onkologia

i

Autor: źródło RCO

DRASTYCZNA prognoza profesora onkologii. "Więcej pacjentów w 4 stadium zaawansowania raka"

2020-07-12 16:17

- Szpitale cały czas pracują w trybie zaostrzonego reżimu sanitarnego, dodatkowo wdrażają zmiany organizacji pracy, aby udzielić pomocy każdemu pacjentowi. Pacjenci nie powinni się niczego obawiać, dużo groźniejsze jest pozostanie w domu i niepodjęcie leczenia - mówi "Super Expressowi" szef Polskiego Towarzystwa Onkologicznego prof. Adam Maciejczyk.

- Pojawiają się informacje, że wskutek pandemii koronawirusa w niektórych placówkach onkologicznych podwoiła się liczba przyjęć. Dlaczego?

- Prof Adam Maciejczyk: Liczba przyjęć zaczęła wzrastać wraz z początkiem czerwca, kiedy Ministerstwo Zdrowia ogłosiło powolne „odmrażanie” opieki zdrowotnej. Obecnie placówki onkologiczne muszą przyjąć zarówno pacjentów, którzy odwoływali wizyty między marcem a majem, oraz nowych pacjentów. W związku z tym nakładają się wizyty pacjentów z czasu izolacji społecznej oraz nowych, u których właśnie zdiagnozowano chorobę nowotworową.
– Czy to jest jednak bezpieczne?

– Szpitale cały czas pracują w trybie zaostrzonego reżimu sanitarnego, dodatkowo wdrażają zmiany organizacji pracy, aby udzielić pomocy każdemu pacjentowi. Pacjenci nie powinni się niczego obawiać, dużo groźniejsze jest pozostanie w domu i niepodjęcie leczenia.  

– Czy można stwierdzić, że brak przyjęć(w czasie pandemii) pacjentów onkologicznych spowodował ich gorszą kondycję?

– Już w kwietniu alarmowaliśmy, że paraliż opieki zdrowotnej spowoduje wzrost liczby pacjentów z zaawansowaną chorobą nowotworową. Zablokowanie przyjęć na poziomie lekarzy Podstawowej Opieki Zdrowotnej i APS spowodowało spadek nowych pacjentów z kartą DiLO (karta diagnostyki i leczenia onkologicznego) aż o 50 proc.. Spadek ten w żadnym wypadku nie oznaczał niestety, że przestaliśmy chorować na nowotwory. Nie wiemy na razie jak duży jest to problem, ponieważ zobaczymy to dopiero za kilka miesięcy, kiedy zaczną spływać dane o pacjentach przyjętych zaraz po odmrożeniu opieki zdrowotnej. Przypuszczamy, że będziemy mieli więcej pacjentów w III i IV stadium zaawansowania, którzy mają mniejsze szanse na wyleczenie. Niestety choroba nowotworowa rozwija się bardzo szybko i za jakiś czas może okazać się, że ofiar tej pandemii jest znacznie więcej. 

– Wiele mówiło się o tym, że po zakończeniu I fali epidemii będziemy borykali się z masowymi zgonami pacjentów onkologicznych. To prawda?

– Takie analizy poznamy zapewne dopiero za rok. Pacjenci, którzy było w trakcie leczenia, kiedy wybuchła pandemia, byli cały czas pod dobrą opieką. Tak było w dużych placówkach onkologicznych. Z pacjentami leczonymi w trybie ambulatoryjnym w stałym kontakcie byli koordynatorzy opieki onkologicznej. Dzwonili, odpowiadali na pytania, pomagali zorganizować telekonsultacje. To bardzo uspakajało osoby, które myślały o tym, aby zrezygnować z terapii. Pacjenci hospitalizowani mieli kontynuowane leczenie. Jedyną niedogodnością był zakaz odwiedzin przez bliskich, ale wszyscy rozumieli, że chodzi o względy bezpieczeństwa. Reżim sanitarny nadal jest utrzymywany, dbamy o to, aby nie doszło do zakażenia nikogo z personelu medycznego i pacjentów. zakażenie osoby personelu medycznego czy pacjenta oznacza wyłączenie danego oddziału na 2 tygodnie. systematyczne testowanie personelu zapobiega paraliżu całego szpitala.

– Co zrobić, gdy pacjenci mieli odwoływane wizyty?

– Największym wyzwaniem będzie teraz sprawne zarządzenie nowymi i wcześniej odwołanymi wizytami w szpitalach, przy zachowaniu wszystkich procedur bezpieczeństwa sanitarnego. Stosowanie procedur znacznie opóźnia przyjmowanie pacjentów, dlatego aby żaden nie został bez opieki szpitale musza wprowadzać zmiany organizacyjne. Kluczowe jest zarządzenie kolejkami do poradni onkologicznych, które z pewnością się pojawią. Tutaj również obowiązują nas procedury sanitarne, m.in. w poczekalniach pacjenci muszą mieć zapewniony odstęp między sobą i powinni przychodzić bez osób towarzyszących. W tym celu należy prowadzić elektroniczne umawianie wizyt oraz zarządzać nimi w taki sposób, aby pacjenci nie tłoczyli się na szpitalnych korytarzach. Tam, gdzie to możliwe należy utrzymać wizyty w formie telekonsultacji, a kontakt bezpośredni z pacjentami ograniczyć do niezbędnego minimum. Chodzi np. o udostępnianie wyników badań, czy udzielanie informacji w sprawie kolejnych wizyt – wszystkie te czynności z powodzeniem można realizować w trybie zdalnym. Przed przyjęciem na oddział chirurgii onkologicznej należy przeprowadzać tzw. triaż (sprawdza się, czy pacjent nie jest zakażony koronawirusem). Poza tym pacjenci powinni przychodzić szpitala na konkretną godzinę, a nie wszyscy na raz. Maksymalne grupy to 5-7 osób. modyfikowane muszą być też godziny pracy poradni, pracowni i oddziałów. Wydłuża się ich prace, aby przyjmować pacjentów zgodnie z wymogami sanitarnymi.

– Jakie są największe potrzeby szpitali onkologicznych oraz ich pacjentów? Czego Pana zdaniem brakuje w takich miejscach?

- Procedury onkologiczne są procedurami ratującym życie. Duże placówki onkologiczne jako jedne z nielicznych funkcjonały przez cały okres I fali pandemii. To oznaczało konieczność zakupu środków ochrony osobistej, finansowania testów, postawienia śluz epidemicznych, zatrudnienia dodatkowego personelu, itp. Ponadto, pandemia przyspieszyła ucyfrowienie opieki onkologicznej, jednak to również wiązało się z dużymi nakładami finansowymi. To są ogromne dodatkowe koszty po stronie szpitali. Będzie to wymagało w najbliższym czasie wsparcia finansowego ze strony budżetu państwa, w celu utrzymania ciągłość i bezpieczeństwo opieki onkologicznej.