Krzysztof Bosak

i

Autor: TOMASZ RADZIK/SUPER EXPRESS Początek kampanii! Bosak chce... przyciągnąć do siebie KOBIETY!

Galopujący Major: Konfederację powstrzyma tylko nowy Petru

2020-07-02 19:32

Lubimy te kawałki, które znamy. A jak już je znamy z historii, to w ogóle jesteśmy ekspertami. W końcu wszyscy specjalizują się w Republice Weimarskiej, bo oglądali np. „Stację Berlin”, prawda? Więc wedle tej lubianej melodii, to media antypisowskie wywindowały poparcie dla Krzysztofa Bosaka. Tyle że to nie tak. Tyle że jest odwrotnie.

Otóż Krzysztof Bosak był akurat najbardziej sekowanym politykiem w mediach od lat. Nie zapraszał go prawie w ogóle TVP, bo jego ruch jest konkurencją dla PiS. Za to TVP zapraszała posłów Lewicy, bo ci trafnie punktowali liberalne rządy PO (i chwała im za to). Nie zapraszały też często Bosaka media liberalne, bo zaraz w centrolewicowym obiegu medialnym zaczynał się krzyk. A już Brauna i Korwina zapraszano tylko po to, by zrobić cyrk i dziwowisko. Zresztą po każdym marszu niepodległości liberalne media miały kaca, więc po kilku dniach tłumaczeń, zwykle jeden kwartał Bosak miał szlaban.

To spowodowało, że radykalnie prawicowi politycy, po pierwsze, postanowili się zjednoczyć. A po drugie, zaczęli szukać innych kanałów dojścia do wyborców. Zjednoczyli się, bo wiedzieli, że w momencie, gdy zdobędą te 7 proc., to będą ważyć tyle, że już muszą być zapraszani do mediów. Stąd wygładzenie języka, tzw. „garniturowanie” i skupienie się na przekazie libertariańskim. Odcinanie od mainstreamowych mediów spowodowało z kolei, że musieli szukać nowych kanałów dystrybucji. Postawili więc ze wszystkich sił na Youtube i fejsie, co akurat przy antysystemowych poglądach jest dość trafną strategią. I w ten sposób dotarli do młodych ludzi. Być może mogliby w tej swojej niszy dostać łomot, ale żeby był łomot, musiałby ich ktoś łomotać. A na lewicy obowiązuje zasada no-platform, więc nikt ich poglądów przez lata nie prostował.

Oczywiście polityka no-platform ma sens, gdy możesz ją mediom narzucić. Tyle, że nie narzucisz tego, gdy masz takie same poparcie jak ci, których chcesz od mediów odcinać. A już na pewno nie wtedy, gdy twój kandydat na prezydenta dostaje 3 razy mniej od Bosaka. Więc nie dość, że no-platform jest matką strategii Konfederacji w social mediach w ostatnich latach, to teraz już w ogóle nie ma szans działać. Bo kto będzie słuchał lewicowego mikrusa z 2-proc. poparciem?

W ramach piosenki, którą znamy, słyszymy także, że oto tylko lewica zatrzyma faszyzm. Otóż nie, nie zatrzyma. Jeśli PIS nie zdobędzie większości w 2023 roku, to będzie musiała się lewica zdecydować: albo wejść w egzotyczną koalicję z antyPiS z Bosakiem, czyli dać Bosakowi ministra. Albo nie wejść, czyli zmusić Bosaka do koalicji z PiS, czyli też dać Bosakowi ministra. Słowem, czegokolwiek nie zrobi lewica, Bosak i tak będzie ministrem.

Czy jest ktoś, kto zatrzyma Konfederację? Cóż, owszem jest. Pokazuje to nam najnowszy sondaż IBRiS, wedle którego 1/3 wyborców Konfederacji pójdzie głosować na Trzaskowskiego, a 2/3 pójdzie głosować na Dudę. To dość oczywisty podział: 1/3 to zwolennicy Korwina-Mikkego, a pozostałe 2/3 to narodowcy. Chcecie zatrzymać Konfederację? Zróbcie neoliberalną partię nowego Petru akurat taką, żeby zabrała te 2-3 pkt. proc. Konfederacji, tym samym spychając narodowców pod próg wyborczy.

Ale zdaje się, że póki co, nikt o tym nie mówi, a najnowszym pomysłem na zatrzymaniu Bosaka, jest częstsze cytowania Karola Marksa. Hmm jak myślicie, co może pójść nie tak?