Grażyna Wolszczak: Syna mam DZIĘKI koleżance - Super Express
Grażyna Wolszczak: Syna mam dzięki koleżance

Grażyna Wolszczak: Syna mam dzięki koleżance

Marek (Marek Sikora, mąż - red.) umarł niespodziewanie. Miał zaledwie 37 lat. To był wylew. Myślę, że przyczyniła się bardzo telewizja. Marek skończył reżyserię. Bardzo dobrze wystartował. Dla teatru telewizji robił przedstawienie za przedstawieniem. Kochał swoją pracę, ale nagle... Bez powodu, bez wytłumaczenia odsunęli go od już toczącego się projektu. Dociekał, myślał, pytał, zachodził w głowę. Dlaczego?! Zamęczył się nerwowo. Filip w chwili śmierci taty miał 7 lat, jeszcze nie zdążył pójść do szkoły. Po śmierci ojca bardzo szybko zażądał, żebyśmy już nie płakali i zaczęli żyć normalnie. Starałam się temu sprostać. Od początku wiedziałam, że nie chcę, żeby moje dalsze życie upłynęło w samotności.
Autor: Archiwum serwisu
Rozwiń
Grażyna Wolszczak: Syna mam dzięki koleżance

Grażyna Wolszczak: Syna mam dzięki koleżance

Kiedyś postanowiłam wyobrazić sobie mężczyznę, jakiego chciałabym spotkać na swojej drodze, zapisałam to. To było coś w rodzaju afirmacji lub, jak kto woli, listu do Pana Boga. To ważne, żeby znać swoje potrzeby, umieć je sformułować. Któregoś dnia pewien fotograf pokazywał mi swoje prace. Patrzę, a tam portret Cezarego Harasimowicza (57 l.), znajomego jeszcze z czasów wrocławskich. To był impuls, zadzwoniłam. Czarek nie był moim telefonem zachwycony, właśnie się rozwodził. Ale pół roku później dostałam od Czarka SMS-a, umówiliśmy się na spotkanie. Przyszedł z różą, chyba coś przeczuwał. To już dziesięć lat, jak jesteśmy razem, a ja mogę powiedzieć, że dostałam dokładnie to, o co prosiłam. A może nawet więcej...
Autor: Archiwum serwisu
Rozwiń
Powrót
Grażyna Wolszczak: Syna mam dzięki koleżance
Grażyna Wolszczak: Syna mam dzięki koleżance
Zamknij reklamę za s.
X
Zamknij reklamę
...
powiększone zdjęcie
email