Adrian Zandberg, partia Razem

i

Autor: Piotr Grzybowski Adrian Zandberg, partia Razem

Adrian Zandberg komentuje: Zrobieni w Trumpa

2017-07-07 19:29

Najpierw garść komplementów - w końcu z klientem trzeba się zakumplować. Warto wybadać, gdzie ma słaby punkt. Wszyscy traktują go per noga? W takim razie otaczamy go podziwem i szacunkiem. A może coś z rodzinnej historii? Kilka słów o bohaterstwie dziadka? Potem czas poszukać, co was łączy. Też nie lubisz obcych? Ekstra! No i te głupie pismaki, ciągle nas obu wyśmiewają. Sam wiesz, jak to jest, Andrzej...

Kiedy klient połknie haczyk, na stół trafia oferta. Oczywiście wyjątkowa, nówka sztuka nie śmigana. Może trochę kosztuje, ale to i tak "propozycja tylko dla przyjaciół"...

Używany samochód, gaz czy broń za grube miliardy - techniki sprzedaży są podobne. A Donald Trump to sprzedawca wybitny. Przed chwilą przybijał piątkę z arabskim szejkiem, przymykając oko na jego koneksje z terroryzmem. Teraz pozagrzewa Andrzeja Dudę do walki z "islamistami" i "zgniłą Europą". I tam, i tu opchnął swój towar.

Tylko co zyska na tej wizycie Polska? Ale tak konkretnie?

Nasz bilans gospodarczy ze Stanami wygląda słabo. Ameryka kupuje od nas tyle co kot napłakał i to się nie zmieni. 80 proc. polskiego eksportu trafia do Europy. Do Stanów - nieco ponad 2 proc. Trzy razy więcej sprzedajemy do malutkich Czech. O Niemcach, naszym głównym partnerze handlowym, nie ma nawet co wspominać.

A może dobry wujek z Ameryki dużo inwestuje? Też nie bardzo. Lwia część zagranicznego kapitału pochodzi w polskich firmach z Unii Europejskiej. Zza oceanu - ledwie kilka proc.

Dane są bezwzględne: Polska ma kluczowe interesy w Europie, nie za Atlantykiem. Tymczasem Trump najchętniej by nas skłócił z Niemcami i Francją, a samą Unię - osłabił. To żadna tajemnica, że Trumpowi silna Europa po prostu przeszkadza. Zwłaszcza że dawne supermocarstwo, na czele którego stoi, wciąż słabnie. I żadne zaklęcia o "czynieniu Ameryki wielką" tego nie zmienią.

Poważny kraj nie powinien się łapać na teatralne pochlebstwa. Niestety, polskie władze wolą łzawe szopki od nudnej kalkulacji ryzyka. Raz po raz popełniamy taki sam błąd. Parę lat temu dokładnie w ten sposób wpakowaliśmy się w bezsensowną wojnę w Iraku. Po co? Bo pan premier usłyszał kilka miłych słów od prezydenta USA, więc nie mógł go zawieść.

Trump zrobił sobie show dla amerykańskich mediów, wsiadł do boeinga i odleciał w siną dal. Zostawił nam mgliste obietnice bezpieczeństwa, trochę rakiet, rachunek za gaz i wkurzonych sąsiadów z Unii. Jemu się ta wizyta opłaciła. Polsce? Niekoniecznie.