Marta Grycan: Kobieta powinna mieć BIUST i BIODRA - WYWIAD

2012-05-13 15:00

Marta Grycan (39 l.) od miesięcy podbija warszawskie salony. Wprowadziła tam też swoje trzy córki. Choć cukierniczka ani jej pociechy nie noszą rozmiaru 34, wszystkie oczy skierowane są na nią. Jak ona to robi?

"Super Express": - Jaki jest przepis na życie Marty Grycan?

Marta Grycan: - Na pewno kochać życie, kochać ludzi, mieć ogromną chęć poznawania świata - to daje szczęście.

- Czy takie podejście sprawiło, że Grycanki weszły na salony?

- Myślę, że wzięło się to stąd, że jesteśmy inne w tym świecie. To dziwne i niespotykane, że pojawił się ktoś, kto otwarcie mówi wszystkim, że w pełni siebie akceptuje i akceptuje innych, a my takie właśnie jesteśmy. Ja wyniosłam to z domu, taki szacunek do ludzi, miłość do życia i świata. Chyba właśnie to budzi zainteresowanie, bo to jest inne w świecie, w którym do dobrego tonu należy obrzucanie się błotem, a to nie leży w mojej naturze.

- Można to nazwać misją Marty Grycan?

- Nie nazwałabym tego misją, ale chęcią i potrzebą tego, aby na swoim przykładzie nauczyć ludzi tolerancji oraz sympatii do innych. Poza tym zauważyłam, jak wiele jest kobiet, które potrzebują emocjonalnego wsparcia, żeby im powiedzieć, że są piękne takie, jakie są, żeby nie chowały się w domu. Że piękno to niekoniecznie rozmiar 36, ale to, co mamy wewnątrz. Jeśli kochamy i akceptujemy siebie, to ludzie też nas inaczej postrzegają.

- No właśnie, rozmiar - to też panią wyróżnia.

- Większość kobiet wstydzi się tego, że nie nosi rozmiaru 36. Gdzieś przez lata został zakłócony element kobiecości. Kobieta powinna mieć biust, biodra, talię. Nie wszyscy muszą wyglądać tak samo. Dziś kobiety upodabniają się do mężczyzn, a mężczyźni na wybiegach przypominają kobiety. Myślę, że musi wrócić normalność. Można powiedzieć, że wprowadzamy nową jakość na salony. Nagle pojawia się ktoś, kto nie jest taki jak inni i jeszcze się tym szczyci. Nie uważam, że mam ogromny rozmiar. Ja po prostu mam bardzo kobiece kształty.

- Skoro rozmawiamy o rozmiarach: jaki rozmiar nosi Marta Grycan?

- Różne (śmiech). Dół mam w rozmiarze 40, górę w rozmiarze 44. Dzisiaj ideałem jest rozmiar 36, a jak ktoś nosi 38, to już jest dużo. Cieszy mnie to, że odbieram tak dużo pozytywnych głosów, że zaczęłam rewolucję. Piszą do mnie kobiety, które mówią, że dzięki mnie czują się znacznie lepiej, gdy wychodzą z domu, i proszą, abym nie przestawała robić tego, co robię, bo dodaję im otuchy.

- Czy Marta Grycan stosuje jakieś diety?

- Często po zimie stosuję diety oczyszczające, bo czuję, że przybyło mi kilka kilogramów, że zbliża się lato i czas założyć letnią sukienkę. Może trudno w to uwierzyć, ale kiedyś byłam chudzielcem. Uważam, że wszystko, co robimy, powinniśmy robić dla siebie. Z odchudzaniem też powinno tak być. Nie róbmy tego dla męża, narzeczonego, dlatego że według nas żony przyjaciół wyglądają lepiej. Róbmy to dla siebie, wtedy, kiedy czujemy taką potrzebę, tylko wtedy ma to sens.

- Córki są pani największymi przyjaciółkami?

- To było moje marzenie, żeby się zaprzyjaźnić ze swoimi dziećmi, a dziś to mój wielki sukces. Nie mam żadnej recepty na wychowanie dzieci, ale dogadujemy się rewelacyjnie.

- Ma pani swój system wychowania?

- Dużo tolerancji, słucham, rozmawiam. Zawsze mam czas dla dzieci, nawet gdy jest dużo pracy. Wiem, co się dzieje w ich życiu. Nie chciałabym obudzić się, gdy będą już dorosłe i będzie za późno na budowanie jakichkolwiek relacji. Te relacje buduje się na samym początku, gdy dzieci mają 2, 3 latka. Nie zostawiałam ich z niańkami. To zaprocentowało. Jesteśmy bardzo blisko siebie.

- W ten sposób przekonuje pani kobiety, że warto zostać w domu z dziećmi?

- Ja uważam, że jeśli jest taka możliwość, to trzeba zostać w domu. To nie znaczy, że ja tylko siedziałam w domu i nigdzie nie wychodziłam, bo wychodziłam, ale poświęcałam dzieciom maksymalną ilość czasu. A gdy dorosły, przyszedł czas na realizację swoich marzeń, bo na to nigdy nie jest za późno.

- Pani pasje to moda i gotowanie?

- Tak. Razem z córkami uwielbiamy gotować.

- Podobno robicie to w szpilkach.

- My po prostu chodzimy na obcasach, również w domu. Głównie ja i Wiktoria, bo Weronika woli trampki. Czasem udaje nam się ją przekonać do obcasów.

- Jaki jest styl Marty Grycan?

- Myślę, że klasyczny. Kocham klimaty lat 50. Taki styl pin-up, retro.

- Jakie są pani plany i marzenia?

- Remontuję moje pierwsze bistro, piszę książkę, marzę o programie kulinarnym. Wierzę, że to wszystko uda mi się zrealizować.

- Ile dań powstaje, gdy panie Grycan wchodzą do kuchni?

- Oj, dużo (śmiech). Kocham gotować, przyjmować gości. Zazwyczaj powstaje po osiem dań. Moje ulubione, gdybym miała wybrać jedno danie, to byłyby to steki, ale uwielbiam też ryby, owoce morza, oliwę, dobry chleb i dobre wino. A w kuchni uprawiam zazwyczaj totalną improwizację.

- Jak poznała pani swojego męża Adama?

- Spotkaliśmy się, gdy odwoziłam ciocię na lotnisko. Przyjaźniła się z moją teściową. Przyjechała się pożegnać, bo wyjeżdżała daleko i na długo. Przywiózł ją właśnie Adam. Poszliśmy na obiad, a po godzinie on zapytał mnie, czy nie chciałabym mieć takiego męża jak on. Potem przyjeżdżał do mnie na kawę co drugi dzień. Pokonywał 480 kilometrów, bo mieszkałam w Głogowie. Myślę, że obydwoje trafiliśmy na właściwą osobę. Jesteśmy ze sobą już 20 lat, a wszyscy myślą, że spotkaliśmy się wczoraj.

- Miała pani zostać lekarzem.

- Medycyna to środowisko, w którym dorastałam. Rodzice byli lekarzami. Marzyła mi się chirurgia plastyczna, a więc coś, co wymaga zdolności plastycznych. Ten plan nie został zrealizowany, ale w ramach pasji maluję obrazy.

- Wejście na salony, czyli do show-biznesu, też było pani marzeniem?

- Marzeniem było i jest prowadzenie programu telewizyjnego, stąd nasza obecność na salonach. Mój mąż rzadko wychodzi, więc zapraszamy gości do siebie, urządzamy przyjęcia. To też mój pomysł na program, chęć podzielenia się swoją wiedzą kulinarną i przekazanie innym, że można fajnie spędzać czas w gronie bliskich. A co do bywania na salonach, to stało się to trochę przez przypadek. Wiktora zaczęła stawiać pierwsze kroki w modelingu, zostałyśmy zauważone, nakręciłam pilota programu, otworzyłam cukiernię. To wszystko złożyło się na to, że zaczęto nas zauważać.

- Będzie miejsce dla dwóch pań na G - Gessler i Grycan?

- Na pewno go dla nas obu nie zabraknie. Znamy się i lubimy prywatnie, a w gotowaniu, jak w każdej branży, jest miejsce nie tylko dla nas, lecz także dla wielu innych osób.

- Czego można pani życzyć?

- Spełnienia marzeń, kolejnych, których jest wiele. Wystarczy mi ich na tysiąc lat, a realizuję je tak, jakbym miała umrzeć jutro.

Marta Grycan

Pochodzi z Głogowa. Jest żoną Adama Grycana, syna potentata lodowego Zbigniewa Grycana. Nie pomaga w prowadzeniu rodzinnego biznesu. Razem z mężem otworzyła firmę cukierniczą A. Grycan Cukiernia Marta Grycan. Chce wydać własną książkę kulinarną oraz otworzyć bistro. Ma trzy córki - Weronikę (19 l.), Viktorię (16 l.) i Gabrysię (8 l.).

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki