Adrian Zandberg

i

Autor: Super Express TV

Adrian Zandberg: Cywilizacja śmierci

2019-10-26 5:50

Młody ojciec w ostatniej chwili wypycha wózek z dzieckiem spod kół pojazdu. Sam ginie na pasach. Starsza pani stoi przy przejściu dla pieszych z zakupami. Umiera na miejscu, kiedy wjeżdża w nią z impetem masywne BMW. Nastoletnia pływaczka ginie w drodze na trening. W środku miasta, na pasach, zabija ją rozpędzone sportowe auto. Takie tragedie zdarzają się tydzień w tydzień. Na polskich drogach panuje prawdziwa cywilizacja śmierci.

Piesi giną tam, gdzie powinni czuć się bezpiecznie. Samochody wjeżdżają na przejścia, prując 120-130 kilometrów na godzinę. A to prędkość, która po prostu jest mordercza.

Ten problem był przez lata zbywany wzruszeniem ramion i komentarzem: „taką mamy w Polsce kulturę jazdy”. Ale ta kultura nie wzięła się znikąd. Pieszy jest traktowany jak intruz. Zamiast przyjąć normalne, europejskie zasady pierwszeństwa przy przejściach, polskie prawo uprzywilejowuje kierowców. A kiedy ktoś odważy się powiedzieć o rozwiązaniach takich, jak zwężanie ulic, jest zakrzykiwany przez zgodnych chór obrońców „komfortu jazdy”.

Polskie prawo zbyt pobłażliwie traktuje piratów drogowych. Za przekroczenie prędkości płaci się śmiesznie niskie kary. Maksymalna wysokość mandatu to 500 złotych. Dla kogoś, kto pędzi sportowym autem za kilkaset tysięcy złotych, to przecież tyle co nic. Efekt jest przewidywalny - właściciele tych najdroższych samochodów często ignorują przepisy.

Rozwiązania są i nie trzeba szukać daleko. W przeciwieństwie do nas, Finowie nie patyczkowali się z ludźmi, którzy stwarzają zagrożenie dla życia innych. Wprowadzono tam zasadę, że mandaty zależą od dochodów. Dzięki temu kara jest dotkliwa także dla bogatych. W Finlandii także milionerzy muszą się pilnować. Parę lat temu jeden z nich musiał zapłacić rekordowy mandat - równowartość kilkuset tysięcy złotych.

Takie rozwiązania są skutecznie, ale mają oczywiście wpływowych wrogów. Dotąd było ich osobliwie wielu wśród ludzi, którzy stanowią prawo. Politycy, którzy sami rozbijają się rządowymi limuzynami, zrobili z Polski piekło dla pieszych. Szczęśliwie w nowym Sejmie jest szansa, by coś się w tej sprawie zmieniło. O zmianie prawa i nowej taryfie mandatów mówią już nie tylko ruchy miejskie i lewica. I akurat w tej sprawie warto byłoby zbudować porozumienie ponad tradycyjnymi podziałami.