Zajawka OPINIE WALDEMAR SKRZYPCZAK

i

Autor: GRAFIKA SE Katarzyna Matyjaszewska

Grozi nam wojna? Gen. Skrzypczak rozwiewa wątpliwości [EXPRESS BIEDRZYCKIEJ]

2021-10-27 15:45

Wicepremier ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński i minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak przedstawili wczoraj założenia tzw. ustawy o obronie ojczyzny. Prezes PiS mówił o "radykalnym wzmocnieniu sił zbrojnych" i "poważnej sile odstraszającej Polski". Czy grozi nam wojna? - W perspektywie najbliższego czasu nie ma zagrożenia wojną i agresją ze strony Rosji - uspokaja jednak w programie "Express Biedrzyckiej" gen. Waldemar Skrzypczak. - Dlatego trzeba trochę studzić nastroje i nie straszyć nas wojną, bo nas straszyć się nie powinno. To wywołuje zły efekt, poczucie niepokoju, chaosu. Politykom nie wolno tego robić! - dodaje były dowódca Wojsk Lądowych.

Gen. Waldemar Skrzypczak podkreśla również, że "w obecnej sytuacji geopolitycznej silna armia jest Polsce potrzebna".

Kamila Biedrzycka: Zaproponowane zmiany w ustawie o obronie ojczyzny są potrzebne?

Gen. Waldemar Skrzypczak: Obecna ustawa funkcjonuje od niemal 60 lat. Jest stara i mocno zdezaktualizowana, dlatego wydaje mi się, że decyzja o napisaniu nowej jest uzasadniona. Musimy mieć tylko świadomość jednej rzeczy: nie znamy jej szczegółów, a to one będą wszystko regulować. Dlatego poczekajmy. W obecnej sytuacji geopolitycznej silna armia jest Polsce potrzebna. Trudno w tej chwili jednak powiedzieć jaki będzie jej kształt docelowy. Mówienie o 250 tys żołnierzy zawodowych jest mocno na wyrost.

- Dlaczego?

- Bo formowanie takiej armii to jest proces wieloletni, nie na 2 czy 3 lata. Przygotowanie takiego potencjału wojskowego wymaga ogromnego wysiłku i środków.

- I chyba wszystko o to się rozbija. Nikt nie dyskutuje z koniecznością nowelizacji tej ustawy, ale z realnością jej założeń. Według wstępnych obliczeń ekspertów trzeba by zwiększyć wydatki na armię do ponad 5 proc. PKB.

- Tyle mieć na armię nie będziemy, bo nie jesteśmy aż tak bogatym państwem. Ekonomiści cały czas podkreślają, że niebawem czeka nas światowy kryzys gospodarczy, który ten plan i zamiary ustawy może mocno poturbować. Dlatego w prognozowaniu liczebności armii na te 250 tys byłbym bardzo ostrożny. Nie pozwoli na to sytuacja ekonomiczna państwa. Po drugie konieczny jest taki potencjał przygotowawczy, zbrojeniowy i wyposażenia obecnej armii, aby tę nową móc wyszkolić. Obecna liczy 100 tys – skąd wziąć nowe systemy walki, nowe systemy rażenia na trzy razy większą armię? To wymaga ogromnych środków inwestycyjnych. To plan, który powinien być rozpisany na kilkanaście lat, a nie na jedną kadencję. Ja, jako żołnierz, twierdzę, że armii trzeba pomóc, trzeba ją wesprzeć, trzeba dla niej zrobić więcej, niż do tej pory się robiło. A czas zweryfikuje zamiary premiera Kaczyńskiego i ministra Błaszczaka. W ciągu roku powinno się okazać na ile założenia tej ustawy są realne, a deklaracje prawdziwe.

Express Biedrzyckiej - gen. Waldemar Skrzypczak: Nie straszcie nas wojną!

- Czy to nie jest tak, że w naszej sytuacji geopolitycznej filarem naszego bezpieczeństwa jest umiejętne zawieranie sojuszy i wzmacnianie pozycji Polski w ich strukturach?

- Naturalnie tak. Gwarancją naszego bezpieczeństwa jest nasza obecność w NATO. Ale żeby być wiarygodnym członkiem tego sojuszu, trzeba mieć silną i sprawną armię. I wydaje się, że ta ustawa ku temu zmierza. Po drugie, jesteśmy państwem flankowym w NATO, które zawsze będzie obiektem pierwszego uderzenia potencjalnego przeciwnika. Musimy więc być na tyle silni, żeby to pierwsze uderzenie wytrzymać. Z tej ustawy wynika, że mamy być trzecim krajem w NATO jeśli chodzi o potencjał militarny – zamiary są daleko idące i pewnie niektórych naszych sojuszników zdumiewają.

- Jarosław Kaczyński mówi o „radykalnym wzmocnieniu sił zbrojnych” i o „poważnej sile odstraszającej”, którą musi mieć Polska. Jako żołnierz nie ma pan poczucia, że armia to kolejna formacja, którą rządzący próbują wykorzystać politycznie?

- Dużo jest racji w tym stwierdzeniu. Chciałbym jednak, żeby tak nie było, bo żołnierze nie są od tego, żeby być elementem gry politycznej. Żołnierz służy narodowi i polskiemu państwu, stanowi gwarancję jego suwerenności. Nie może być elementem gry politycznej (…) armia nie może być hołubiona w sposób szczególny w nadziei, że stanie w obronie interesów jakiejś grupy politycznej. Nie wolno do tego dopuścić. Armia nie jest od tego, żeby bronić interesów kogokolwiek.

- Od kilku tygodni obóz władzy stosuje coś w rodzaju retoryki wojennej, można odnieść wrażenie, że Polska jest w stanie permanentnego zagrożenia, nie tylko na granicy z Białorusią. Wojna hybrydowa, III wojna światowa… jak pan to rozumie z perspektywy polskiego żołnierza?

- W perspektywie najbliższego czasu nie ma zagrożenia wojną i agresją ze strony Rosji, bo Rosja ma poważne problemy wewnętrzne, a część jej potencjału militarnego jest już zaangażowana gdzie indziej, w Gruzji, Armenii czy Ukrainie. Rosja prowadzi wobec nas wojnę informacyjną, naciska na Łukaszenkę prowadzącego wojnę hybrydową, ale to nie ma wymiaru klasycznej wojny. Dlatego trzeba trochę studzić nastroje i nie straszyć nas wojną, bo nas straszyć się nie powinno. To wywołuje zły efekt, poczucie niepokoju, chaosu. Politykom nie wolno tego robić! Nie wolno straszyć nas tak, jak straszyć chce Putin. Bo na dobrą sprawę, nasi politycy często są jakby pasem transmisyjnym tej wojny informacyjnej wymierzonej w Polskę przez Putina i jego propagandę. Nie wolno tego robić, nie wolno nas straszyć. Przeciwnie, trzeba nas uspokajać.

- Czemu ma służyć ta „taktyka straszenia”?

- Temu, żeby przekonać Polaków do tego, że wszystkie cele polityczne, które zakłada PiS, są jak najbardziej uzasadnione i że nie ma innej siły sprawczej w Polsce, tylko obecnie rządząca partia. Jestem żołnierzem. Jestem apolityczny. Ale uważam, że politycy powinni wyrażać większą troskę o nastroje społeczne i o to, żeby Polacy mniej się bali i mogli żyć w spokoju.

- Na niejednym frocie pan był, niejedno widział. Jak pan ocenia strategię działania rządu na polsko-białoruskiej granicy?

- Na pierwszym etapie operacji wszystkie działania były uzasadnione. Ale później był czas na to, żeby ją lepiej przygotować. Nie radzimy sobie z uchodźcami, widać, że system jest nieskuteczny. Trzeba – i to szybko - dokonać rewizji strategii, bo problem będzie narastać. A co do migrantów – to nie są zwierzęta, tylko ludzie. Organizacje międzynarodowe powinny się zaangażować w pomoc, bo płot na granicy nie rozwiąże problemu. Nie ma płotu, który by zatrzymał miliony migrantów, które niebawem będą do Europy przychodziły. Trzeba tym ludziom pomagać wspólnie, w sposób zorganizowany i planowy. Powtarzam: to są też ludzie. Mam doświadczenie z wojen z Iraku czy Afganistanu. I wie pani czym różniliśmy się od innych armii? Za co byliśmy szanowani przez Irakijczyków i Afgańczyków? Za ludzkość. Zawsze byliśmy dla nich ludzcy. Trzeba wrócić do tych wartości.

Rozmawiała Kamila Biedrzycka