Na infekcję spowodowaną koronawirusem zachorowało już na 82,6 tys. ludzi. Chiński wirus nie dotarł jeszcze do Polski, ale dotyka naszą gospodarkę. – W wielu krajach zaleca się ograniczenie wyjazdów turystycznych. Boleśnie dotknie to hotele, gastronomię i przewoźników – tłumaczy ekonomista Marek Zuber (48 l.).
Będziemy rzadziej jeździć na zagraniczne wczasy, a czy zaczniemy korzystać z polskich kurortów? Marek Zuber w to wątpi, bo nie będziemy mieli ochoty na wypoczynek. – Kiedy jest jakiś kryzys to nigdzie nie jeździmy. Nie chodzimy też do sklepów. Ucierpieć może nawet handel internetowy – ostrzega Zuber.
Grozi nam więc zahamowanie konsumpcji - siły napędowej polskiej gospodarki. Może też spaść produkcja w fabrykach, bo nie mają części z Chin.
– Gospodarce zaszkodzi też panika. Wydarzenia w Chinach oddziałują na rynki, bo ludzie kierują się emocjami. We Włoszech ludzie rzucili się do sklepów i podrożała żywność. U nas zdrożały już maseczki, chociaż ich skuteczność jest wątpliwa – podkreśla Robert Gwiazdowski (60 l.), adwokat i komentator gospodarczy.