Niewycięte skórki, nieoczyszczona twarz, nieuczesane i nieufarbowane włosy - gdy wybuchła pandemia i zostaliśmy zamknięci w domach, nagle najstraszniejsze koszmary stały się rzeczywistością. Owszem, funkcjonowało podziemie fryzjerskie, ale i do tego trzeba było mieć swoje "dojścia". Pocieszające jest to, że chociaż statystyki zakażeń rosną, to nie czeka nas drugi lockdown na taką skalę jak wiosną. Powód jest prosty: polska gospodarka mogłaby już tego nie wytrzymać.
Tymczasem Marina Diamiantis, walijska piosenkarka z greckimi korzeniami, opublikowała zdjęcie, które może wywołać burzę. 34-latka pokazała się z siwymi odrostami. W show biznesie to rzadkość, podobnie jak przyznanie się do zmarszczek i cellulitu. Mało tego, 34-letnia Marina deklaruje, że taka po prostu jest, jest dumna z siwych odrostów i to się już nie zmieni.
- Kiedyś frustrowałam się odrastaniem siwych włosów, ale to nie z kolorem mam taki problem jak ze zniszczonymi włosami, które farbuję - zaczęła Marina. - Początkowo w ogóle mnie to nie obchodziło, ale potem zaczęłam zastanawiać się, czy wyglądam przez to starzej? (...) Przeciwstawianie się ustalonym kanonom piękna jest trudne, ale ani dobre ani złe - po prostu zależy od tego, co jest dobre dla każdego indywidualnie. (...)
Marina ma świadomość, że może i siwe odrosty nie są estetyczne, ale sprawiają, że lepiej czuje się sama ze sobą. Na pewno ma dostatecznie dużo pieniędzy, by regularnie chodzić nawet do najdroższych kosmetyczek i fryzjerów, ale na razie nie chce tego robić, bo tak czuje się lepiej. Nie wyklucza jednak, że kiedyś znowu się przefarbuje.
Jesteście dumni z takich bohaterek?