Katarzyna Dowbor wspomina pierwszy odcinek "Naszego nowego domu". O mały włos nie skończyło się wpadką!

2021-05-14 16:13

KATARZYNA DOWBOR tej wiosny znów udowadnia, że jest nie do zatrzymania, pomagając kolejnym rodzinom w programie "Nasz nowy dom". Dlaczego ostatni rok był dla niej najtrudniejszym w całej historii programu, co daje jej siłę, by ruszać w drogę i odmieniać życie nowych bohaterów, oraz czy obawia się rosnącej konkurencji.

Nasz nowy dom

i

Autor: Materiały prasowe Polsat Nasz nowy dom - prowadząca Katarzyna Dowbor
Na Podlasiu spłonął dom wyremontowany w programie Katarzyny Dowbor. Matka i dwóch synów stracili dach nad głową

- Powoli dobiega końca drugi już sezon "Naszego nowego domu", który udało się państwu zrealizować w czasie pandemii. Od waszego powrotu na plan, wówczas jako jednej z pierwszych ekip telewizyjnych, minął prawie rok. Jak pani dzisiaj ocenia ten czas?

- Tak na prawdę nie mieliśmy wyjścia. Pandemia zastała nas w trakcie realizacji kolejnej transzy programu, a wiele rodzin na nas czekało. Stwierdziliśmy, że nie możemy odpuścić i musimy walczyć. To był chyba najtrudniejszy rok od początku programu, także dlatego, że ogromną radość dawała nam dotąd bliskość z naszymi bohaterami, a obecne obostrzenia nie pozwalają na nią w takim wymiarze jak kiedyś. Ciężko jest czasem się powstrzymać, by ich nie przytulić, zwłaszcza dzieciaki, które tej bliskości tak bardzo potrzebują. Bardzo nam tego brakuje, najważniejsze jednak, że udało się wyremontować kolejne domy – w sumie aż 48, a proszę pamiętać, że to wszystko w czasach, gdy dodatkowym utrudnieniem nieraz było zamykanie ze względu na pandemię sklepów budowlanych. Nasza ekipa naprawdę musiała się nieraz nagimnastykować!

- Ale dzięki temu satysfakcja po tych dwóch tak trudnych sezonach jest pewnie jeszcze większa...

- Jestem bardzo dumna z ekipy, zarówno budowlanej, jak i filmowej, bo oni na prawdę dokonują rzeczy prawie niemożliwych. Na pewno jest też większa satysfakcja. Był to ogromny wysiłek, bo w końcu 48 domów to wręcz tytaniczna praca, a do tego obliczyliśmy, że w ostatnim czasie przejechałam łącznie 20 tysięcy kilometrów w ramach pracy na planie. Jesteśmy więc wszyscy wyczerpani fizycznie i psychicznie, ale ten rok pandemii był tak ciężki, że zdecydowanie wolę pracować, niż zamknięcie w domu.

Katarzyna Dowbor wraz z ekipą Nasz nowy dom

i

Autor: Materiały prasowe Polsat Katarzyna Dowbor wraz z ekipą "Nasz nowy dom"

- Te liczby robią wrażenie, zwłaszcza, że niedługo zobaczymy już 240. odcinek programu. To oznacza 240 wyremontowanych domów i tyle samo szczęśliwych rodzin.

- Mi samej trudno w to uwierzyć! Pochłonęło to jednak 8 lat pracy, i to niezwykle wytężonej. Z perspektywy czasu myślę, że jest to chyba najlepsze, co mnie mogło spotkać. Każdy dziennikarz chciałby prowadzić program, który robi tyle dobrego, a ja dostałam taką szansę w momencie, gdy już sądziłam, że w telewizji zrobiłam wszystko, co można było. To niesamowite, gdy nagle się okazuje się, że pod koniec swojej kariery zawodowej zaczynasz robić coś, co - moim zdaniem - dla dziennikarza jest najważniejsze, czyli program, który jest po coś. Mam też do tego bardzo dużo pokory, ale i szacunku dla wszystkich, którzy przy tym programie ciężko pracują. Tym bardziej, że udało nam się skompletować tak niezwykłą ekipę, bo to są ludzie, którzy naprawdę przejmują się losem naszych bohaterów. Jako wielka miłośniczka zwierząt cieszę się też, że zawsze dbają na planie programu o te, których właściciele nie są w stanie zabrać ze sobą na czas remontu. Śmieję się, że gdy wracamy, te zwierzęta są dwa razy grubsze. Każdy z naszej ekipy ma również psa albo kota z budowy, ja z jednej przywiozłam kotkę. W naszej ekipie nie ma nikogo, kto nie kochałby zwierząt.

- Pamięta pani ten pierwszy dom, od którego wszystko się zaczęło?

- Ten pierwszy najmocniej zapadł mi w pamięć! To było coś zupełnie nowego. Miałam wtedy 30-letni staż pracy, ale nad takim programem wcześniej nigdy nie pracowałam. Cała ekipa była wtedy bardzo przejęta, ciągle się wtedy jeszcze uczyliśmy, jak się za ten program zabrać, z której strony go ugryźć. Nie zapomnę też ostatniego dnia, gdy remont został już skończony, a rodzina była w drodze na miejsce. Dopiero wtedy uświadomiliśmy sobie, że zapomnieliśmy, że przecież po remoncie trzeba jeszcze posprzątać (śmiech). Dzisiaj mamy już specjalną ekipę sprzątają, ale wtedy wszyscy, łącznie z panią producent, zakasaliśmy rękawy i sami wszystko do ostatniej chwili sprzątaliśmy i urządzaliśmy.

- W programie pani i cala ekipa dajecie ludziom nie tylko nowy dom, ale także nadzieję i siłę. Co daje ją pani?

- Czerpię ją z własnego domu. Kocham moje miejsca na ziemi. Jest tu ogród i dużo zwierząt, bo trzy psy, trzy konie i dwa koty, więc na brak towarzystwa nie mogę narzekać (śmiech). Dlatego tak dobrze rozumiem naszych bohaterów, zwłaszcza młodzież. Często od tych młodych ludzi słyszałam, że dopóki tego domu jako takiego nie było, wynajdywali sobie wiele zajęć, by tylko jak najpóźniej wrócić. Dziś, już po remoncie, wracają do swoich domów z radością! Sama wiem, jak duże znaczenie ma dom i to poczucie bezpieczeństwa oraz stabilizacji, jakie nam daje. Tym bardziej, że przez dużą część roku jestem w drodze i sporo czasu spędzam w hotelach. Dla mnie świadomość, że za dwa dni będę mogła się spakować i wrócić do domu, jest wtedy niezwykle ważna. To daje mi siłę. Każdy potrzebuje takiego miejsca, które będzie dawać mu poczucie własnej wartości i stanie się dla niego taką swoistą przystanią.

- W dobie pandemii zaczęło powstawać coraz więcej programów bazujących na podobnej formule, co "Nasz nowy dom", w których niesiona jest pomoc najbardziej potrzebującym rodzinom. Ma pani poczucie, że zapoczątkowała nowy trend w polskiej telewizji?

- Zawsze powtarzam, im więcej tego typu programów, tym więcej rodzin będzie miało lepiej! Myślę jednak, że takie produkcje powstawały już wcześniej, choć może wzbudzały aż takiej uwagi, mam jednak wrażenie, że pandemia uświadomiła nam, że ludzie po prostu chcą takich programów, przywracających nadzieję i wiarę w to, że los się może odmienić. Ktoś mnie kiedyś spytał, czy nie traktuję ich jak swoją konkurencję, ale jestem zdania, że antena jest tak pojemna, że każdy znajdzie tu swoje miejsce. My w ciągu 9 lat wyremontowaliśmy 240 domów, ale więcej nie dalibyśmy rady, a przecież rodzin potrzebujących są tysiące. Im więcej więc takich produkcji, tym więcej z nich otrzyma potrzebną pomoc. I z tego bardzo się cieszę.

Emisja w TV:

Nasz nowy dom

środa-czwartek 20.05 Polsat

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki