Andrzej Stankiewicz

i

Autor: Onet Andrzej Stankiewicz

Andrzej Stankiewicz, publictysta Onet.pl: Prezydent Duda się miota. Nie ma strategii

2020-01-20 5:00

„Super Express”: – Zbliża się kampania prezydencka, coraz więcej kandydatów ogłosiło swój start, jako ostatnia z partii kandydata wskazała Konfederacja. Tymczasem Andrzej Duda jeździ po Polsce, ale ciężko powiedzieć, czy chce zabiegać o wyborców umiarkowanych, czy radykalnych. W piątek ostro wypowiedział się na temat tego, że nikt w obcych językach nie będzie Polaków pouczał…

Andrzej Stankiewicz: – Próżno tu doszukiwać się jakiejkolwiek strategii. Sama wypowiedź, jej język, jest niedopuszczalna. Bo prezydent mógł powiedzieć, że popiera reformę sądów, że nie zgadza się ze stanowiskiem Unii, ale sposób w jaki mówi jest nie do przyjęcia. Bo my możemy Unię krytykować, możemy się z nią nie zgadzać, ale stawianie wszystkiego na kursie kolizyjnym jest nie do przyjęcia. Bo geopolityczne uwarunkowania jasno wymuszają na nas bycie w Unii, bo alternatywą dla Zachodu jest Moskwa i Wschód. Warto o tym wiedzieć.
– Ale może tu jest właśnie strategia – chodzi o to, że tylko twardą retoryką Andrzej Duda może zmarginalizować radykalniejszą od PiS Konfederację?
– Żeby mówić o strategii, musielibyśmy mieć jakąś spójność działania. W przypadku Andrzeja Dudy tego nie ma. Jednego dnia prezydent wygłasza koncyliacyjne i pojednawcze wystąpienie podczas posiedzenia Sejmu i Senatu. A potem wygłasza swoje tyrady na temat sądownictwa. I tu też jest niekonsekwentny.
– W jakim sensie?
– W takim, że prezydent ostro mówi o konieczności dekomunizacji wymiaru sprawiedliwości, o sędziach będących spadkobiercami PRL. A jednocześnie sam awansował sędziego Józefa Iwulskiego. Sędziego jak najbardziej powiązanego z wymiarem sprawiedliwości PRL. Ta niekonsekwencja dotyczy zresztą nie tylko wymiaru sprawiedliwości. Andrzej Duda wiele mówił o komunistach i potrzebie rozliczeń, o sowieckiej okupacji, a potem jechał z Brudzińskim na rocznicę przełamania Wału Pomorskiego i chwalił bohaterstwo żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego. Z oddziałów, w których walczył Jaruzelski.
– No to wracając do kampanii wyborczej. W drugiej turze może być potrzebne każde poparcie. Nie tylko wyborców Konfederacji, ale też Lewicy. I w 2018 roku Andrzej Duda zawetował ustawę degradującą generałów Czesława Kiszczaka i Wojciecha Jaruzelskiego. Niektórzy odczytali ten ruch jako gest w kierunku lewicowego elektoratu właśnie w kontekście wyborów prezydenckich?
– Ale za tym nie poszły żadne czyny, bo nie widzieliśmy tutaj żadnych dalszych gestów wobec środowisk lewicowych, tylko ostrą retorykę. Pomijając już fakt, że gdyby Duda chciał budować też swoje poparcie w elektoracie bardziej lewicowym, wybrałby raczej tę młodą, perspektywiczną i nie obciążoną przeszłością grupę polityków. Tu widzimy raczej przykład totalnej niekonsekwencji. Bo prezydent mówi o potrzebie dekomunizacji, a jednocześnie wetuję ustawę o degradacji komunistycznych generałów. A przecież – niezależnie jak samą ustawę oceniamy – trudno o bardziej symboliczny gest w kierunku antykomunistycznego elektoratu niż degradacja generałów. I Duda to zawetował.
– A może ta niekonsekwencja jest lawirowaniem między elektoratem lewicy, PiS, Konfederacji?
– Jest raczej miotaniem się. Prezydent Duda jest niestabilny emocjonalnie i coraz bardziej to widać. Gdy w 2017 roku zawetował ustawy o Sądzie Najwyższym i KRS wiele osób myślało, że będzie to próba wybijania się na niezależność, że powstaną jakieś ustawy sądowe. Powstała raczej kopia tych we wcześniejszej wersji. Prezydent dał swoimi wetami jedynie wyraz swojej niechęci do Zbigniewa Ziobro. I zyskał trochę czasu i spokoju społecznego.
– Czy oznacza to, że prezydent Andrzej Duda może obawiać się o los swojej prezydentury?
– Odpowiedziałbym twierdząco, gdybym po drugiej stronie widział jakąkolwiek możliwość odebrania władzy obecnemu prezydentowi. Jednak nie widzę szans, by ktokolwiek z konkurencyjnych kandydatów mógł realnie zagrozić Andrzejowi Dudzie. Urzędujący prezydent jest silny słabością swoich rywali.
– Są opinie, że druga kadencja, jeśli oczywiście Duda zostanie wybrany, będzie inna niż pierwsza. Że prezydent wykorzysta kolejne pięć lat na budowanie swojej niezależnej pozycji, własnego zaplecza politycznego?
– Ale Andrzej Duda absolutnie nie jest zdolny do tego typu działań. To jest trochę jak z Bronisławem Komorowskim, który też nie miał żadnych zdolności do bycia liderem politycznym. Po zakończeniu kadencji Duda będzie co najwyżej istotnym – jako były prezydent – politykiem obozu PiS, ale na pewno nie jego liderem.