Jarosław Pinkas

i

Autor: Andrzej Zbraniecki

Koronawirus: Szef GIS o wzroście zachorowań. Czy powinniśmy panikować?

2020-08-03 7:15

Nie jest prawdą, że jest zbyt mało testów. Przeciwnie, w Polsce wykonujemy dużo badań przesiewowych. Polegają one na tym, że badamy np. wszystkich pracowników danego zakładu pracy, np. kopalni. Dzięki temu wyłapujemy przypadki bezobjawowe. W zdecydowanej większości krajów bada się tylko pacjentów, którzy zgłoszą się z konkretnymi objawami, takimi jak gorączka, kaszel czy duszność – z Jarosławem Pinkasem, Głównym Inspektorem Sanitarnym, rozmawia Przemysław Harczuk.

„Super Express”: – Ponad 600 zakażeń koronawirusem przez kilka dni pod rząd, 550 w niedzielę. Tak źle nie było od początku pandemii. Czy można stwierdzić, że przegrywamy walkę z epidemią?


Jarosław Pinkas: – Faktycznie w ostatnich dniach obserwujemy istotny wzrost wykrytych przypadków zakażeń wirusem SARS-CoV-2. To niepokojące zjawisko, ale warto w tym miejscu zauważyć, że jest ono związane z występowaniem kilku dużych ognisk zachorowań, głównie w trzech województwach – śląskim, małopolskim i mazowieckim. Wskaźniki alarmowe pokazujące dużą liczbę przypadków (powyżej dziesięciu na dziesięć tysięcy ludności) obserwujemy tylko w 23 z 380 powiatów, w dominującej części jest to Śląsk (osiem powiatów kopalnianych), Wielkopolska (cztery powiaty związane z ogniskami w zakładach pracy), Mazowsze (trzy powiaty związane z ogniskami głównie w placówkach medycznych).


– Tyle, że ten wzrost zakażeń zbiega się w czasie z wyborami prezydenckimi w Polsce. Głosowanie było 29 czerwca i 12 lipca, frekwencja szczególnie w drugiej turze była ogromna…


– Jak już wspomniałem, zakażenia miały miejsca w konkretnych miejscach, powiatach. Tymczasem druga tura wyborów odbyła się przecież w całej Polsce. A więc hipotezy o powiązaniu zachorowań z przeprowadzoną 12 lipca drugą turą wyborów prezydenckich nie znajdują pokrycia w faktach.


– Ale przyzna pan, że czasowo powiązanie z wyborami wydaje się naturalne?


– Właśnie nie. Hipoteza o powiązaniu wyborów prezydenckich ze wzrostem zakażeń jest błędna także z punktu widzenia biologii wirusa.


– To znaczy?


– Warto przypomnieć, że okres wylęgania wirusa wynosi od dwóch, do czternastu dni, średnio pięć dni. Objawy zakażenia (jeżeli oczywiście wystąpią, bo nie zawsze tak się dzieje) pojawiają się najczęściej po pięciu – siedmiu dniach od kontaktu z osobą zakażoną. Przypomnę, że wybory prezydenckie odbyły się 12 lipca. A więc jeżeli byłby jakikolwiek związek pomiędzy głosowaniem, a liczbą potwierdzonych przypadków zakażeń, to wysyp powinniśmy obserwować między 19 a 24 lipca. Tu wzrost ma miejsce później.


– Jednak są wątpliwości, czy na pewno głosowanie w wyborach było w pełni bezpieczne, jak zapewniał rząd?


– Wybory zostały przeprowadzone z zachowaniem maksymalnego rygoru sanitarnego. Lokale wyborcze były regularnie wietrzone i dezynfekowane. Obywatele oddający głos dezynfekowali ręce, mieli maseczki lub przyłbice, podobnie członkowie komisji wyborczych. Bardzo dbano o to, by zachować dwumetrowy dystans. Sam proces oddania głosu w lokalu wyborczym trwał krócej niż piętnaście minut. Piętnaście minut w odległości mniejszej niż 1,5- 2 metry to w epidemiologii definicja bliskiego kontaktu. Ona pokazuje nam poziom ryzyka zakażenia. W przypadku wyborów prezydenckich nie miało to miejsca. A więc głosowanie było bezpieczne.


Andrzej Sośnierz, poseł z Porozumienia, a więc koalicjant Prawa i Sprawiedliwości bardzo mocno krytykuje rząd i jego działania w sprawie koronawirusa. Zarzuca, że za mało jest robionych testów, że rząd sobie nie poradził, SANEPID jest niewydolny?


– To nietrafione zarzuty. Skala i struktura zachorowań jest w Głównym Inspektoracie Sanitarnym monitorowana na bieżąco. Nie jest prawdą, że jest zbyt mało testów. Przeciwnie, w Polsce wykonujemy dużo badań przesiewowych. Polegają one na tym, że badamy np. wszystkich pracowników danego zakładu pracy, np. kopalni. Dzięki temu wyłapujemy przypadki bezobjawowe.


– No tak, ale jest przekonanie, że u nas testów robi się mniej, a przypadków koronawirusa jest coraz więcej?


– To nieprawda, ponieważ w zdecydowanej większości krajów bada się tylko pacjentów, którzy zgłoszą się z konkretnymi objawami, takimi jak gorączka, kaszel czy duszność. W Polsce przeprowadzamy testy przesiewowe w konkretnych zakładach pracy. Poddajemy im wszystkich, także tych, którzy nie mają żadnych objawów. A to oczywiście przekłada się na wzrost wykrywalności wirusa u nas. Nie ma jednak powodu do paniki. W naszym kraju obecnie dominują ogniska w zakładach pracy lub na weselach, nie ma rozproszonych pojedynczych przypadków po kilkuset powiatach.


– Właśnie, wesela. Stały się one istną wylęgarnią zarażeń. Czy nie należy jednak ograniczyć liczby osób, na takich imprezach, jak skutecznie zapobiec temu, by weselnicy zarazili kolejne osoby?


– Co do ewentualnych obostrzeń sytuacja jest monitorowana przez rząd, który podejmuje stosowne decyzje. Natomiast co do wykrycia ewentualnego ogniska zakażenia, procedury są jasne. Informacje o tym, że dany pacjent jest zakażony, przekazuje nam lekarz, który wykrywa chorobę. Wtedy sprawdzane są wszystkie osoby, które miały z osobą zakażoną kontakt. Jeśli chodzi o osoby na przykład obsługujące gości, kelnerów, itd., a więc mający na weselu kontakt z zarażonym ale sporadyczny, obejmujemy je nadzorem epidemiologicznym. To znaczy – osoba taka jest sprawdzana, ale nie jest w izolacji. Jeśli któryś z weselników miał z zarażonym dłuższy kontakt – powyżej 15 minut na małej przestrzeni – wtedy poddany jest kwarantannie. Po siedmiu dniach powinno mu się wykonać test na obecność koronawirusa.


– Ostatnia kwestia – wakacje. Wzrost zakażeń sprawia, że niektóre kraje mogą nakładać na nas kwarantanny. Wiele osób obawia się też samych wyjazdów, z uwagi na zagrożenie epidemiczne?


– Powodów do paniki nie ma, sytuacja jest jednak dynamiczna. Mamy półmetek wakacji. Serdecznie proszę wszystkich odpoczywających podczas urlopu, aby nie brali wolnego od zdrowego rozsądku i nie byli egoistami. Przede wszystkim pamiętać należy o tym, by uważać tam gdzie są duże skupiska ludzi. Gdy nie można zachować bezpiecznej odległości nośmy maseczki. Myjmy często ręce.


– O ile do mycia rąk chyba nikogo nie trzeba przekonywać, tak jeśli chodzi o maseczki, to dyscyplina wyraźnie jest poluzowana…


– Absolutnie należy zachować ostrożność. W naszej historii Polacy wielokrotnie pokazali, że są solidarni i odpowiedzialni. Noszenie maseczki czy przyłbicy w zatłoczonych miejscach to wyraz właśnie takiej solidarności. Dbajmy o siebie i o innych, zwłaszcza o osoby starze, schorowane. Tyle razy w historii pokazaliśmy, jak umiemy pomagać słabszym w trudnych, kryzysowych sytuacjach, jak się jednoczymy w słusznym celu. Wierzę, że tym razem też jako społeczeństwo zdamy egzamin.

Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj