Adrian Zandberg

i

Autor: Super Express

Adrian Zandberg Razem w felietonie dla SE.pl: Lewica, prawica, płaca minimalna

2020-02-22 13:39

Małgorzacie Kidawie-Błońskiej należą się ukłony za uczciwość. W Sępólnie Krajeńskim kandydatka Platformy na urząd prezydencki powiedziała otwarcie, że jest przeciw podnoszeniu płacy minimalnej. W słowach, które mocno przypominały Leszka Balcerowicza, krytykowała świadczenia socjalne. Podobne tony można usłyszeć też w wypowiedziach Borysa Budki. Szef Platformy wymienia wśród swoich idoli twardych neoliberałów - Reagana i Thatcher.

Pewien lewicowy dziennikarz (są i tacy!) zapytał mnie, czy chciałbym za to panią Kidawę-Błońską skrytykować. Wręcz przeciwnie! To dobrze, że Platforma Obywatelska przestaje kluczyć i jasno prezentuje swoją wizję państwa. Dzięki temu demokraci mają realny wybór.

Za jakiś czas zdecydujemy, jak ma wyglądać Polska po PiSie. Nie ma co się czarować, opinie są różne. My na lewicy wierzymy w politykę prospołeczną. Chcemy demokracji, ale chcemy też wyższych płac, zdecydowanej ochrony pracowników przez państwo, sprawiedliwego opodatkowania koncernów. PiS nas wkurza swoim klerykalizmem, łamaniem praw kobiet i mniejszości. Irytuje nas też wysługiwanie się przez rząd zagranicznym korporacjom. To chcemy zmienić.

Ale są też ludzie, których w PiSie wkurza zupełnie coś innego. Dla neoliberałów najgorsze zło to 500+ czy wyższa płaca minimalna. Każda polityka socjalna to dla nich "rozdawnictwo", każdy podatek to "łupienie biznesu". Są też konserwatyści, którym nie w smak złagodzenie ustawy antyaborcyjnej czy odcięcie Kościoła od budżetu państwa. Do nich, jak rozumiem, kieruje swoją ofertę pani Kidawa-Błońska.

Różnica zdań pomiędzy lewicą i prawicą to rzecz normalna w każdej demokracji. Widać ją dobrze w sprawie płacy minimalnej. Neoliberałowie wierzą, że chcącemu nie dzieje się krzywda, więc pracodawca powinien móc płacić dowolne wynagrodzenie. Nie chcesz, nie bierz. Kluczową wartością jest dla nich wolność gospodarcza. W ich wymarzonym świecie ten, kto wygrywa, ma prawo do całej nagrody. A jeśli słabszy przegra z silniejszym, to jego problem. W końcu sam wykuł sobie ten gorszy los.

Lewica sądzi inaczej. Naszym zdaniem pracownik i pracodawca to nie są równie silne strony. W negocjacjach pracownicy są na słabszej pozycji, więc państwo powinno zadbać o to, żeby silniejszy nie wykorzystywał słabszego. Dlatego lewica jest za wysoką płacą minimalną - uważamy, że każdy, kto pracuje, ma prawo do godnego życia.  I że to prawo jest ważniejsze od pełnej wolności umów.

Tego sporu nie da się ignorować. Można go natomiast rozstrzygnąć przy urnach. Dzięki uczciwości pani Kidawy-Błońskiej będzie to zdecydowanie łatwiejsze.