Młoda gwiazda TVN o swojej ciężkiej chorobie. Pokazała MOCNE ZDJĘCIA

2019-03-22 20:17

Marianna Kowalewska (23 l.) brawurowo zagrała postać licealistki Ewy Maj w serialu TVN "Pułapka". Jak się okazuje, młoda aktorka kilka lat temu poważnie zachorowała. Była już gotowa na śmierć. Córka aktora Maciej Kowalewski (49 l.), znanego z roli Franka Stachyry w "Lokatorach", na szczęście się nie poddała i dzięki poważnej operacji i samozaparciu wróciła do zdrowia.

Marianna Kowalewska

i

Autor: Marianna Kowalewska/Instagram Marianna Kowalewska

Młoda aktorka dzieli się na Instagramie nie tylko swoimi sukcesami zawodowymi. Sporo jest także o jej życiu prywatnym. Marianna Kowalewska informowała m.in. o swoim ślubie z Miłoszem Gierszewskim, o swoich nawykach żywieniowych, czy zamiłowaniu do ćwiczeń. Teraz opowiedziała a traumatycznych wydarzeniach z 2015 roku. Gwiazda "Pułapki" zachorowała na układ pokarmowy. Praktycznie nie mogła jeść, a jej ciało wyglądało tak sama skóra i kości.

- To jeden z najtrudniejszych postów. Serce bije jak szalone, ręce się trzęsą... Mówi się, że każdy ma swoją historię. Niektóre są bardziej zawiłe, inne skomplikowały się gdzieś po drodze... Moja historia zaczyna się w 2015. Lato, wakacje, a ja w szpitalu. Z diagnozą....Układ pokarmowy... Wszystko się sypało... Po kolei... Było dużo wstydu, dużo smutku, ciężaru. Gdzieś w tym wszystkim jeszcze szkoła, jeszcze koledzy.. Ktoś nie rozumiał, ktoś próbował zrozumieć. I tak 4 lata. Leczenie; jedno po drugim. Nic jakoś cholera nie działało. Zioła, akupunktura, leczenie niekonwencjonalne, leczenie dietami, rożnego rodzaju... No nie. Ciało odmówiło. Operacja. Najszybciej jak się da, bo jesteśmy na skraju... ja jestem na skraju... leżę na łóżku szpitalnym i odpuszczam. Jestem gotowa, żeby odejść. Jest mi wszystko jedno. Nie potrafię już, nie wiem jak się poruszać, jak funkcjonować, jak żyć, jak się cieszyć - czytamy we wpisie Kowalewskiej.

Marianna bardzo schudła i bardzo cierpiała jedząc.

- Zostały niemiłosiernie bolące szwy, rany... ale to przecież przejdzie... Jestem TU. Dziś. Długa droga za mną, długa przede mną. I nie mogę się doczekać, co wydarzy się za moment, za chwile. Na lewym zdjęciu umieram. Jem tyle na ile pozwalało mi ciało - zwykle 400-500 kcal... Jedzenie kojarzyło mi się z bólem całego ciała. Wolałam go unikać. A aktywność? O czym my mówimy... Nie było na nią miejsca, siły, wytrzymałości... Prawe zdjęcie to ja, dziś. Z odbudowanym metabolizmem i dziennym zapotrzebowaniem na 2300 kcal. Z największą na świecie pasją do sportu, żywienia. Spełniająca swoje marzenia o pomocy innym. O uczeniu ich na temat metabolizmu, podejścia do żywienia, do ćwiczeń... Spotykam się z ludźmi na siłowni na co dzień. Słucham ich, dopytuje, szukam. Człowiek - nie maszyna. Wiedza - nie głodzenie się. Chcę dawać innym wędkę, nie rybę... To ma być na życie, nie na moment. Zmienić da się wszystko. Odwrócić, naprostować, naprawić. Wszystko zaczyna się w głowie. Po operacji miałam nie wstać przez miesiąc. Mówili, że ćwiczyć to zacznę po 6 miesiącach. Mylili się; po lesie spacerowałam na 2 tyg po operacji.. na sali treningowej byłam po 2 miesiącach .. i nigdy więcej z niej nie wyszłam - napisała.

Aktorka umieściła zdjęcie z czasów choroby, gdzie wyglądała fatalnie i obecne, gdzie prezentuje się znakomicie. 

Wyświetl ten post na Instagramie.
To jeden z najtrudniejszych postów. Serce bije jak szalone, ręce się trzęsą... Mówi się, że każdy ma swoją historię. Niektóre są bardziej zawiłe, inne skomplikowały się gdzieś po drodze... Moja historia zaczyna się w 2015. Lato, wakacje, a ja w szpitalu. Z diagnozą....Układ pokarmowy... Wszystko się sypało... Po kolei... Było dużo wstydu, dużo smutku, ciężaru. Gdzieś w tym wszystkim jeszcze szkoła, jeszcze koledzy.. Ktoś nie rozumiał, ktoś próbował zrozumieć. I tak 4 lata. Leczenie; jedno po drugim. Nic jakoś cholera nie działało. Zioła, akupunktura, leczenie niekonwencjonalne, leczenie dietami, rożnego rodzaju... No nie. Ciało odmówiło. Operacja. Najszybciej jak się da, bo jesteśmy na skraju... ja jestem na skraju... leżę na łóżku szpitalnym i odpuszczam. Jestem gotowa, żeby odejść. Jest mi wszystko jedno. Nie potrafię już, nie wiem jak się poruszać, jak funkcjonować, jak żyć, jak się cieszyć. Sala pooperacyjna. Za jasno, za zimno, ale ból... odszedł. Zostały niemiłosiernie bolące szwy, rany... ale to przecież przejdzie... Jestem TU. Dziś. Długa droga za mną, długa przede mną. I nie mogę się doczekać, co wydarzy się za moment, za chwile. Na lewym zdjęciu umieram. Jem tyle na ile pozwalało mi ciało - zwykle 400-500 kcal... Jedzenie kojarzyło mi się z bólem całego ciała. Wolałam go unikać. A aktywność? O czym my mówimy... Nie było na nią miejsca, siły, wytrzymałości... Prawe zdjęcie to ja, dziś. Z odbudowanym metabolizmem i dziennym zapotrzebowaniem na 2300 kcal. Z największą na świecie pasją do sportu, żywienia. Spełniająca swoje marzenia o pomocy innym. O uczeniu ich na temat metabolizmu, podejścia do żywienia, do ćwiczeń... Spotykam się z ludźmi na siłowni na codzień. Słucham ich, dopytuje, szukam. Człowiek - nie maszyna. Wiedza - nie głodzenie się. Chcę dawać innym wędkę, nie rybę... To ma być na życie, nie na moment. Zmienić da się wszystko. Odwrócić, naprostować, naprawić. Wszystko zaczyna się w głowie. Po operacji miałam nie wstać przez miesiąc. Mówili, że ćwiczyć to zacznę po 6 miesiącach. Mylili się; po lesie spacerowałam na 2 tyg po operacji.. na sali treningowej byłam po 2 miesiącach .. i nigdy więcej z niej nie wyszłam ☀️ #power #strong Post udostępniony przez Marianna Kowalewska (@mariankakowalewska)

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki