Horror w Tarczynie. Piwnica jak sala tortur

i

Autor: OTOZ Animals Inspektorat Warszawa

Sala tortur w piwnicy w Tarczynie. Właścicielka domu nie będzie odpowiadać za katowanie psów. Nie żyje

2021-03-23 15:06

Horror, który wydarzył się w Tarczynie, wstrząsnął całą Polską. W piwnicy jednego z domów pracownicy OTOZ Animals Inspektorat Warszawa odkryli prawdziwą salę tortur. Właścicielką posesji była 67-letnia kobieta, które kilka dni wcześniej została zabrana do szpitala. Jak się okazuje, nie będzie ona odpowiadać za bestialskie znęcanie się nad zwierzętami. Policja w Piasecznie przekazała informację, że kobieta zmarła. UWAGA! Drastyczne zdjęcia!

Historia z Tarczyna jeży włos na głowie. W poniedziałek pisaliśmy już o makabrycznym odkryciu OTOZ Animals Inspektorat Warszawa. Podczas interwencji zobaczyli coś, czego nikt nie spodziewał się w tak spokojnym miejscu. - Od razu po przekroczeniu progu mieszkania znaleźliśmy zwłoki młodego psa w typie owczarka niemieckiego. Pies był zagłodzony... Smród padliny, odchodów na miejscu był nie do wytrzymania. Ściany zamiast farby pokrywała krew. Była dosłownie wszędzie! - opisywał OTOZ Aniamals na swoim Facebooku.

ZOBACZ TEŻ: HORROR pod Warszawą. Kobieta urządziła w piwnicy salę tortur! [DRASTYCZNE ZDJĘCIA]

Prawdziwy koszmar zwierząt rozegrał się jednak w piwnicy domu 67-letniej kobiety. - Po zejściu do piwnicy doznaliśmy szoku. Mieliśmy wrażenie, że jesteśmy na filmowym planie najgorszego i dobrze przemyślanego horroru... Zwłoki kolejnego zagłodzonego psa leżały pod wiszącymi z sufitu sznurami, które wyglądały jak szubienice. Krew była wszędzie, na ścianach, podłodze. W workach znaleźliśmy nieprawdopodobną ilość kości zwierząt, niewiadomego pochodzenia.. Wyglądało to tak, jakby właścicielka urządziła sobie w piwnicy istną salę tortur lub salę do przeprowadzenia uboju rytualnego sądząc po ilości krwi. Nie chcemy nawet myśleć ile zwierząt zginęło w tej piwnicy... - opisał OTOZ Animals.

Sprawą znęcania się nad zwierzętami zajęła się policja. Niestety, stan zdrowia właścicielki posesji nie pozwalał na jej rozmowę z funkcjonariuszami. - Z informacji, którą otrzymałem od policjantów prowadzących sprawę, lekarz nie wyraził zgody na wykonanie jakichkolwiek czynności z tą osobą. Nie jest więc możliwe wykonanie nawet wstępnej rozmowy - przekazał "Super Expressowi" w poniedziałek nadkom. Jarosław Sawicki z policji w Piasecznie. Kobieta nie usłyszała więc zarzutów. I już nie usłyszy.

NIE PRZEGAP: Dramat pacjentów Szpitala Praskiego. "Ograniczenie zakresu funkcjonowania do procedur ratujących życie"

We wtorek policja potwierdziła informację o śmierci 67-latki. - Zgodnie z kodeksem postępowania karnego czynności procesowe wobec właścicielki zostają w tym momencie umorzone - przekazał nadkom. Sawicki. Nie oznacza to jednak, że sprawa bestialskiego traktowania zwierząt zostanie zamieciona pod dywan. Policjant zapewnia, że wszelkie wątpliwości zostaną wyjaśnione.

- W tej sprawie czynności nadal będą wykonywane. Decyzją policjantów ciała dwóch psów zostały skierowane na sekcję - wyjaśnił. Śmierć właścicielki posesji nie kończy więc sprawy.

Wyjaśniana będzie również kwestia zachowania pierwszego patrolu policji, który pojawił się na koszmarnej posesji. OTOZ Animals informował bowiem, o zachowaniu policjantów, którzy stwierdzili wstępnie, iż nie ma podstaw do przeprowadzenia interwencji, mimo że w jednym z okien widać psa w krytycznym stanie.

Dr Paweł Grzesiowski podsumowuje rok pandemii i mówi, co nas czeka w przyszłości

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki