Super Opinie - Kamili Biedrzyckiej Jackowski

i

Autor: GRAFIKA SE Maciej Jabłoński foto Stanisław Kowalczuk/East News

Jan Maria Jackowski z PiS niszczy Kaczyńskiego. Prezes będzie wściekły! [EXPRESS BIEDRZYCKIEJ]

2021-06-28 14:08

To nie jest dobry czas dla koalicji rządzącej. Do wielomiesięcznych, wewnętrznych starć w rządzie, doszła utrata formalnej większości parlamentarnej. Po odejściu trojga posłów z klubu parlamentarnego PiS rządzący będą teraz musieli negocjować poparcie niemal dla każdej ważniejszej ustawy. Według senatora Jana Marii Jackowskiego "władze PiS mają co chciały". - Gdyby był szacunek dla posłów i senatorów, gdyby z nimi rozmawiano, gdyby nie lekceważono ich i postulatów o wewnętrzny dialog, to sądzę, że wielu napięć, których świadkami jesteśmy obecnie, po prostu by nie było - mówi polityk PiS w programie "Express Biedrzyckiej" i krytykuje sposób przewodzenia partią przez Jarosława Kaczyńskiego. - Czasami trudno zmienić nawyki, które się ma od kilkudziesięciu lat. Faktem jest jednak, że ta metoda zarządzania w tej chwili już się po prostu nie sprawdza - mówi wprost polityk.

Jan Maria Jackowski odnosi się także do informacji o powrocie Donalda Tuska do aktywnej polskiej polityki. - Jeśli zdecyduje się wrócić i będzie miał instrumenty do skutecznego zarządzania Koalicją Obywatelską, to niewątpliwie jest to politycznie zawodnik wagi ciężkiej. Jego wejście do realnej polityki bez wątpienia zmieni pejzaż - ocenia senator.

Kamila Biedrzycka: Jak bardzo był pan zaskoczony faktem, że Zjednoczona Prawica utraciła formalną większość w Sejmie?

Jan Maria Jackowski: Absolutnie nie byłem zaskoczony, ponieważ od wielu tygodni wiedziałem, że taka sytuacja może mieć miejsce.

- Władze PiS rozmawiały z którymkolwiek z trojga posłów, którzy postanowili odejść?

- I tu uderzyła pani w główny problem, czyli w brak rozmowy. Poseł Girzyński nie krył swoich planów, więc dziwią mnie teraz te zaskoczenia niektórych członków naszego obozu. Sygnalizował problemy, ale nie próbowano ich rozwiązać. Zdecydował się więc na wybór własnej drogi. Mamy do czynienia z sytuacją braku szacunku dla szeregowych parlamentarzystów. To powoduje napięcia i przekłada się później na realne problemy polityczne.

- Czyli władze PiS mają co chciały?

- Oczywiście, że tak. Gdyby był szacunek dla posłów i senatorów, gdyby z nimi rozmawiano, gdyby nie lekceważono ich i postulatów o wewnętrzny dialog, to sądzę, że wielu napięć, których świadkami jesteśmy obecnie, po prostu by nie było. To jest ewidentne. I teraz próby przyklejenia posłowi Girzyńskiemu łatki, że niby coś tam jest, są zwyczajnie nielogiczne. Gdyby rzeczywiście coś było na rzeczy, to pan poseł na pewno nie odchodziłby z PiS, bo liczyłby, że pozostając w klubie będzie mu łatwiej się bronić przed ewentualnymi zarzutami. Widać, że reakcja po stronie PiS jest nerwowa i nieprzemyślana.

Express Biedrzyckiej - Jan Maria Jackowski: Sposób zarządzania Kaczyńskiego jest już nieskuteczny

- Utrata formalnej większości oznacza dla PiS konieczność negocjacji przed niemal każdym ważniejszym głosowaniem. Jak poważny jest to problem dla prezesa Kaczyńskiego?

- Ma pani 200 proc. racji. W tej chwili przed każdym głosowaniem, które z jakiegoś powodu będzie wzbudzać wątpliwości, ma szczególne znaczenie lub budzi społeczne emocje, trzeba będzie negocjować większość. Może z Lewicą, może z PSL, innym razem z mniejszymi grupkami parlamentarnymi. Ta większość będzie płynna. Opozycja też nie będzie miała większości, więc to będzie sytuacja podobna do tej, w którym premier Belka kierował rządem mniejszościowym.

- Marek Belka umiał negocjować z politycznymi konkurentami. Według pana Jarosław Kaczyński także będzie to potrafił?

- Ja mówię o mechanizmie, absolutnie nie porównuję tych dwóch polityków i ich sposobu działania. Nie chcę teraz dokonywać oceny. Ale faktem jest, że prezes Kaczyński przyzwyczaił się do pewnego stylu zarządzania środowiskiem politycznym, któremu szefuje.

- I życie zmusi go do zmiany tego stylu?

- Tego nie wiem. Czasami trudno zmienić nawyki, które się ma od kilkudziesięciu lat. Faktem jest jednak, że ta metoda zarządzania w tej chwili już się po prostu nie sprawdza.

- Kiedy słyszał pan ostatnie wystąpienie Jarosława Gowina nie miał pan wrażenia, że słucha lidera jednej z partii opozycyjnych?

- Pan premier Gowin jest takim niechcianym dzieckiem. Przynajmniej w części establishmentu PiS-owskiego, który przecież nawet tego nie ukrywa i publicznie mówi, że najchętniej by się pozbył Gowina. Odejście posła Girzyńskiego paradoksalnie wzmocniło jego pozycję w ramach obozu Zjednoczonej Prawicy, bo w tej chwili każda szabla jest na wagę złota. A premier Gowin ma 9 szabel w klubie i jeszcze 2 poza klubem. Widać więc, że wyciąga wnioski, bo niechciane dziecko też ma swoje zdanie. I to zdanie po prostu zostało wyrażone.

- Jak dużo krwi może wam napsuć powrót Donalda Tuska?

- Jeśli zdecyduje się wrócić i będzie miał instrumenty do skutecznego zarządzania Koalicją Obywatelską, to niewątpliwie jest to politycznie zawodnik wagi ciężkiej. Jego wejście do realnej polityki bez wątpienia zmieni pejzaż. Nie wiem czy uda mu się odbudować taką potęgę Platformy jaką miała w przeszłości - bardzo w to wątpię, bo wiele się zmieniło – ale na pewno będzie skuteczniejszy niż obecni liderzy opozycji.

- Czyli nie zgadza się pan z kolegami z PiS, którzy mówią, że powrót Tuska to dla was wymarzony prezent?

- Z jednej strony jego powrót przypomni te działania rządu Tuska, które źle się zapisały w pamięci opinii publicznej, ale z drugiej strony - jeśli teraz okaże się skuteczny - to nastąpi zmiana tego wizerunku.