Mężczyzna jest świetnie znanym w Szczecinie biznesmenem. "Jestem przedsiębiorcą. Prowadzę hotel i kilka restauracji.
Buduję kolejny hotel. Wiosną miałem otworzyć moją nową restaurację w Szczecinie, ale już wiem, że nie otworzę. Straty które właśnie ponoszę są niewyobrażalne. Od ponad 20 lat daję zatrudnienie wielu pracownikom. Płacę podatki. Stroniłem od polityki, unikałem jakichkolwiek sporów, bo lubię ludzi. Wszystkich traktuję równo i z szacunkiem. Pana także wiele razy gościłem w mojej restauracji w Szczecinie i traktowałem z szacunkiem" - tak zaczyna swój list do Jarosława Kaczyńskiego Norbert Dąbek, który zwraca się do szefa PiS per "panie Jarosławie". Mężczyzna pisze, że "coś w nim pękło". "Zaproponowaliście firmom kredyty 5 tys zł. Czy Państwo jesteście poważni? Panie Jarosławie, czy Pan kiedykolwiek prowadził działalność gospodarczą? Bo mam wrażenie, że nie... Proszę Pana, wie Pan co można sobie kupić za 5 tys? Rasowego kota. Na pewno nie uratować firmę, w której pracują ludzie" - stwierdził wzburzony biznesmen.
ZOBACZ TAKŻE: Ujawniono treść listu Tuska. Porażające słowa, premier tego NIE WYTRZYMA
Dalej jest jeszcze ostrzej. "Nie mam zamiaru bezczynnie się przyglądać jak Pańskie osobiste obsesje rujnują mi życie i zaczynają rujnować życie milionów Polek i Polaków. Pan nie ma prawa bawić się w Boga, który będzie decydował o życiu i śmierci obywateli. Nie ma Pan prawa niszczyć firmy, którą tworzyłem tyle lat. Oczekuję od Pana, bo dziś jest Pan prezydentem, premierem i ministrem zdrowia, żeby wprowadził Pan stan klęski żywiołowej, który zamknie nas na miesiąc, po to, żebyśmy nie byli przez Was dożynani całe lato, jesień, a może nawet rok. Po to, żeby się Pan później nie rozpędził i nie wykorzystał środków przymusu, żeby nas w domach zatrzymać na bardzo długo, tak byśmy nie mogli w razie czego protestować, gdy będzie Pan łamał prawo" - nie owijał w bawełnę Norbert Dąbek.