Wideo
Pogoda
Quizy
Od lat w wielu branżach stawki za usługi wykonane w sylwestrową noc wyceniane są podwójnie. Najlepiej opłacani artyści za swoje koncerty 31 grudnia dostawali więc nie 50, a nawet 100 tys. zł. Takimi stawkami mogła poszczycić się m.in. Maryla Rodowicz czy Beata Kozidrak z Bajmem. Doda za swoje show mogła otrzymywać nawet 70 tys. zł. A i tak wychodziła na tym marnie. Dopiero po latach ujawniła, ile tak naprawdę zostawało jej w kieszeni.
- Powiem coś, czego nigdy nie powiedziałam. I mój menedżer może potwierdzić. Ja nigdy w życiu nie zarobiłam na Sylwestra. Wszystkie pieniądze, które dostawałam na Sylwestra, płaciłam na show, na tancerzy, rekwizyty i wszystko, co się działo na scenie. Jeszcze dokładałam czasami. I nigdy w życiu nie zarobiłam złotówki na Sylwestra - powiedziała Doda w rozmowie z Agnieszką Hyży na Instagramie.
Ale piosenkarka nie żałuje.
- Zyskałam dużo więcej. Mam szacunek moich fanów. Moi fani wiedzą, że robiłam wszystko, żeby zawsze im się podobało, żeby zawsze byli zachwyceni, żeby byli dumni, że mają idolkę, która zawsze coś fajnego zrobi na scenie. Ale chciałabym, żeby mieli też świadomość, że ja zawsze za to obrywałam również - zaznaczyła.
Zobacz także: Norbi chce od Dody wielkiej kasy! Aż ugięły się pod nią nogi. Ostra reakcja wokalistki
Rzeczywiście, Doda na scenie zawsze dawała z siebie wszystko. Podczas sylwestrowych koncertów telewizyjnych wyskakiwała spod sceny na wielkiej kotwicy lub zlatywała z niej z wielkimi dopiętymi skrzydłami i fruwała nad widownią. Piosenkarka wspomina, że reżyserzy koncertów zawsze mieli jej dość, bo miała wiele pomysłów i upierała się, by móc je zrealizować, podczas gdy inni artyści zwyczajnie wychodzili na scenę i śpiewali.
Dodzie na pewno uda się zarobić znacznie więcej jako producentce filmowej. Już niedługo premiera jej pierwszego filmu "Dziewczyny z Dubaju".
Podcasty
Playlisty tematyczne
