Małgorzata Tomaszewska szczerze o jurorach "Dance Dance Dance". Jej wyznanie zaskakuje!

2021-05-07 12:41

Tej wiosny zadebiutowała w roli prowadzącej "Dance Dance Dance", ale jej przygoda z tanecznym show zaczęła się znacznie wcześniej. Jak MAŁGORZATA TOMASZEWSKA wspomina swój udział w roli uczestniczki programu, czego nauczyła ją ta przygoda i co taniec pomógł jej w sobie odkryć?

Małgorzata Tomaszewska. Taniec jest jak lustro

i

Autor: Tomasz Radzik
Wypadek na planie Dance Dance Dance. Oliwia Górniak ucierpiała

- Minął rok, od kiedy walczyła pani w duecie z Aleksandrem Sikorą na parkiecie "Dance Dance Dance". Jak pani z perspektywy czasu wspomina tamto doświadczenie?

- Zdecydowanie lepiej się program prowadzi, niż w nim występuje (śmiech)! Bycie poddawanym ocenie w sytuacji, gdy mierzymy się z zupełnie nową dla siebie materią, bywa bardzo stresujące. Poza tym prowadzenie show nie wiąże się z tak dużym nakładem pracy, jak w przypadku uczestników. Każdy występ wymaga od nich ogromnego wysiłku i wielu wyrzeczeń. Z perspektywy czasu inaczej zaczęłam też patrzeć na kwestię ocen. Gdy uczestniczy się w takiej rywalizacji, często można czuć, że są one niesprawiedliwe. To chyba zresztą dotyczy każdej dyscypliny, w której nie da się wyników porównać w sposób wymierny, ale, jak w tańcu, jedynie subiektywnie. Ja i Olek, obserwując dzisiaj wszystko z boku, patrzymy już pewne rzeczy inaczej. Jurorzy zaś widzą wszystko tu i teraz.

- Nie udało się wam wtedy wygrać, ale niedługo później drzwi do programu znów stanęły dla was otworem- tym razem jako gospodarzy. Co pani czuła, wracając na tę scenę?

- Przyznam, że mam wielki sentyment do tego programu, mimo że nasza przygoda nie potrwała w nim zbyt długo. Bardzo go lubię, także dlatego, ze nie jest to typowy talent show. Bardzo często rywalizacja w takich programach przypomina trochę walkę na śmierć i życie. Gdy uczestnicy mają poczucie, że od wyniku może zależeć ich przyszłość, jak np. szansa na rozpoczęcie kariery, zaczyna pojawiać się ogromna presja. Tutaj oczywiście także pojawiają się nerwy, ale jest też znacznie więcej zabawy! Uczestnicy się zaprzyjaźniają, dzielą swoją radością. To jest w tym programie najpiękniejsze.

Małgorzata Tomaszewska. Taniec jest jak lustro

i

Autor: Natasza Mludzik/TVP/EastNews

- Dziś z Aleksandrem Sikorą tworzycie zgrany duet, nie tylko jako gospodarze "Dance Dance Dance", ale także na planie "Pytania na śniadanie". Czy wspólny udział w takim show przełożył się w jakiś sposób na waszą dalszą współpracę?

- Lepiej się dzięki temu poznaliśmy i wzmocniło to nas. Poza tym w pracy, szczególnie na antenie, emocje trzeba jednak trzymać na wodzy. Nie chodzi tutaj o brak szczerości, ale raczej profesjonalizm. Tu nie ma miejsca na okazywanie niezadowolenia czy irytacji tylko dlatego, że akurat dziś wstałam lewą nogą. Gdy jednak spędza się ze sobą tyle czasu na nagraniach i treningach, to nie ma szans, by cięgle być w stanie tłumić te emocje. Nie raz więc dawaliśmy im upust (śmiech), ale dzięki temu teraz czasem wystarczy nam jedno spojrzenie na siebie i już wiemy, co myśli to drugie. Tak się zdarza także na planie "Pytania na śniadanie". Znamy się już po prostu jak łyse konie!

- Czy mając za sobą takie doświadczenie łatwiej wam było wejść w nową rolę?

- Zdecydowanie! W tego typu programach prowadzący muszą stać po stronie uczestników. Mamy im towarzyszyć, rozumieć ich i towarzyszyć im we wszystkich etapach, dbając, by czuli się jak najlepiej. To zadaniem przychodzi zarówno mi, jak i Olkowi, znacznie łatwiej, bo rok temu sami byliśmy w tej sytuacji. Gdy pojawiłam się w studiu "Dance Dance Dance" po raz pierwszy jako prowadząca i usłyszałam charakterystyczny takt, który zawsze poprzedza występy uczestników, przyznam, że miałam ciarki na placach i od razu poczułam stres, bo przypomniałam sobie, jak sama przez to przechodziłam (śmiech). Te emocje są więc cały czas żywe!

- Czy zdarza wam się w związku z tym czasem podpowiadać coś uczestnikom 3. edycji?

- Na pewno nie w kontekście tanecznym, bo w tej dziedzinie nie czujemy się kompetentni. Przede wszystkim od początku doradzaliśmy im, żeby starali się jak najlepiej bawić przy tym programie. Jeżeli się wchodzi w rywalizację i wkłada w to bardzo dużo pracy, a zaczyna brakować miejsca na zabawę,, to widać to również później na scenie. Ida Nowakowska często podkreśla, że taniec to ciężka praca i wiele wysiłku, ale na scenie musi wyglądać, jakby przychodził nam lekko. Jeśli więc nie jest się profesjonalistą, który potrafi stworzyć takie wrażenie, to po prostu trzeba na scenie autentycznie zacząć się bawić.

- Gwiazdy, które biorą udział w tego rodzaju tanecznych programach, często przyznają, że taniec pozwolił im w sobie odkryć coś nowego i lepiej siebie poznać. Czy pani miała podobne doświadczenia?

- Na pewno podnosi się świadomość własnego ciała, ale i własnych ograniczeń. Poza tym mówi się, że taniec łączy, i ja tego doświadczyłam na własnej skórze. Rzeczywiście uczy on kontaktu z drugim człowiekiem. Razem z Olkiem podczas na początku tańczyliśmy chyba bardziej obok siebie, niż ze sobą. Z czasem nauczyliśmy się interakcji z drugim człowiekiem. Taniec uświadomił mi jednak coś jeszcze. Nigdy nie miałam problemu z postrzeganiem siebie jako kobiety atrakcyjnej i z pewnością siebie, ale kiedy na scenie musiałam pokazać swoją kobiecość i zmysłowość, okazało się to dla mnie bardzo trudną do pokonania barierą. Dlatego z podziwem patrzę na uczestniczki 3. edycji, którym się to udaje.

- Taniec potrafi więc sporo nam powiedzieć o nas samych...

- Potrafi konfrontować nas z pewnym wyobrażeniem, które mamy na swój temat. To jak ze zdjęciami, na których się widzimy i potrafimy się zdziwić, jak źle lub dobrze wyszliśmy. Podobnie jest w tańcu. Nasz ekspresja, której wtedy nie sposób kontrolować, oddaje nas samych. Taniec jest więc w pewnym sensie trzecim okiem, w którym możemy siebie zobaczyć takimi, jakimi jesteśmy, pozwala spojrzeć na siebie trochę z boku, oczami innych.

Emisja w TV:

Dance Dance Dance

sobota 20.00 TVP 2

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki