Wizyta u ginekologa, zwłaszcza ta pierwsza w życiu to wyjątkowo stresujący moment. Dlatego tak ważne jest, aby lekarz wykazał maksimum empatii i odpowiedniego podejścia do pacjentki. Niestety, jak się okazuje z tym bywa różnie. Na Instagramie od jakiegoś czasu funkcjonuje profil, na którym kobiety w różnym wieku mogą podzielić się swoimi przykrymi doświadczeniami z gabinetu ginekologicznego. Niektóre teksty lekarzy są tak ohydne, że aż ciężko w nie uwierzyć. Panie słyszą kąśliwe uwagi na temat swojej figury, owłosienia miejsc intymnych, czy konieczności posiadania dzieci. - Mąż się nie brzydzi takiej włochatej dotykać? - miała usłyszeć od ginekologa pewna kobieta. Problemem w gabinetach są nie tylko niestosowne uwagi lekarzy, ale także sposób komunikacji. - Majtki w dół, hop na stół - brzmiały słowa lekarza.
Ohydne słowa ginekologów wywołują u kobiet traumę
"Wylizałbym cię całą", "Proszę się położyć to ocenię, czy panią zerżnę", "Co się tak stresujesz? Większe rzeczy tam miałaś". Internautki twierdzą, że to komentarze, które usłyszały od ginekologa. Idąc do ginekologa kobiety najczęściej liczą na intymną atmosferę i takt z jego strony. Zgodnie z historiami zamieszczonymi na profilu Patoginekologia, w służbie zdrowia wciąż można trafić na specjalistę, który zamiast pomóc, może wręcz wprawić w osłupienie i wywołać traumę. - Moja trzecia wizyta u ginekologa kobiety to była tragedia. Po kąpieli w jeziorze złapałam jakąś infekcję, więc udałam się do Pani ginekolog, bo wszystko mnie piekło i swędziało. Pani kazała mi się położyć na samolot, wepchnęła mi wziernik, jeszcze te stalowe były i przyszczypnęła mi skórę, aż zasyczałam. Wtedy ona do mnie: "Chciało się puszczać, to teraz trzeba cierpieć" - żali się jedna z internautek.