Ta grupa to przedsiębiorcy, rozliczający się w oparciu o podatek liniowy. Zwykłych pracowników obowiązuje prosta zasada: zarabiasz więcej, wpadasz w wyższą stawkę podatkową. Ale wystarczy zarejestrować się jako przedsiębiorca, a jak za dotknięciem magicznej różdżki dostaje się ulgę. Można zarobić choćby i sto milionów – i nadal płaci się niską stawkę.
Dlaczego to niesprawiedliwe? Spójrzmy na panią Anię i panią Dominikę.
Pani Ania prowadzi drobną firmę. Firma – to dużo powiedziane. Pani Ania pracuje sama, nikogo nie zatrudnia. Wyciąga z tego średnio jakieś dwa tysiące. W gorszych miesiącach musi dopłacać, żeby nie było zaległości w ZUS-ie. Z trudem wiąże koniec z końcem, byle tylko dociągnąć do emerytury.
Pani Dominika też ma firmę – choć, uczciwie mówiąc, nie musi w niej za wiele robić. Tata niedawno przepisał na nią zyski z paru komercyjnych nieruchomości, więc co roku wpływa na jej konto kilka milionów złotych. Pani Dominika musi tylko podpisać fakturę i może wracać na swoje niekończące się wakacje.
Polskie państwo traktuje je – panią Anię i panią Dominikę – tak, jakby ich firmy były identyczne. Obie płacą taką samą stawkę podatku. Pani Ania nic na podatku liniowym nie korzysta. Pani Dominika – sporo.
Podatek liniowy to w praktyce przywilej dla najbogatszych. Korzysta z niego 80 proc. polskich milionerów. Kosztuje to Polskę olbrzymie pieniądze. Szacunki sprzed kilku lat, w oparciu o dane Ministerstwa Finansów, mówiły o 16 mld zł. To właśnie te pieniądze, których brakuje na zdrowie czy na podwyżki dla nauczycieli.
Niedawno w Polsacie starłem się na ten temat z posłem Pudłowskim z Koalicji Europejskiej. Ta sprawa mocno różni nas, Lewicę, od liberałów z Koalicji. My chcemy skończyć z przywilejami dla wielkiego biznesu i milionerów. Liberałowie uparcie bronią systemu, który się nie sprawdził, ale świetnie służy im samym, ich zamożnym kolegom i pani Dominice.
Często słyszę, że nie wolno opodatkować milionerów tak, jak pracowników, bo milionerzy „ciężko pracują”. A ci, którzy zarabiają mniej? Czy oni nie pracują ciężko? Tu nie chodzi, szanowni liberałowie, o to, kto ile pracuje, tylko o to, kto ile zarabia.
Sto złotych w portfelu pani Ani ma spore znaczenie. Pani Dominika takiej stuzłotówki nawet nie zauważy. System, w którym milioner płaci taką samą stawkę podatku jak sprzątaczka, nie jest sprawiedliwy. Podatki dla niezamożnych powinny być niższe, a dla milionerów – wyższe. Tak to działa w zachodniej Europie. I najwyższy czas, by zaczęło działać także u nas.