Adrian Zandberg

i

Autor: Super Express TV

Adrian Zandberg ostro o taśmach Kaczyńskiego: Nic się nie stało?

2019-02-01 19:20

Kolejny dzień politycy PiS coraz bardziej nerwowo zapewniają, że nic się nie stało. Otóż stało się.

Jarosław Kaczyński jest szefem partii rządzącej. W normalnym, europejskim kraju taka władza to nie tylko prawa i przywileje. To także ograniczenia. Ktoś, komu podlega państwo, nie może po godzinach zabawiać się w biznesmena-dewelopera. Takie rzeczy, owszem, są na porządku dziennym w Turkmenistanie czy w Uzbekistanie. Ale nie w szanującym się, europejskim kraju! To, jak słusznie mówi na taśmach sam Kaczyński, standardy azjatyckie.

Nie jest normalne, że szef partii rządzącej prowadzi biznesowe negocjacje w imieniu prywatnego przedsiębiorstwa. Nie jest normalne, że ukrywa się inwestycję. Nie jest normalne, że w tle pojawiają się firmy z rajów podatkowych. Wbrew zaklęciom prawicy sprawa wieżowca przy ulicy Srebrnej śmierdzi.

Śmierdzi zresztą nie od dzisiaj. W 1991 roku fundacja, stworzona przez grupę prawicowych polityków, przejęła atrakcyjne nieruchomości w centrum Warszawy. Pomógł w tym państwowy bank, udzielając zaskakująco korzystnego finansowania. Teraz szef partii rządzącej chce stawiać na tym gruncie komercyjny wieżowiec za ponad miliard złotych. W siedzibie PiS odbywają się regularne spotkania biznesowe. Finansowanie znów przygotowuje bank uzależniony od Skarbu Państwa. Jego prezes karnie przyjeżdża na rozmowy do biura PiS. Na dodatek główny partner inwestycji to biznesmen, który - jak pisze Tomasz Sakiewicz, dziennikarz skądinąd związany z PiS - jest właścicielem spółki ulokowanej w raju podatkowym, powiązanej z aferą Panama Papers.

Partie polityczne dostają w Polsce pieniądze z budżetu. W zamian mają być odgrodzone murem od biznesu. Prawo zakazuje im działalności gospodarczej, ale także użyczania siedziby partii na działalność biznesową. Stworzyliśmy w Polsce ten kosztowny system po to, żeby uniknąć korupcji. Nikomu nie wolno go omijać!

Mam nadzieję, że sprawą zajmie się na poważnie Państwowa Komisja Wyborcza. Z doświadczenia wiem, że PKW potrafi być bardzo skrupulatna. Kiedy zakładaliśmy Partię Razem, zrobiliśmy to uczciwie - ze składek. Nie sponsorował nas żaden państwowy ani prywatny bank. Na kampanię wydaliśmy, w porównaniu z innymi partiami, grosze. Mimo to PKW zakwestionowała nasze sprawozdanie, bo - jak to bywa z nowicjuszami - zrobiliśmy drobny błąd w jednym przelewie. Mam nadzieję, że teraz z równą wnikliwością zajmie się finansami PiS. Zasady powinny obowiązywać wszystkich.