Dzięki serialowi stała się popularna nawet wśród więźniów. "Dostawałam od nich życzenia świąteczne"

2019-08-16 7:38

Najsłynniejszy sędzia w Polsce - ANNA MARIA WESOŁOWSKA – po 8 latach przerwy wraca na ekrany. Już od września znów będziemy mogli oglądać ją na sali rozpraw. Z tej okazji zdradziła nam, jak przed laty trafiła do telewizji, jak wyglądają kulisy powstawania serialu oraz dlaczego zdecydowała się na powrót.

Sędzia Anna Maria Wesołowska

i

Autor: Materiały Prasowe

- Kiedy serial „Sędzia Anna Maria Wesołowska” zadebiutował w 2006 r. z dnia na dzień stała się pani gwiazdą. Jak rozpoznawalność wpłynęła na pani życie?

- Na pewno odczuwałam popularność, ale nie zauważyłam, żebym stała się gwiazdą. Musiałam łączyć obowiązki zawodowe z pracą na planie, czyli 4 dni w tygodniu spędzałam na prawdziwej sali rozpraw i trzy na tej telewizyjnej. To jest życie bez weekendów i w zasadzie życie bez chwili czasu, ale było to dla mnie bardzo ważne doświadczenie. Miałam jakiś cel, bo przecież już od 2000 r. rozpoczęła się moja edukacja prawna społeczeństwa. Były to lekcje wychowawcze w sądzie, 17 000 łódzkich gimnazjalistów przeszło przez moją prawdziwą salę rozpraw zanim program wszedł na antenę. To był także poradnik „Bezpieczeństwo młodzieży”, który pisałam po to, żeby dzieciaki uczyły się na cudzych błędach, a nie na własnych.

- Jak pani zareagowała na propozycję zagrania w serialu, w którym zagra pani samą siebie?

 - Kiedy przyszła propozycja, pewnie, że zachwycona nie byłam. Miałam na wokandzie łódzką „Ośmiornicę”, którą wówczas sądziłam. Po prostu nie miałam na to czasu. Poza tym wydawało mi się, że nie podołam fizycznie, że powinni to robić młodsi sędziowie. Tylko, że to był początek i nikt nie wyobrażał sobie sędziego w mediach, więc nikt się na to nie chciał się zgodzić. Przez pół roku nawet szukałam sędziów, którzy chcieliby wystąpić, ale to wiązało się dla nich z pewnym niebezpieczeństwem. W związku z tym w pewnym momencie zrozumiałam, że nie mogę namawiać młodych sędziów, którzy jeszcze nie mają doświadczenia, ustalonej pozycji zawodowej, bo mogą później sobie nie dać rady z odrzuceniem przez środowisko.

SE TV 33 Wywiad

i

Autor: Materiały prasowe TVN/Piotr Mizerski

- Jak w takim razie pani udział w serialu „Sędzia Anna Maria Wesołowska” został odebrany w środowisku sędziowskim?

- Było różnie. Większość sędziów mówiła, że to nie jest miejsce dla sędziego. Jesteśmy od orzekania, a nie od edukowania. Ja to bardzo dobrze rozumiałam. Ja też nie byłam za tym, żeby sędzia pokazywał się w okienku telewizora. To nie była moja bajka, ale w pewnym momencie zrozumiałam, że skoro edukacja prawna społeczeństwa jest tak bardzo ważna, to ten program może to prawo w podstawowym zakresie społeczeństwu przybliżyć. Zdecydowałam się i dzisiaj nie żałuję. Kiedyś przeczytałam w jednej z gazet, że 46 procent Polaków uczy się prawa z programu „Sędzia Anna Maria Wesołowska”. To była radość!

- Zdarza się pani, że przypadkowo spotkani ludzie proszą panią o pomoc?

 - Bardzo często. Już przestałam jeździć pociągiem (śmiech), ponieważ ja nie jestem w stanie im wszystkim pomóc. Nie da się w sprawach związanych z prawem pomóc komuś na szybko. Ja mogę podpowiedzieć, do jakiej udać się instytucji, ale mi, jako sędziemu, nie wolno udzielać porad prawnych. Po drugie, żeby komuś pomóc, to naprawdę trzeba się do tego przyłożyć, trzeba poznać problem. Natomiast na pewno spotykam się z ogromną życzliwością. To daje siłę do tego, żeby działać dalej.

- Szczególnie zaangażowała się pani w edukację prawną najmłodszych, Dlaczego to takie ważne?

- Każdy, kto musi wydać wyrok np. 10 lat więzienia dzieciakowi, który ma 16 czy 17 lat, wie, że to bardzo trudne.

- Wydawała pani takie wyroki?

- Oczywiście, Te dzieci, które przychodzą na salę rozpraw patrzą nierozumiejącym wzrokiem, co się dzieje, i błagają: „pani sędzio, niech pani coś zrobi, żeby cofnąć czas, ja nie wiedziałem, ja nie sądziłem...”. W związku z tym, żeby wykonywać swoją pracę z czystym sumieniem nie można tylko skazywać. Sędzia jest po to, żeby naprawiać rzeczywistość. Tylko wtedy sprawiedliwość ma sens.

Sędzia Anna Maria Wesołowska

i

Autor: archiwum se.pl

- Jako sędzia zajmowała się pani także przestępczością zorganizowaną, m.in. wspomnianą „Ośmiornicą”. Czy pani kiedyś bała się?

- Nie, nie bałam się. Pracując w sądzie nie ma się czasu, by zastanawiać się nad tym. Poza tym to jest moja praca, dokonałam takiego wyboru. Wiem jedno: nic nie dzieje się bez przyczyny. Jeżeli ja szanuję innych, to nie ma powodu, żeby mnie nie szanowano. W związku z tym na sali rozpraw spotykałam się zawsze z ogromnym szacunkiem, również ze strony podsądnych , oskarżonych, skazanych. Nie spotkałam się nigdy z agresywnym zachowaniem. Oczywiście, że nie zawsze oskarżeni są zadowoleni, ale wobec mnie nigdy nie padło żadne agresywne słowo. Dostawałam życzenia świąteczne, oczywiści na adres sądu: „Pani sędzi, z tym wyrokiem trochę pani przesadziła, ale na święta życzę pani wszystkiego najlepszego”. Dlaczego? Dlatego, że to nie jest tak, że ludzie nie chcą sprawiedliwości. Chcą. Nawet ci, którzy narozrabiają. Oni tylko muszą zrozumieć, dlaczego zostali tak a nie inaczej osądzeni.

- Jak reagowali  oskarżeni na prawdziwej sali rozpraw, kiedy widzieli, że ich sprawę będzie prowadzić sędzia Anna Maria Wesołowska?

- Ponieważ program cieszył się dużą sympatią, to widziałam błysk w oku, a nawet radość. Niektórzy pisali nawet do Sądu Najwyższego, żeby przenieść ich sprawę do sędzi Wesołowskiej. Myślę, że pokazuję sąd z ludzką twarzą. On taki powinien być, bo przecież prawo musi służyć ludziom.

- Ile w serialu „Sędzia Anna Maria Wesołowska” jest prawdy wziętej prosto z sali rozpraw, a ile serialowej fikcji?

- Fikcja polega na tym, że pewne sytuacje staramy się trochę urozmaicić, żeby czymś widza zaskoczyć. Prawdziwa sala rozpraw rzadko zaskakuje. Jest tam jednak bardzo dużo prawdy, dużo rzeczywistości. Sprawy przedstawiane w serialu rzeczywiście wydarzyły się w jakimś sądzie. Każda ma swój odpowiednik w rzeczywistości.

- Po 8 latach przerwy serial wraca. Dlaczego zdecydowała się pani wrócić do telewizji?

- Nigdy nie miałam wątpliwości, że ten serial wróci. On tak naprawdę nigdy nie powinien zejść z anteny, ponieważ ludzkich problemów jest coraz więcej. Społeczeństwo potrzebuje tego rodzaju programów. Spotykając się z ludzi w całej Polsce, często słyszałam od młodzieży: „pani sędzio, dlaczego tego programu nie ma?”, a ja mówiłam: „nic na tacy, powalczcie o to, żeby program wrócił”. Nie wiem, ile wpłynęło próśb, ale wiem, że młodzież pisała. Pokazywali mi nieraz te swoje petycje. Jeżeli tak jest, to mnie cieszy, bo to znaczy, że się potwierdza zasada, że jak chcesz coś dostać, to po prostu o to walcz. Trzeba było długo czekać, ale się doczekali.

- Czy w tych nowych odcinkach możemy się spodziewać jakichś zmian?

- One są kontynuacją tego, co było wcześniej. Może my, prawnicy jesteśmy troszkę inni, ponieważ bezpośredni kontakt z ludźmi w ostatnich latach spowodował, że jeszcze mocniej czujemy, co jest  społeczeństwu potrzebne. Dlatego mniej jest może artykułów, mniej paragrafów, a więcej takiego ludzkiego, prostego przekazu. Sala rozpraw jest doskonałą lekcją życia. Tam widać, jak wygląda życie po błędzie. W związku z tym staramy się pokazywać – co zrobić, żeby tych błędów nie popełniać.

Emisja w TV:
Sędzia Anna Maria Wesołowska
od września w TTV

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki