Koronawirus w Polsce. Ekspert: Wzrost zakażeń potrwa dłużej. Wiele zależy od nas samych

i

Autor: Pixabay/fernandozhiminaicela

FATALNE prognozy dr. Grzesiowskiego ws. KORONAWIRUSA

2020-10-26 15:02

Dynamika zakażeń koronawirusem nie zwalnia, nad głową Polaków wisi kolejny całkowity lockdown i strach o jutro. Według ekspertów sytuacja niestety nie uspokoi się zbyt szybko. Jedynym ratunkiem może być powszechnie dostępna szczepionka, dzięki której społeczeństwo nabierze odporności, ale nic nie wskazuje na to, żeby w ciągu roku była powszechnie dostępna. - Bez szczepionki zarazimy się wszyscy - mówi wprost w rozmowie z Kamilą Biedrzycką dr Paweł Grzesiowski, immunolog.

Kamila Biedrzycka: – Czy manifestacje, które rozlały się od czwartku po polskich ulicach, stanowią poważne zagrożenie epidemiczne?

Dr Paweł Grzesiowski: – Niestety tak. Mimo używania maseczek i prób dystansowania się to jednak przez kilka godzin mamy do czynienia ze zwartym tłumem. A to sprzyja zakażeniom. Im bardziej tłum jest rozgorączkowany i krzyczący, tym większe ryzyko.

– Czyli poruszanie w tej chwili tematu aborcji było nieodpowiedzialne?

– To jest tak, jakby dodać benzyny do ognia. Ktoś kompletnie stracił kontakt z rzeczywistością. Nie trzeba być jasnowidzem, żeby przewidzieć reakcję społeczną. Niezależnie od kontekstu i od tego, czy się zgadzamy z tą decyzją, czy nie.

– Mówi się, że jeśli dynamika zakażeń nie wyhamuj,e czeka nas kolejny lockdown. Według pana jest on konieczny?

– Epidemia jest jak jazda na dzikim koniu. Jeśli wypuścimy lejce z rąk, to nas porwie i jest bardzo trudny do zatrzymania. I to się w tej chwili dzieje. Między majem a lipcem kompletnie porzucono wodze i ten rumak pędził. A teraz rozpędził się tak, że jego zatrzymanie będzie wymagało silnego ściągnięcia wodzy. Możemy mieć nadzieję, że wprowadzone stopniowo obostrzenia będą dawały jakieś efekty, ale np. pozostawienie otwartych szkół dla najmłodszych jest bardzo poważnym i wciąż utrzymującym się źródłem zakażeń. Nie rozumiem, dlaczego podzielono szkoły na starsze i młodsze dzieci.

– Gdyby to zależało od pana, to całkowicie zamknąłby pan szkoły?

– Tak. Jeżeli rodzice mogą zostawić dziecko w domu czy z tym dzieckiem zostać, to uważam, że powinni to robić już i nie czekać na ogłoszenie ostatecznego lockdownu. Decyzje w Ministerstwie Edukacji są podejmowane bardzo wolno i boję się, że ta również zapadnie z dużym opóźnieniem. Rekomenduję, żeby dzieci – jeśli tylko mogą – zostały w domu.

– Na razie nie mamy informacji, że rząd zdecyduje się na zamknięcie cmentarzy 1 listopada. Powinien to zrobić?

– Uważam, że to poważne zaniedbanie, bo jeśli w ostatniej chwili okaże się, że trzeba będzie zamknąć cmentarze, to ludzie będą mieli uzasadnione pretensje, nie mogąc sobie zaplanować tych wizyt. Zamknięcie cmentarzy powinno być ogłoszone już tydzień temu. To łatwo matematycznie policzyć. Jeśli 5 mln ludzi pojedzie na cmentarze, to dwa tygodnie później będziemy mieli pół miliona nowych zakażeń.

– Co ze świętami Bożego Narodzenia?

– Trzeba przygotować się na to, że nie będzie imprezy sylwestrowej, przyjęć okołoświątecznych. Wielkanoc już nam pokazała, że da się to zorganizować w bezpieczny sposób, bez podróżowania po całym kraju i kojarzenia ludzi. Jeśli planujemy większą, rodzinną, świąteczną uroczystość, to pamiętajmy, żeby co najmniej 10 dni przed przeprowadzić samokwarantannę.

– Ile czasu będziemy się jeszcze mierzyć z tą epidemią?

– Jeśli nie zmienimy założeń, to wirus pozostanie z nami na zawsze. To po prostu nowa choroba, do której trzeba będzie się przyzwyczaić, która mniej lub bardziej będzie atakować sezonowo. Jeśli długo będziemy czekać na szczepionkę i jeśli nie uda się poprzez nią nabrać odporności, to zakazimy się wszyscy. Chodzi o to, żebyśmy nie zakażali się naraz.

Rozmawiała Kamila Biedrzycka

Dr Paweł Grzesiowski: Po 1 listopada będziemy mieli pół miliona zakażonych [Super Raport]