynik większej świadomości pacjentów. Jeśli kogoś ukąsił kleszcz, to informuje o tym lekarza – wyjaśnia nam Renata Cieślik-Tarkota, kierownik Oddziału Epidemiologii śląskiego Sanepidu.
Czy teraz można wchodzić do lasu bez obawy, że zaatakuje kleszcz? Wchodzić można, ale z obawą. Te stawonogi zachowują aktywność dotąd, dokąd panuje plusowe temperatury. – Idealnie byłoby, gdyby nastały długie mrozy i nie padał śnieg. Wówczas wiosną pojawiłoby się znacznie mniej kleszczy i odpowiednio zmalało zagrożenie – podkreślają w śląskim Sanepidzie. Wbrew utartym stereotypom borelioza nie jest chorobą nieuleczalną. Leczy się ją antybiotykami. Rozpoznaje się ją dopiero od drugiej połowy lat 80. XX wieku, a szerzej mówi się dopiero od początków XXI w. Jest chorobą groźną. W 2015 r. w Śląskiem borelioza była przyczyną bezpośrednią śmierci jednej osoby.
Polecany artykuł: