Wybory, urna wyborcza, głosowanie

i

Autor: archiwum se.pl

Galopujący Major o wyborach samorządowych: Pijany wujek ma problem

2018-11-07 5:00

Siedlce, Mielec, Elbląg, Konin, Kielce, Radom, Włocławek, ale też Biała Podlaska czy nawet Nowy Sącz – wszystko to miasta, w których PiS poległ z kretesem w drugiej turze. Na 108 tzw. prezydenckich miast PiS będzie rządził w zaledwie… 6. Przy czym największe z nich do Zamość zajmujące zaszczytne 61. miejsce pod względem ludności. Oto skala porażki wyborów, rzekomo przez PiS wygranych.

Jak to się stało? Co spowodowało, że nagle, po tak znakomitych sondażach, miasta i miasteczka po prostu wyrzuciły PiS za drzwi i to nawet – o zgrozo! – w pisowskich matecznikach? Zdaniem niektórych spowodowała to groźba Polexitu, zdaniem innych zjednoczenie opozycji. Zdaniem jeszcze innych słabość PiS w terenie. Tymczasem problem jest o wiele większy. Otóż ta władza gnije. Gniją wszystkie trzy najważniejsze filary, na których zbudowana jest cała koncepcja Prawa i Sprawiedliwości. Koncepcja, która zakłada, że oto przyjdzie uczciwy, ale surowy wujek i odbierze złym, a rozda skrzywdzonym. Koncepcja będąca miksem konserwatywnej surowości dla wrogów i lewicowej wrażliwości na krzywdę. Koncepcja nieprzekupnego szeryfa. Koncepcja Robin Hooda z różańcem.

Gnije uczciwość.

Po trzech latach rządów skala pisowskiego szabrownictwa jest już tak wielka, że rozdawanie swoim milionowych kwot, posad, pensji, premii, dofinansowania w rzekomo uczciwych konkursach jest kwitowane wręcz wzruszaniem ramion. A przekupywanie PSL posadami w spółkach energetyczno-paliwowych to oczywista oczywistość. Zwolennik PiS powie, że to dobrze, iż PIS nie jest grillowany za każdą pracę dla kochanki w spółce, ale mało kto rozumie, że PIS jest już dziś synonimem nepotyzmu i korupcji, tak jak kiedyś była nią Platforma. Po prostu wszyscy – i przeciwnicy i zwolennicy – wiedzą, że pisowcy traktują kraj jak prywatny folwark. A szczególnie widać to na prowincji, gdzie vox populi jest wyjątkowo uczulony na każde stanowisko rozdawane swoim.

Gnije rozdawnictwo

Lewica nie znosi tego słowa, ale w przypadku PiS jest ono dość adekwatne. PiS nie traktuje bowiem transferów socjalnych jako słusznego mechanizmu wyrównywania nierówności, ale jako swoistą łapówkę zapewniającą spokój w sondażach. Problem w tym, że z jednej strony 500 Plus niczym autostrady się opatrzyło i jest traktowane jako coś oczywistego, a z drugiej PiS nie ma w zanadrzu równie mocnej, socjalnej karty. Ani rachityczne Mieszkanie Plus, ani Wyprawka PluS nie zawładną wyobraźnią wyborców, a przy tej skali pisowskiego szabrownictwa i kolejnych podwyżek i mikropodatków wyglądają wręcz żałośnie. Znamienne było to, że przegrywali ci prezydenci, którzy non stop dostawali na miejscu ogromne wsparcie od obiecujących złote góry ministrów. Istnieje w polityce – wzięte ze świata telewizji – pojęcie „dżampnięcia sharka”, oznaczające utratę wiarygodności na skutek przedobrzenia. Obietnice PiS były więc takim dżampnięciem. PiS przestał się jawić jako bogaty wujek rozdający prawdziwe cukierki, a zaczął jako pijany wujek obiecujący wszystko i wszystkim. A takiego wujka może i się wysłucha, ale raczej nie daje mu się kluczyków do samochodu.

Gnije skuteczny odwet

Po trzech latach boksowania z układem, wymiarem sprawiedliwości, mafią nikt ważny nie został skazany. Sądy nadal są nieodzyskane, a sposób, w jaki TSUE pacnął PiS, wskazuje, że pisowski wujek jest nie tyle pijany, co na ten moment potrafi się jedynie przechwalać. Przesłuchania przed komisjami stały się cyrkowym widowiskiem, po którym to PiS a nie przesłuchiwani mają się tłumaczyć. PiS ma Sejm, Senat, prezydenta, prokuratora, Trybunał, prezesów sądów, a wciąż „nie potrafi tych złodziei powsadzać do pierdla”. Pisowski wujek przestał być groźny, a zaczyna być groteskowy. A to dla partii surowego szeryfa prosta droga do katastrofy.

Oczywiście, to nie jest tak, że PiS w tych wyborach odebrał same złe wiadomości. Owszem, wybory były raczej plebiscytem przeciwko PiS. Stąd tak wielki sukces kandydatów niezależnych. Ale to jednocześnie oznacza, że Koalicja Obywatelska doszła do sufitu i wciąż nie ma skąd czerpać. Lewica wciąż jest rozdrobniona, a poprzez koalicje w sejmiku można korupcją polityczną dokonać dekompozycji PSL.

PiS ma jednak kilka ogromnych problemów na czas najbliższych kampanii.

Po pierwsze, kalkulacja polityczna podpowiada, że powinien zwrócić się w stronę centrum, ale taka nagła wolta będzie dla centrum niewiarygodna i może spowodować odpływ wyborców do radykalnych: Jakubiaka, Kukiza, narodowców, Korwina. Każdy – zwłaszcza gwałtowny – rozkrok ma swoje granice. Po drugie, już teraz PiS ma problem z kadrami, a sytuacja, w której kolejna kadencja wcale nie jest taka pewna, oznacza, że cały aparat biurokratyczny się wstrzyma i będzie czekał. A nuż władza się zmieni. Dotyczy to zwłaszcza sędziów, policjantów a nawet służb specjalnych. Po trzecie, cały system jedynowładztwa opiera się na podporządkowaniu autorytetowi Kaczyńskiego. Przy utrzymaniu tendencji spadkowej może się okazać, że PiS nie tylko za dwa lata straci prezydenta, ale wcześniej Zjednoczona Prawica spod sztandaru Gowina i Ziobro nie okaże się aż tak zjednoczona.

Tak, czy inaczej wyścig nabiera tempa, bo chociaż te wybory nie obaliły PiS, to jego wrogom dały nadzieję i pokazały słabe punkty nowogrodzkiego olbrzyma.