Adam Kraśko: Już nie wzdycham do Manowskiej

2018-10-05 5:09

Do programu „Rolnik szuka żony” trafił przypadkiem, w maju 2014 roku. Duży, gruby i dowcipny zapadł w pamięć widzom, choć ostatecznie nie znalazł tam żony. Po programie zaczął robić karierę muzyczną z piosenką „Oj, Aniu, Aniu”, a potem „Wigry 3”, trafił też do show „Celebrity Splash”, gdzie skakał do wody z dużej wysokości. Kiedy na diecie doktor Dąbrowskiej w ośrodku Waldtour Gołubie stracił 40 kilogramów, stał się bohaterem artykułów prasowych i programów telewizyjnych – gotował nawet zdrowe potrawy świąteczne w „Pytaniu na śniadanie”! Dziś pracuje w swoim gospodarstwie, daje koncerty, zdrowo się odżywia, ćwiczy z kijami i jest gwiazdą targów rolniczych w całej Polsce. Wciąż szuka żony…

Co sądzisz o współczesnych dziewczynach?
– Są coraz bardziej samodzielne. Stawiają na siebie, na własne pomysły, są przebojowe i coraz mniej potrzebują mężczyzny. Niby szukają go, ale często kończy się to przelotnym romansem. Ja się czuję przy takich dziewczynach słaby i zwyczajnie boję się, że nawet nieświadomie zrobię coś źle i związek się rozpadnie.
Dziewczyny ze wsi też takie są?!
– O, te to dopiero pokazują, co potrafią, naprawdę czasem trudno doskoczyć do ich poziomu! W ogóle zmieniają się role mężczyzn i kobiet, zamieniamy się miejscami. Ale mam wrażenie, że na wsi jest jeszcze więcej tych normalnych facetów, co buszują w zbożu, a nie w sklepach z kosmetykami i ciuchami (śmiech).
To dlatego wciąż jesteś sam?
– To jeden z powodów, ale tak naprawdę wciąż czekam na to, co przyniesie mi los i wierzę, że na mojej drodze stanie wreszcie kobieta, która pokocha mnie szczerze i wybaczy mi moje drobne wady.
Ten sam los spotkał wielu twoich kolegów z programu, nie tylko z pierwszej edycji…
– Dokładnie! Zbyszek, Stasio, Grzesiek i ja przyjaźnimy się nadal, niedawno bawiliśmy się na weselu Kasi Gucwy z mojej edycji i było wspaniale. Niestety, każdy z nas był sam. Tylko Paweł Szakiewicz cieszy się udanym życiem uczuciowym i rodzinnym, a ożenił się z sąsiadką (śmiech) i mam wrażenie, że mój dobry kumpel – Marek Walczak z II edycji niedługo założy obrączkę swojej Julce.

A jak oceniasz ten program?
– To jedyny program, oprócz „Kuchennych Rewolucji” pani Magdy Gessler, który jest prawdziwy. W rolnik szuka żony najważniejsza jest szczerość i prawda. Tam nie można udawać, a reżyserowi Konradowi Smudze zależy na tym, by wszystko było naturalne. Ja na początku wstydziłem się domu, w którym mieszkam, i tego, że skromnie żyję, ale potem zrozumiałem, że to jest właśnie wartość tego przekazu.
Podobno wszyscy rolnicy kochają się w Marcie Manowskiej!
– Nie powiem, że nie (śmiech). Ja też wzdychałem, ale szybko mi przeszło. Jest piękna, ciepła, miła… Człowiek się przed nią otwiera, nie czuje presji kamer. Rozmawiasz z nią jak z kimś bliskim, a ona potrafi dotrzeć do ludzi.
Da się utrzymać z pracy na roli?
– Jak ktoś ma duże gospodarstwo, to może żyć na całkiem niezłym poziomie, ja mam małe i nastawione na produkcję jajek, więc muszę dorabiać. Pracuję w budowlance, daję koncerty z moimi piosenkami – właśnie nagrałem nową Żona dla rolnika i będę kręcił teledysk i promuję różne firmy i produkty na targach rolniczych. Mam też na swoim koncie występy w trzech reklamach. I od razu uprzedzę pytanie: za udział w Rolniku nie płacą. Tam jeszcze trzeba zainwestować w nowe ubrania na przykład, żeby porządnie wyglądać (śmiech).
Oj… nie jesteś już tym rubasznym Adamem sprzed 4 lat, gadasz jak stary wyjadacz!
– No, nie jestem, bo bywam i wśród swoich, i na żywo w TVP, kiedy trzeba mądrze mówić o Puszczy Białowieskiej, w której się wychowałem. Miałem też propozycje startu w wyborach samorządowych, ale nie chciałem łączyć się z żadną partią polityczną…
Ale rolnika oglądasz?
– Oczywiście. Niedzielne wieczory mam zarezerwowane na ten program, a potem dzielę się z innymi swoimi komentarzami!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki