Tajemnica śmierci Woźniaka-Staraka. Tak wyglądały jego ostatnie godziny

2019-09-27 7:13

Kiedy 17 sierpnia Agnieszka Woźniak-Starak (41 l.) wrzuciła do sieci swoje zdjęcie w bikini, nie przeczuwała, że następnego dnia przeżyje największy dramat w życiu. Kilka godzin później zaginął jej ukochany mąż Piotr (+39 l.). Jego ciało odnaleziono cztery dni później. Koszmar dziennikarki trwa jednak nadal. A tymczasem na światło dzienne wychodzą nowe fakty, dzięki którym możemy odtworzyć ostatnie chwile życia milionera.

Piotr Woźniak-Starak nie żyje

i

Autor: AKPA

Trudno wyobrazić sobie, co dziś, miesiąc po tej tragedii, czuje Agnieszka. Zwłaszcza że okoliczności śmierci Piotra nie są do końca jasne. Prokuratura potwierdza, że ciągle trwa śledztwo i zbierane są kolejne informacje w sprawie tragedii na jeziorze Kisajno. Udało nam się ustalić, jak wyglądały ostatnie godziny jego życia.

Chciał odwieźć kelnerkę

W sobotę, 17 sierpnia, wieczorem Piotr spotkał się z przyjacielem w jednej z restauracji na Mazurach – po drugiej stronie jeziora nad którym jest posiadłość Staraków. Spotkanie przeciągnęło się do późnych godzin nocnych. Panowie popijali mocne trunki, co potwierdziły ustalenia prokuratury po sekcji zwłok. Okazało się, że w chwili wypadku Woźniak-Starak był pod znacznym wpływem alkoholu. „Badania chemiczne krwi zmarłego wykazały obecność 1,7 promila alkoholu etylowego, zaś badania chemiczne moczu wykazały obecność 2,4 promila alkoholu etylowego” – czytamy w komunikacie. W trakcie biesiady Piotr poznał 27-letnią kelnerkę Ewę. Kiedy usłyszał, że w nocy chce wzywać taksówkę, aby wrócić do domu, postanowił pomóc kobiecie. Dochodziła 2. Zaprosił ją do swojej motorówki, przyjaciela i ochronę natomiast odesłał do rodzinnej posiadłości. Producent uwielbiał sporty motorowe, więc czuł się pewnie na swojej łodzi. W pewnym momencie wykonał niebezpieczny manewr. Po gwałtownym skręcie motorówka stanęła dęba. – Trzyma się! – krzyknął do towarzyszki, która w mgnieniu oka wypadła za burtę. I to był ostatni raz, kiedy widziała milionera.

Nadzieja gasła z każdym dniem

Jak się okazało, Piotr nie opanował maszyny i wypadł za burtę, uderzając głową w śrubę motorówki.
„Przyczyną zgonu była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa będąca następstwem masywnego urazu czaszkowo-mózgowego, w wyniku działania narzędzia ostrokrawędzistego. Rozmieszczenie i cechy morfologiczne ran wskazują, że najprawdopodobniej powstały one w wyniku zadziałania śruby napędowej łodzi motorowej” – czytamy w komunikacie po sekcji zwłok.
Przed godziną czwartą na miejsce dotarły ekipy ratunkowe powiadomione o hałasie na jeziorze. Niedługo potem odnaleźli oni zziębniętą Ewę, której udało się dopłynąć do brzegu. Nikt nie miał pojęcia, co dzieje się z Piotrem. Na Kisajnie dryfowała jedynie pusta motorówka. Trudno było ustalić, w którym miejscu doszło do wypadku. Na miejsce ściągano kolejne grupy poszukiwawcze. Zatrudniono nawet detektywa. Przez kilka dni nie udało się odnaleźć producenta. W czwartek nad ranem nadzieja rodziny, że uda się go odnaleźć żywego, umarła. Ciało zostało wydobyte z wody i od razu odwiezione do Białegostoku. Tam odbyła się sekcja zwłok. Tydzień później Piotr Woźniak-Starak został pochowany w rodzinnej posiadłości w Fuledzie pod Giżyckiem.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki