Adrian zandberg

i

Autor: Piotr Grzybowski

Adrian Zandberg: Czy jesteśmy kolonią USA?

2019-01-05 11:53

Ambasada USA decyduje o tym, jakie Polska kupi leki. Po interwencji pani ambasador Mosbacher zmieniliśmy państwową listę leków refundowanych. Wszystko po to, żeby wskazana przez USA korporacja zarobiła duże pieniądze. Naszym państwem coraz silniej kierują międzynarodowe korporacje i ich lobbyści. Teraz dochodzi do tego ręczne sterowanie przez ambasadę USA. Czy to jeszcze Polska, czy już Ameryka Łacińska?

To nie pierwszy raz, kiedy polskie elity zachowują się, jakbyśmy byli kolonią Waszyngtonu. Ta lokajska postawa łączy PiS i PO. Za fotografię z amerykańskim prezydentem elity są gotowe oddać wszystko. Wysłanie polskich żołnierzy na awanturniczą wojnę w Iraku? Proszę bardzo! Kosztowne, niekorzystne kontrakty? Oczywiście! Rezygnacja z ustawy reprywatyzacyjnej? Jasne! Dla naszych przyjaciół z Waszyngtonu zrobimy wszystko - i nie będziemy zadawać kłopotliwych pytań.

Prawica uroiła sobie, że jesteśmy strategicznym sojusznikiem USA. Że to wystarczy, żeby zapewnić Polsce bezpieczeństwo. To myślenie z czasów zimnej wojny. Amerykanie są coraz mniej zainteresowani naszą częścią świata. Oczywiście, dbają tu o interesy swoich firm - w końcu każdy dolar się liczy. Ale tamto imperium, które budowało NATO, żeby rywalizować w Europie z Rosją, to już przeszłość. Dziś amerykańskiego prezydenta interesuje głównie Azja. Z Unią Europejską walczy, za to obściskuje się z Putinem. Odgrywając w tej układance rolę pożytecznych idiotów niczego nie zyskujemy.

Na tej niedojrzałej polityce pasożytują wielkie korporacje. Ich przedstawiciele z pobłażaniem wysłuchują bajek Morawieckiego o wstawaniu z kolan. Wiedzą, że prawda jest inna. To oni przynoszą do ministerstw gotowe ustawy, kontrakty, listy refundacyjne. Ich lobbyści wymuszają ulgi podatkowe, zmuszają rząd do podpisywania kontraktów, latami blokują potrzebne zmiany w prawie. Czują się silni, bo wiedzą, że całe to gadanie o suwerenności - to tylko gadanie. Rząd, który skłócił się ze wszystkimi i wisi u klamki ambasadora USA, nie jest w stanie nikomu się postawić.

Polskie władze zachowują się w relacjach ze światem jak przedszkolaki. Pokazują język nielubianym kolegom, tupią nogą i ogłaszają, że odtąd wszystkie zabawki należą do nich. Tyle, że z tych wrzasków nic wynika. Zamiast polityki zagranicznej mamy wieczne awantury na przemian z pokornym łaszeniem się do wujka zza oceanu. Jeden telefon z ambasady stawia na baczność cały polski rząd. A na koniec prezydent Duda na stojąco podpisze wszystko, co Amerykanie podetkną mu pod nos.

Władze szanującego się kraju po prostu nie powinny tak się zachowywać.