Polacy są narodem na dorobku, który nie stroni od przysłowiowego dymka oraz kieliszka wódki czy butelki piwa. Każdy, nawet niewielki wzrost cen używek, powoduje wzrost szarej strefy. I mniejsze zyski przedsiębiorstw produkujących i sprzedających legalne trunki. Nic więc dziwnego, że zapowiedziana tydzień temu przez rząd 10-proc. podwyżka akcyzy, skutkująca wzrostem ceny za pół litra wódki o 1,40 zł, wywołała szok u producentów mocnych alkoholi.
– O planowanej podwyżce akcyzy o 10 proc. na wszystkie kategorie alkoholi dowiedzieliśmy się z mediów. To nie było konsultowane z branżą. Jesteśmy zaskoczeni i totalnie nieprzygotowani. Przez dwa miesiące wierzyliśmy, że podwyżka wyniesie 3 proc. Między 3 a 10 jest kolosalna różnica, w związku z czym spodziewamy się dużych turbulencji rynkowych – podkreśla Andrzej Szumowski.
Poza branżą spirytusową ucierpieć mogą też zwykli Polacy, konsumenci napojów wyskokowych. – Jedno z niebezpieczeństw drastycznej podwyżki to wzrost szarej strefy. Spodziewamy się wzrostu ilości nielegalnego alkoholu na rynku. Chodzi o wzrost przemytu, o bimbrownictwo i produkcję innych alkoholi z nielegalnego pochodzenia – ostrzega prezes Polskiej Wódki. – Szara strefa, w tym mafia, nie odpowiada za bezpieczeństwo, dlatego istnieje ryzyko dla zdrowia i życie konsumentów – dodaje.