Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Duda czy Trzaskowski? Walczak: Wybory jeszcze nigdy nie były tak nieprzywidywalne. Wybory 2020

2020-07-06 7:29

Przed nami ostatni tydzień kampanii. Tydzień absolutnie kluczowy, bo sondaże podpowiadają, że przewaga tego czy innego kandydata wisi na włosku, więc ostra walka o każdy głos wejdzie w fazę godną wojny totalnej. Nie jest nawet pewne, czy w niedzielny wieczór któryś z nich będzie mógł z przekonaniem ogłosić swoje zwycięstwo, bo wyniki exit poll będą zapewne na granicy błędu statystycznego.

Zasadniczo chyba jeszcze nigdy nie mieliśmy wyborów, których wynik byłby tak nieprzewidywalny. Sytuacja przypomina front zachodni z czasów I wojny światowej. Obaj kandydaci solidnie okopani są na swoich pozycjach i dziś walka toczy się o każdy metr ziemi niczyjej, a walka o zdobycie terenu jest niezwykle brutalna i wyniszczająca, i do ostatniej chwili nie będzie rozstrzygająca.

By dodać sprawie większego dramatyzmu, obaj kandydaci nie są do końca pewni, na czym stoją. Wpływ na ostateczny wynik wyborczy ma tyle niewiadomych, że trudno budować jakąś wymyślną strategię. Obaj kandydaci zarzucają sieci szeroko. Andrzej Duda uderza w gomułkowską antyniemiecką nutę, strasząc, że Berlin chce nam wybrać prezydenta, znów wraca do kwestii osób LGBT oraz wieszczy koniec prospołecznej polityki, jeśli wygra Trzaskowski. Wszystko to uzupełnione jest opowieścią o zachodnim dobrobycie, wielkich inwestycjach, które mają go gwarantować i przekonaniu, że nigdy nie będzie nam się żyło lepiej.

Rafał Trzaskowski korzysta na zamieszaniu wokół sprawy ułaskawienia przez prezydenta ojca molestującego swoją córkę, choć sam sobie tym rąk nie brudzi. Gra na społecznym gniewie przeciw rządom PiS, wykrzykując na wiecach „mamy dość!”, odcina się od progresywnych postulatów zrównania praw osób LGBT, do kampanii włącza żonę, która ma przekonać do niego kobiecy elektorat, mówi o aferach PiS, obiecuje niskie podatki, naprawę usług publicznych.

Jednym słowem dla każdego coś miłego ze strony jednego i drugiego z nadzieją, że każdy z tych i wielu innych elementów będzie doskonałą przynętą na zdezorientowanych wyborców. Sami zresztą nie wiedzą, co zadziała, bo nie wiadomo, kto do wyborów pójdzie, kto będzie w stanie zagłosować, jak zagra geografia wyborcza, jakie znaczenie będzie miała demografia, co będzie ważniejsze: stabilizacja czy chęć zmiany. A przecież zmiennych jest jeszcze więcej. Co się wydarzy za tydzień? Tego nie wie nikt.