Adrian Zandberg

i

Autor: Super Express TV

Adrian Zandberg: Po taniości

2018-07-14 8:59

Na papierze wszystko się zgadza - rząd może się chwalić "oszczędnościami", tym, że ostrożne wydaje pieniądze podatników. Tyle, że z roku na rok coraz mniej osób chce pracować na takich warunkach.

Dziewięć lat temu budżetówka ostatni raz zobaczyła normalną podwyżkę. Wtedy pretekstem do zamrożenia płac był kryzys finansowy. Kryzys dawno minął, Polska przeżywa boom gospodarczy, ale zaciskanie pasa na brzuchach pracowników weszło rządzącym w krew. Przez lata specjalizowała się w tym Platforma. PiS obiecywał zmiany, ale dla szeregowych urzędników niewiele się zmieniło. Rząd właśnie ogłosił, że w przyszłym roku znowu zamrozi im płace.

Oczywiście to nie tak, że nikt nie dostaje podwyżek. Dla kierowników - zwłaszcza tych nowych, z PiS-owskiego nadania - pieniądze na premie zawsze się znajdą. Ci, którzy są blisko władzy, mogą liczyć na godne pensje. Gorzej z "szeregowcami". Kiedy drożało jedzenie, ubrania, koszty mieszkań, ich pensje stały w miejscu. W rezultacie pożarła je inflacja.

Od czasu do czasu rząd zgadza się podnieść płace konkretnym zawodom. Pieniądze trafiają tam, gdzie sytuacja robi się naprawdę dramatyczna - albo tam, gdzie ktoś głośno upomniał się o swoje. Nie wszyscy mogą to zrobić. Wiele służb ma wpisany w umowę zakaz strajku, więc nie mają jak skutecznie zawalczyć o podwyżkę. Zresztą takie gaszenie pożarów to nie jest żadne rozwiązanie problemu. A budżetówka powoli tonie.

Na papierze wszystko się zgadza - rząd może się chwalić "oszczędnościami", tym, że ostrożne wydaje pieniądze podatników. Tyle, że z roku na rok coraz mniej osób chce pracować na takich warunkach. W służbach i inspekcjach pojawiają się kolejne wakaty. Po co ryzykować zdrowie i życie biegając za przestępcami, skoro zarobi się w ten sposób niewiele więcej niż minimalną? Czemu brać odpowiedzialność za życie i zdrowie ludzi, zarabiając mniej niż w innej, spokojniejszej pracy? Takie pytanie zadaje sobie wielu młodych ludzi. Państwo stało się niestety mało atrakcyjnym pracodawcą.

Wieloletnie mrożenie pensji przynosi konsekwencje. Widzimy to od lat w polskich szpitalach. Kiedy brakuje lekarzy i pielęgniarek, rosną kolejki, a jakość opieki leci na łeb, na szyję. Ten sam problem dotyka urzędów, służb i inspekcji. Działanie państwa zależy od tego, kto tam pracuje. Skoro Polska zatrudnia "po taniości", specjaliści idą szukać pracy gdzie indziej.