Łukasz Pawłowski

i

Autor: Łukasz Pawłowski

Dr Łukasz Pawłowski dla SE: Amerykański rząd jest zadowolony z pani ambasador[NASZ WYWIAD]

2018-11-29 5:09

Wątpię że w tej sprawie chodzi o wartości. Administracja Trumpa w wielu poważniejszych sprawach przymyka oko na pogwałcenia rożnych wartości rzekomo bliskich Amerykanom. Dlatego, że jest to w interesie USA. Najlepszym przykładem jest sytuacja z Arabia Saudyjską. Władze tego kraju zleciły brutalne morderstwo dziennikarza, który był im nieprzychylny, a który pracował dla amerykańskiej gazety „Washington Post”. I co? Nie mamy żadnej wolty w stosunkach amerykańsko-saudyjskich, ponieważ prezydent Trump uważa, że to się Amerykanom nie opłaca - powiedział dziennikarzowi Super Exppressu socjolog, komentator amerykańskich wątków dr Łukasz Pawłowski. 

- „Super Express”: - Od kilku dni ambasador USA Georgette Mosbacher jest w Polsce języczkiem uwagi. Nie milkną echa po liście, który napisała do premiera Mateusza Morawieckiego, w którym poucza m.in, co wolno, a czego nie wolno mówić ministrom polskiego rządu ws. stacji TVN. Czy awantura będąca pokłosiem tej sytuacji zaszkodzi Polsce i partii rządzącej?

- dr Łukasz Pawłowski: - Nie sądzę, aby ta sytuacja miała na dłuższą metę poważne konsekwencje.

- Pomagać też nie pomaga.

- Owszem. To jeden z incydentów, więc uważam, że należy na niego patrzeć jak na pewien symbol tego, jak działa obecna administracja amerykańska i jaki ma do Polski stosunek, a nie coś co wywraca relację polsko-amerykańskie do góry nogami. Zamiast oburzać się na panią Mosbacher, ja bym zadał inne pytanie...

- Mianowicie?

- Dlaczego pani ambasador nie wykorzystała innych, bardziej dyskretnych kanałów, za pośrednictwem których mogła odezwać się do polityków Prawa i Sprawiedliwości?  Pisanie listu to był ostentacyjny i – prawdę mówiąc – upokarzający gest  względem najwyższych polskich władz, a tym samym także wobec Polski .

- Część osób nie wierzyła, że list amerykańskiej ambasador do polskiego premiera był autentyczny. Głównie z uwagi na literówki przy nazwisku premiera Morawieckiego oraz ministra Joachima Brudzińskiego, który także był odbiorcą pisma. Krytycy uważają, że to celowy zabieg. Pan także doszukuje się celowości w tym przypadku?

-  Literówki w oficjalnym piśmie adresowanym do premiera Mateusza Morawieckiego nie powinny się zdarzyć. Gdyby problem został załatwiony innymi kanałami na pewno nigdy by nie doszło do tak  kompromitującej sytuacji.

- Z drugiej strony jednak, kierowanie oficjalnego pisma do jednej z ważniejszych osób w państwie jest przecież dopuszczalne w dyplomacji.

- Oczywiście i rząd PiS nic z tym nie może zrobić. Podkreślam raz jeszcze, niezależnie od tego, cz ktoś lubi PiS, czy nie to sama sytuacja jest upokarzająca nie tylko dla rządu, ale dla państwa polskiego.

- Wydaje się, że ambasador USA jest bardziej energiczna niż jej poprzednik Paul W. Jones. Jednak fakt jest taki, że dziś to ona przemawia głosem Ameryki i jest jej reprezentantką. Wobec tego konsekwencje raczej jej nie dosięgną.

- Ma pani rację. W podobny sposób działa przecież jej przełożony. Nie widzę specjalnej różnicy stylu między stylem wypowiedzi prezydenta Donalda Trumpa a tym co mówi pani Mosbacher. Poza tym, że pani ambasador swoje działania odnosi do Polski a prezydent USA do tej pory mówił o Polsce pozytywnie, ale o innym państwom nie szczędził cierpkich słów. Administracja prezydencka na pewno nie skrytykuje pani Mosbacher za list napisany do polskiego premiera.

- Zwłaszcza, że oficjalne stanowisko obwieściła wczoraj rzeczniczka amerykańskiego Departamentu Stanu, która powiedziała, że: „Ambasador Mosbacher świetnie reprezentuje Departament Stanu i rząd Stanów Zjednoczonych w Polsce”. Nie ustosunkowała się natomiast do treści kontrowersyjnego listu.

- Jest to wyraźny sygnał, że amerykański rząd jest zadowolony z tako jak radzi sobie pani ambasador.

- Inaczej sądzą poszczególni reprezentanci naszego rządu…

- Trudno się politykom PiS dziwić – zostali potraktowani lekceważąco. Jest to tym bardziej przykre, że USA ma być naszym głównym sojusznikiem i rzekomo największym przyjacielem. Okazało się, że rząd PiS wpadł w pułapkę.

- Tzn?

- Stawianie tylko i wyłącznie na Stany Zjednoczone i kurczowe trzymanie się strony amerykańskiej przy tak nieprzewidywalnym prezydencie jak Donald Trump jest bardzo niebezpieczne i nieopłacalne. Dostajemy prztyczek w nos, bo nagle okazuje się, że nasza strategia jest wadliwa. Nigdy nie można się opierać tylko na jednej nodze. Zwłaszcza, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Rząd amerykański cały czas nam pokazuje, iż stawia na interesy i nie kieruje się żadnymi sentymentami. Donald Trump mówi o tym otwarcie, a politycy PiS niejednokrotnie Trumpa chwalili, kiedy krytykował inne państwa. Jeśli podoba im się ten styl uprawiania polityki, to muszą go brać z całym dobrodziejstwem inwentarza.

- Wróćmy raz jeszcze do sedna listu. Podczas gdy prawa strona oburza się na to, że ambasador Mosbacher strofuje polskich polityków w kontekście amerykańskiej stacji TVN to druga strona barykady twierdzi, że ambasador broni wolności mediów, która jest dla Amerykanów wartością.

- Wątpię że w tej sprawie chodzi o wartości. Administracja Trumpa w wielu poważniejszych sprawach przymyka oko na pogwałcenia rożnych wartości rzekomo bliskich Amerykanom. Dlatego, że jest to w interesie USA. Najlepszym przykładem jest sytuacja z Arabia Saudyjską. Władze tego kraju zleciły brutalne morderstwo dziennikarza, który był im nieprzychylny, a który pracował dla amerykańskiej gazety „Washington Post”. I co? Nie mamy żadnej wolty w stosunkach amerykańsko-saudyjskich, ponieważ prezydent Trump uważa, że to się Amerykanom nie opłaca. Natomiast jeżeli można stanąć w obronie interesów amerykańskiej firmy i ubrać to w słowa obrony pewnej wartości to nie dziwię się, że amerykańskie władze to robią. Szkoda tylko, że tak brutalnie i bez szacunku dla naszej strony.

- Pokazano nam nasze miejsce?

- Trochę tak.

- Co w zaistniałej sytuacji powinien zrobić rząd? Jak z tego wybrnąć?

- Przede wszystkim wyciągnąć wnioski. I zadać sobie pytanie, dlaczego doszło do tej sytuacji. Zwłaszcza, że uważamy, iż Stany Zjednoczone są naszym przyjacielem, od którego chcemy kupować broń i gaz.