Fundacja Alivia, która pomaga chorym na raka, alarmuje, że ich sytuacja bardzo się ostatnio pogorszyła. Z powodu epidemii 70 proc. z nich nie wie, gdzie i kiedy będą dalej leczeni. Tak właśnie jest z Markiem Sztabnickim, który mieszka w Białym Borze (woj. zachodniopomorskie). Od czterech lat leczy się na raka układu chłonnego. Jak pandemia wpłynęła na jego kurację? – W macierzystym ośrodku w Koszalinie nic się nie zmieniło. Ale gorzej jest z instytutem onkologii w Gliwicach, dokąd jeździłem na kontrole po przeszczepie komórek macierzystych – opowiada.
Pan Marek jeździł 550 km w jedną stronę, ale w Gliwicach miał znakomitą opiekę. Problemy pojawiły się, kiedy wybuchła pandemia, gdyż jego organizm nie ma odporności – zagraża mu COVID-19. Wtedy zaczęły się teleporady. Ostatnią odbył ponad pół roku temu – 26 czerwca – i kontakt z placówką się urwał. – Jestem odcięty od specjalistycznych badań i zaleceń – mówi Sztabnicki. – Jestem na chemioterapii podtrzymującej, która zakończy się w maju. Po niej wizyta w Gliwicach będzie niezbędna – dodaje.
Fundacja Alivia zbiera środki na leczenie pana Marka. Choremu przyda się każdy grosz. Pieniądze można wpłacać poprzez stronę internetową skarbonka.alivia.org.pl/marek-sztabnicki/
Z badań Fundacji opartych o ankiety wypełniane przez chorych oraz przedstawicieli personelu medycznego wynika, że podczas epidemii aż co trzeci chory miał odwoływane lub przekładane terapie, badania czy wizyty.
Polecany artykuł: