Adrian zandberg

i

Autor: Piotr Grzybowski

Adrian Zandberg o konferencji ws. Iranu: I po co nam to?

2019-02-08 5:00

W Warszawie za kilka dni rozpocznie się konferencja skierowana przeciwko Iranowi. Teoretycznie. W praktyce chodzi o osłabienie Unii Europejskiej na Bliskim Wschodzie. Po co się w to ładujemy?


To nie przypadek, że udziału w warszawskiej imprezie odmówiła szefowa unijnej dyplomacji, Federica Mogherini. Do Warszawy nie przyjedzie też większość unijnych premierów i ministrów spraw zagranicznych. Dla Europy ważny jest pokój na Bliskim Wschodzie i normalne relacje gospodarcze. To dlatego unijni dyplomaci pracowali nad porozumieniem z Teheranem. Trwało to długo i kosztowało wiele, ale Trump wyrzucił te zabiegi do kosza. Dla prezydenta USA zaognienie konfliktu to żaden problem. Bo przecież to nie do Stanów Zjednoczonych trafi fala uchodźców. I to nie Amerykanie tracą gospodarczo.

Trump chce wzmocnić rząd Izraela i Arabię Saudyjską. A czy my naprawdę tego chcemy? Do Warszawy przyjedzie łapówkarz Bibi Netanyahu – polityk, który zrobił sobie paliwo z brutalnego prześladowania Palestyńczyków. Premier Izraela stara się za wszelką cenę odwrócić uwagę wyborców od skandalu korupcyjnego. Rozgrzanie konfliktu z Iranem nadaje się do tego znakomicie.

Na konferencji pierwsze skrzypce będą grać Saudowie. To reżim, któremu po rękach cieknie krew – i jest to krew całkiem dosłowna. Saudyjska dyktatura od lat prowadzi zbrodniczą wojnę w Jemenie. Saudyjczycy mordują tam i głodzą cywilów. Na tej wojnie zginęły dziesiątki tysięcy jemeńskich dzieci. Niedawno Saudyjczycy urządzili prawdziwą rzeźnię w swoim konsulacie w Stambule. Ofiarą padł dziennikarz, który badał sprawę użycia w Jemenie broni chemicznej. Zaszlachtowano go na terenie placówki dyplomatycznej, a ciało porąbano na kawałki. Z takimi sojusznikami będzie się za chwilę obściskiwać polski minister spraw zagranicznych, pan Czaputowicz. Chętnie usłyszałbym, jakie moralne racje przemawiają za wspieraniem Saudów.

PiS twierdzi, że jesteśmy strategicznym partnerem USA. Ta konferencja świetnie pokazuje, że prawda jest inna. Partnera traktuje się po partnersku, nas Amerykanie traktują jak lokaja. Lokaj bywa przydatny: zorganizuje catering, weźmie na siebie zagrożenie terrorystyczne, skłóci się z unijnymi sąsiadami. Ale lokaja nie trzeba traktować poważnie. O tym, że Polska ładuje się w tę imprezę, świat dowiedział się więc nie od nas, tylko od szefa amerykańskiej dyplomacji. Przez świat przetoczyły się żarty o Polakach, media nazywają tę konferencję prześmiewczo „Układem Warszawskim”. Znów dajemy się traktować jak państwo zależne. I po co nam to?