Uczyłem prezydenta magicznych sztuczek

2008-02-07 18:38

Maciej Pol (39 l.), iluzjonista będzie przygotowywał celebrytów do udziału w programie "Gwiazdy w cyrku".

- Wolisz gadać czy czarować?

- Sztuka iluzji to nie czary, ale skąd pytanie?

- Bo właśnie dogadałeś się z Polsatem, że zostaniesz jurorem wielkiego cyrkowego show...

- Jak wiadomo, Ninie Terentiew się nie odmawia! Jestem gadułą i jeżeli z tego gadulstwa coś pozytywnego może wyniknąć, to się polecam. Z Polsatem jesteśmy dogadani, ale umowę podpiszemy dopiero po 22 lutego. Na razie pakuję walizki i lecę z żoną na wakacje na naszą ukochaną Dominikanę.

- Program "Gwiazdy w cyrku" ma wystartować na antenie już w marcu. Czy to nie za mało czasu, by nauczyć chodzenia po linie, woltyżerki lub choćby sztuk magicznych Grażynę Wolszczak, Annę Powierzę czy Marka Siudyma?

- Wstydu nie będzie. Na pewno wspólnie przygotujemy jakiś sensowny numer. Ważne jest zaangażowanie i to, jak zostanie stworzona postać. Bo cyrk to taki teatr, który musi porwać ludzi.

- Będziesz surowym jurorem?

- Nie będę nikogo pouczał, ale dużo wiem na temat takich produkcji i chętnie podzielę się swoją wiedzą.

- Kiedyś uczyłeś już magicznych trików... prezydenta Kwaśniewskiego. Jak było?

- Miło to wspominam. Daliśmy show w Dniu Dziecka w ogrodach prezydenckich i była okazja zamienić kilka zdań z ówczesnym prezydentem i jego żoną. Luźna atmosfera, bez krawata. Prezydencka para interesowała się, w jaki sposób różne rzeczy znikają, unoszą się... (śmiech).

- Powiedz mi, jak wyczarować 30 tys. zł na porządny samochód?

- O, to prosta sztuczka! Kilka dni temu na imieniny dostałem lexusa. Ekologiczny, hybrydowy napęd...

- Kosztuje majątek!

- Przez 10 lat jeździłem daewoo lanosem. Był moim ulubionym autem, bo nigdy się nie psuł. Czasami przyjeżdżałem nim do Warszawy podpisać jakieś umowy. Zostawiałem go wtedy gdzieś w kącie, bo nie wypadało nim paradować.

- Na czarach można się nieźle dorobić. Masz 450-metrowy dom z 10 sypialniami, lexusa. Teraz lecisz na Dominikanę...

- Ale wcale nie żyję w magicznym, odrealnionym świecie. Jestem zwyczajnym człowiekiem i borykam się z prozaicznymi problemami. Muszę przyznać, Dominikana to dla mnie magiczna wyspa!

- Brałeś ślub na Dominikanie. Twoją żoną została kobieta, którą na co dzień zamykasz w skrzyni i rżniesz piłą. Czy nie obchodzisz się z nią zbyt brutalnie?

- Iza to moja asystentka! Znamy się od lat. W trzeciej klasie podstawówki za gadanie i przeszkadzanie za karę posadzili nas w jednej ławce. Po podstawówce każde poszło swoją drogą. Ja do liceum, a Iza do technikum i przez prawie 10 lat nie utrzymywaliśmy kontaktów. Kiedyś przez przypadek spotkaliśmy się na ulicy. Iza twierdzi, że poprzedniej nocy miała sen: biegaliśmy razem po karaibskiej plaży i pluskaliśmy się w wodzie. Teraz już wiemy, że śniła jej się wyspa, na której wzięliśmy ślub.

- Czy to też była jakaś magiczna sztuczka?

- Nie! Iza wtedy była mężatką. Dopiero potem się rozwiodła. Choć nie byliśmy razem, to przez 7 lat wspólnie pracowaliśmy. A gdy rozstała się z mężem, to przez 4 lata byliśmy przyjaciółmi, a nie parą... Spędzaliśmy razem każde wakacje.

- Aż w końcu przyszła pora na oświadczyny?

- Przełomem była choroba Izy. Odpoczywaliśmy akurat na Dominikanie, gdy nagle straciła przytomność. Odwoziłem ją do szpitala, zajrzałem do szafy i zrozumiałem, że znam każdy jej ciuch, najdrobniejszy szczegół jej garderoby. Wiedziałem, gdzie była kupiona i nawet, ile kosztowała. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby Izy wtedy nagle zabrakło. Siedziałem przy jej łóżku dzień i noc. Uświadomiłem sobie, jak bardzo jesteśmy z sobą blisko. Zrozumiałem, że choć planowaliśmy życie z innymi partnerami, to w sumie zawsze chcielibyśmy być razem. Każdy wyjazd razem... Planowaliśmy, że postawimy dom bliźniak, w którym będzie moja rodzina obok jej rodziny. W szpitalu na Dominikanie dotarło do mnie, że ją kocham. W tym samym czasie ona poczuła to samo!

- Dlatego kilka razy w roku wracacie na swoją rajską plażę?

- Tak i jeszcze znajomych ściągamy. Byli tam z nami m.in.: Majka Jeżowska, Krzesimir Dębski, Anna Jurksztowicz. Gdy tak Dominikanę zachwalamy, to niektórzy myślą, że mamy chyba jakiś układ z biurem podróży (śmiech). Ale kto tam raz pojedzie, będzie już zawsze wracał. Na Dominikanie jest bieda, ale mimo to ludzie są weseli i roztańczeni. A jeżeli nie dla wspaniałych ludzi, to chociażby dla delfinów.

- Podobno na Dominikanie masz kawał ziemi.

- O ziemi mówić nie będę, bo potem ukaże się to w gazetach i ludzie będą mi zazdrościć. Poza tym ziemia tam jest bardzo tania. Każdy może sobie kupić jakąś działeczkę.

- A wracając do twojej pracy. Nie boisz się czasami o swoje zdrowie? Są znane przypadki, że iluzjoniści mieli wypadki i na przykład dusili się na śmierć.

- Nie narażamy siebie w głupi sposób. Ale dzieją się różne rzeczy. Wszystkiego przewidzieć się nie da. Robiliśmy kiedyś lewitację, gdy nagle włosy Izy stanęły w ogniu. Wszystko przez wyciek paliwa z jakiegoś urządzenia. Iza jest osobą opanowaną i poradziła sobie, ale nie było łatwo, bo wszystko działo się na wysokości kilku metrów. Dla mnie najbardziej niebezpiecznym momentem podczas występu w Casablance było zaproszenie na scenę... pięknej dziewczyny. Natychmiast rzuciło się na mnie czterech uzbrojonych drabów. Po chwili okazało się, że to ochroniarze. Bo dziewczyna była córką króla Arabii Saudyjskiej

Maciej Pol (39 l.), iluzjonista

Nazywają go polskim Davidem Copperfieldem. Laureat wielu międzynarodowych festiwali sztuki iluzji. Od 20 lat występuje na renomowanych scenach i estradach całego świata, m.in. w Casablance, Wiedniu, Paryżu i Chicago. Zdobywca Grand Prix na największym Festiwalu Sztuki Iluzji w Pradze. Gwiazda blisko 300 programów telewizyjnych w 10 stacjach na całym świecie. Wkrótce wystąpi jako juror w nowym show "Gwiazdy w cyrku" w Polsacie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki