Szaleniec wieszał się na kamienicy

2009-10-01 7:00

Przez ponad godzinę pijany 34-latek z Woli groził, że powiesi się na pasku od spodni uwiązanym do rynny na wysokości trzeciego piętra. Samobójca zmusił w ten sposób do interwencji straż pożarną, policję i pogotowie, które w czasie negocjacji z szaleńcem zamiast normalnie pracować, musiały ratować pijanego desperata.

Dochodziła godz. 17, gdy mieszkańcy kamienicy przy ul. Płockiej 21 usłyszeli głośne krzyki Piotra R. Po chwili zobaczyli mężczyznę stojącego na parapecie okalającym trzecią kondygnację budynku. Desperat stał z paskiem od spodni w ręku. W pewnym momencie zawiązał sobie z niego pętlę na szyi, a drugi jego koniec przymocował do rynny. - Krzyczał, że skoczy i że powiesi się w trakcie tego skoku - mówi jeden z mieszkańców ul. Płockiej.

Po chwili na miejscu była już policja, pogotowie i straż pożarna. Ratownicy odgrodzili cały teren wokół miejsca, gdzie upaść mógł mężczyzna, i rozłożyli przed budynkiem poduszkę powietrzną, tzw. skokochron. W tym czasie policyjni negocjatorzy zaczęli rozmawiać z desperatem. Szybko okazało się, że jest on w sztok pijany i niebezpieczne ewolucje z paskiem od spodni na szyi traktuje jako wyśmienita zabawę.

Po ponadgodzinnych negocjacjach skoczek zszedł z parapetu i oddał się w ręce lekarzy. Trafił do izby wytrzeźwień przy ul. Kolskiej. Miał ponad 2 promile alkoholu. Widowisko, które zgotował przechodniom, było prawdopodobnie efektem pijackiego amoku, nie choroby psychicznej.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki