Cezary Pazura: Publiczność daje mi siłę

2011-10-21 21:35

- Pamięta pan swój pierwszy klaps na planie filmowym? - Tak. Na planie serialu "Pogranicze w ogniu". To było straszne, bo ja grałem bardzo teatralnie. Chodziłem i kombinowałem sobie, jak zagrać kolejne sceny. W pewnym momencie pracujący przy "Pograniczu w ogniu" znakomity operator Roman Suszyński powiedział: "Nie, ja tu nie robię. Rezygnuję z tej roboty. Jak on tak będzie grał, a ma przecież główną rolę, to my tego nigdy nie skończymy". Ja wtedy nie wiedziałem, jak się gra w filmach czy serialach. Dopiero po kilku dniach załapałem, że przed kamerą pracuje się zupełnie inaczej niż w teatrze. Dzięki temu serialowi nauczyłem się operować językiem filmowym. To była dobra, ale bardzo ciężka szkoła. Na planie "Pogranicza w ogniu" spędziłem trzysta dni.

- A trema. Odczuwał ją pan kiedyś?

- Tak. Kiedyś bardzo się denerwowałem. Czy to przed kamerą, czy występami na żywo. Zresztą teraz nie jest dużo lepiej. Najbardziej denerwuję się przed występami na żywo, przed widownią. Za każdym razem przecież jest inna publiczność, którą trzeba rozbawić i zaskoczyć. A widzów jest coraz trudniej rozbawić. Przecież teraz wszędzie się żartuje, nawet w reklamach banków pojawia się humor. Wiele osób zaczyna bawić się w rozśmieszanie. Trzeba się mierzyć z taką konkurencją. My, kabareciarze, powoli stajemy się dinozaurami. Dlatego występy na żywo kosztują mnie bardzo dużo wysiłku i zdrowia. Na szczęście publiczność wciąż dostarcza mi energii. Jeżeli widzom spodoba się pierwszy żart, potem drugi i trzeci, to już jest z górki. Natomiast jeżeli po kilku anegdotach jest tak sobie, to trzeba ten pedał gazu docisnąć. Jednak czasami można przegrzać i wtedy będzie katastrofa. Na szczęście mam u widzów duży kredyt zaufania.

- Teraz objeżdża pan Polskę ze swoim jubileuszowym show...

- Moje 25-lecie jest przedsięwzięciem bardzo skomplikowanym. Wymaga od wszystkich ciężkiej pracy i reżimu. Przecież codziennie występujemy w innym miejscu. Dziś jestem w jednym zakątku Polski, a już jutro wieczorem będę z Piotrkiem Bałtroczykiem, Kabaretem Ani Mru Mru i Pawłem Małaszyńskim na drugim końcu kraju. W ciągu kilku godzin musimy przemieścić się na drugi koniec Polski. Zastanawiałem się ostatnio, ile to 25-lecie będzie trwało? Bo ostatnio przecież chłopaki z Ani Mru Mru swoje dziesięciolecie obchodziły dwa lata, bo było takie zapotrzebowanie. Ja mam już zaproszenia na kolejne 12 miesięcy. Cieszę się, że uczciłem swój jubileusz pracą. Odbieranie hołdów i kwiatów nie mieści się w moim temperamencie. Chcę jeszcze pracować, a nie odcinać kupony.

- Aż tak lubi pan pracę? Co jest w niej dla pana najtrudniejsze?

- Rozłąka z rodziną. Właśnie dzisiaj o tym rozmawialiśmy z chłopakami z Ani Mru Mru. Kiedy człowiek zaczyna karierę, nie zastanawia się nad konsekwencjami i pędzi jak burza. Ale każda praca, wysiłek i kariera ma swoje minusy. I właśnie życie rodzinne na tym cierpi. Na szczęście jestem już w tym wieku, że potrafię to sobie poukładać. Kiedy mam cięższy miesiąc, to w następnym więcej czasu poświęcam rodzinie. Ostatnio jestem poza domem najwyżej cztery dni. Marynarzy nie ma dłużej.

Spotkaj Cezarego Pazurę

W najbliższym czasie jubileuszowy show Cezarego Pazury będzie można też obejrzeć na żywo. Świętujący 25-lecie pracy artystycznej aktor wystąpi w: Luboniu i Rawiczu (niedziela, 23 października), Zabrzu (niedziela, 6 listopada), Olkuszu (czwartek, 17 listopada), Krakowie (piątek, 18 listopada), Tarnowie (niedziela, 19 listopada), Rzeszowie (piątek, 25 listopada), Lublinie (sobota, 26 listopada), Kaliszu (niedziela, 27 listopada), Olsztynie (poniedziałek, 28 listopada), Gdyni (niedziela, 18 grudnia) i Wrocławiu (niedziela, 12 lutego 2012).

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki