Joe Biden w sprawie Nord Stream 2 gra przeciwko Polsce i krajom naszego regionu? „To nie takie proste” - zwraca uwagę Adam Traczyk. „ Biden nie zniósł obowiązujących sankcji, lecz zdecydował się ich nie rozszerzać na spółkę Nord Stream 2 AG i jej prezesa” - mówi ekspert i dodaje, że „wobec determinacji Gazpromu, który mimo sankcji wznowił budowę, administracja Bidena uznała, że nie ma sensu stawiać sprawy na ostrzu noża i narażać na szwank relacji z Niemcami”. Adam Traczyk uważa, że choć ukończenie Nord Stream 2 jest dla Polski niekorzystne, nie powinno przysłaniać nam całego świata. Dlaczego? Czytajcie rozmowę z Adamem Traczykiem na temat polityki Joe Bidena i komentujcie!
„Super Express”: - Joe Biden dogadał się z Niemcami i USA nie będą blokować dokończenie budowy Nord Stream 2. Pojawiają się głosy o powtórce z nieszczęsnej polityki Obamy wobec naszej części Europy z czasów słynnego resetu z Rosją. Gdzieniegdzie słychać niemal o zdradzie Ameryki wobec Polski, do której Trump by nie dopuścił. Rzeczywiście?
Adam Traczyk: - To nie takie proste. Biden nie zniósł obowiązujących sankcji, lecz zdecydował się ich nie rozszerzać na spółkę Nord Stream 2 AG i jej prezesa. Sam Trump natomiast nie był głównym napędowym sankcji. Tę rolę pełnił Kongres. Do tego Amerykanie zreflektowali się odrobinę za późno – w momencie, gdy ukończono niemal 95 proc. gazociągu. Wobec determinacji Gazpromu, który mimo sankcji wznowił budowę, administracja Bidena uznała, że nie ma sensu stawiać sprawy na ostrzu noża i narażać na szwank relacji z Niemcami. Jednocześnie fizyczne ukończenie budowy nie oznacza, że automatycznie kolejnymi nitkami rurociągu na dnie Bałtyku od razu popłynie gaz. Negocjacje na linii Waszyngton-Berlin trwają. Dopiero, co w stolicy USA byli najbliżsi doradcy Angeli Merkel. Ona sama wybiera się do Waszyngtonu za miesiąc. Gdyby sprawa była już zamknięta te wizyty byłby zbędne.
- Pytanie, czy Polska mogła coś z tym zrobić? Rząd postawił wszystko na Trumpa i zignorował Bidena i teraz to się na nas mści? A może i tak to się musiało wydarzyć?
- Zacznijmy od tego, że Polska osiągnęła w sprawie Nord Stream 2 całkiem dużo. Prace nad rurociągiem zostały znacząco opóźnione, wzrosły też koszty jego ukończenia – zarówno finansowe, jak i polityczne. W międzyczasie uzyskaliśmy także korzystne orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE, które ogranicza wykorzystanie przepustowości lądowego przedłużenia Nord Stream 1. Można się spodziewać podobnej decyzji w sprawie NS2. Czy mogliśmy powstrzymać obecny rozwój wypadków? Wątpię.
- Dlaczego?
- Zablokowanie porozumienia między dwoma mocarstwami, a tymi są Stany Zjednoczone i Niemcy, jest poza zasięgiem naszej dyplomacji. Musimy bowiem pamiętać, że zarówno dla administracji Trumpa, jak i Bidena polityka sankcyjna w sprawie Nord Stream była przede wszystkim formą nacisku na Berlin. Trump nie robił nam przysługi atakując NS2, ale wykorzystywał nas do wywarcia większej presji na Niemcy z celem osiągnięcia z ich strony jak największych ustępstw. Negocjacje trwały bowiem cały czas, czego dowodem jest choćby list wystosowany przez niemieckiego wicekanclerza Olafa Scholza w którym oferował kupno amerykańskiego gazu w zamian za zniesienie sankcji. Naiwnością byłoby sądzić, że wybitny negocjator, dealmaker – jak sam o sobie myślał Trump – prędzej czy później nie zawrze układu z Berlinem.
- Dokończenie NS2 to tragedia dla Polski i naszej części Europy? Czy tylko jedna przeszkoda dla naszego bezpieczeństwa, do której nie trzeba przywiązywać zbyt dużej wagi?
- Nie ma co owijać w bawełnę. Ukończenie Nord Stream 2 jest dla Polski niekorzystne – zarówno pod względem gospodarczym, jako konkurencja dla naszych ambicji stania się gazowym hubem w tej części Europy, jak i bezpieczeństwa jako instrument umożliwiający zwiększenie rosyjskiej presję na Ukrainę, ale też Białoruś, a w skrajnie negatywnym scenariuszu w przyszłości może i na państwa bałtyckie, i Polskę. Jednocześnie Nord Stream 2 nie powinien przysłaniać nam całego świata.
- Gdzie szukać pocieszenia?
- Podstawą naszego bezpieczeństwa jest nasze członkostwo w NATO, co zasadniczo różni nas od Ukrainy, która znajduje się w szarej strefie pomiędzy Zachodem a Rosję. Nie mamy powodu, aby wątpić w wierność sojuszniczą Waszyngtonu. Nie bez znaczenia dla naszego bezpieczeństwa i jednocześnie fundamentem naszego dobrobytu jest natomiast przynależność do Unii Europejskiej. Wartość naszego handlu z Niemcami w 2020 roku wyniosła niemal 125 miliardów euro, co plasuje nas w pierwszej piątce partnerów handlowych Berlina. Zadaniem naszej dyplomacji jest więc teraz minimalizowanie strat. Zamiast kłaść się Rejtanem należy dbać o jak najlepsze relacje z naszymi partnerami w tej nowej rzeczywistości.
- Jak się w ogóle przedstawia stan relacji polsko-amerykańskich? Jeszcze niedawno słyszeliśmy, że nigdy nie były lepsze, bo Trump nas kochał. Biden już taki wylewny nie jest i do tej pory nie znalazł czasu na telefon do Dudy. Czy coś niepokojącego dla Polski z tego wynika?
- Decydenci w Warszawie chyba uwierzyli we własną propagandę o wyjątkowych relacjach z Trumpem, który mimo kilku miłych słów, traktował Polskę instrumentalnie. W efekcie zapomnieli, że naszym sojusznikiem są Stany Zjednoczone, a nie Trump. Rząd chyba ciągle nie wyszedł z szoku po – dodajmy: spodziewanej – wygranej Bidena. Ze strony Polski zabrakło pozytywnego, przyjacielskiego gestu wobec nowej administracji. Zamiast tego mieliśmy absurdalnie długie wstrzymanie się z gratulacjami i siermiężną nagonkę anty-Bidenową w mediach publicznych. Wypada mieć tylko nadzieję, że rząd szybko się zreflektuje, bo to Polska bardziej potrzebuje Ameryki niż Ameryka Polski. Mimo tego ochłodzenia nasze kluczowe interesy w sferze bezpieczeństwa nie są zagrożone – Amerykanie potrafią rozdzielić kwestie strategiczne od emocji.
Rozmawiał Tomasz Walczak