Białoruś: Bunt z telefonu

2020-08-07 5:02

W niedzielę wybory na Białorusi. Zwycięzcą zostanie zapewne ogłoszony, jak zawsze, ten sam człowiek. Ale coś u naszych sąsiadów zza Buga się zmienia. Chyba na dobre. Te wybory miały wyglądać jak zwykle. Słabi opozycyjni kandydaci, bez dostępu do mediów, ze społecznym zapleczem sięgającym niewiele dalej niż Grodno i Mińsk.

Władza używająca wszystkich instrumentów, żeby ustawić wynik. Na koniec otwarte represje. Wszystko przebiegało wedle planu, aż do ostatniego punktu. Opozycyjny kandydat, Siarhiej Cichanouski, został co prawda aresztowany przez mundurowych. Innemu kandydatowi odrzucono podpisy, a on uciekł z kraju przed groźbami. Ale ktoś jednak się zarejestrował. Oficjalną kandydatką została żona Cichanouskiego, Swietłana.
W sumie jest to dosyć filmowa historia: mama dwójki dzieci, nauczycielka, która dotąd nie angażowała się w politykę, rzuca wyzwanie reżimowi, bo chce, żeby mąż wrócił z więzienia do domu. Cichanouska słabo się wpasowuje w stereotypowy, depresyjny obrazek białoruskiej opozycji. I może dlatego udało jej się to, co było nieosiągalne dla poprzedników. Zmobilizowała ludzi.
Po Białorusi krąży “kobiecy triumwirat” - wraz z Cichanouską występuje żona kandydata-emigranta i niedoszła szefowa sztabu kolejnego (facet też siedzi w więzieniu). Wiece, wbrew wszelkim przewidywaniom, zaczęły zbierać wielotysięczne tłumy. Przekaz jest prosty: uwolnić więźniów i skończyć z represjami.
W tej nieprawdopodobnej historii dużą rolę odgrywa internet. Cichanouska trafia do wyborców przez komunikatory, bo tam reżimowa kontrola nie działa. To pouczająca historia dla tych, którym się marzy zamordyzm i likwidacja niezależnych mediów. Bez wyłączenia internetu to już niemożliwe. Nawet w kraju, w którym - jak na Białorusi - demokracja niemal od zawsze była fikcją. Przeciwnicy Łukaszenki obawiają się przede wszystkim właśnie wyłączenia sieci. Krąży plotka, że to miałby być sygnał do brutalnej rozprawy. Opozycjoniści studiują rozwiązania, których używali demonstranci w Hongkongu. Przygotowują się, żeby w razie blokady internetu tworzyć doraźne sieci przy pomocy telefonów.
Białorusinów, którzy chcą zmiany, jest sporo. Jak wielu? Trudno powiedzieć, ale mobilizacji, którą widać na wiecach opozycji, trudno nie zauważyć. Ale niezależnie od tego, czym się te wybory zakończą, Białoruś będzie już inna. W końcu, jak pisał pewien wielki rewolucjonista, pierwszy krok do zmiany to poznać się na własnej sile.

Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj