Jarosław Kaczyński

i

Autor: AP Jarosław Kaczyński

Kaczyński nie jest już straszny - Galopujący Major komentuje sytuację w Zjednoczonej Prawicy

2020-09-18 16:44

Z dwóch Saturnów pożerających własne dzieci w muzeum Prado, ten autorstwa Rubensa zawsze wydawał mi się bardziej okrutny w swej sile i dostojeństwie. Ten od Goyi ma w oczach szaleństwo wynikające po trochu z rozpaczy. I właśnie ten drugi coraz bardziej przypomina sytuacje polityczną Jarosława Kaczyńskiego.

Istotą, czy może najważniejszym narzędziem władzy jest zawsze autorytet wynikający ze strachu. Strach bardziej przed groźbą czynu niż samym czynem. Władca prawdziwie wolny, władca „w mocy” nie musi wyciągać konsekwencji, nie musi nic czynić. Ba, nie musi nawet grozić czynem. Wystarczy sama jego obecność, która generuje świadomość negatywnych konsekwencji. Dlatego w obecności sądu, nauczyciela, policjanta czy przełożonego większość jest grzeczna, bo gdzieś w stylu głowy czai się świadomość potencjalnego odwetu władzy, nawet jeśli dany sędzia, nauczyciel, policjant czy przełożony o odwecie nawet słowem nie wspomni.

I Jarosław Kaczyński przestał właśnie być w mocy. Im bardziej jego dwór grozi odwetem, tym w tej mocy jest mniejszy. Im więcej huczą, tym autorytet maleje. Bo prawdziwy autorytet władzy nie potrzebuje gróźb. Wystarczy sama jego obecność.

Dziś, jak widać, obecność Kaczyńskiego już nie wystarcza. Dlaczego tak się stało? Ano dlatego, że, wbrew pozorom, Ziobro już nie potrzebuje PiS, żeby wejść do Sejmu. Pozycja, jaką zbudował, lojalność i rozpoznawalność własnej drużyny, która silnie na to pracowała, sprawia, że spokojnie może wejść w koalicję z Konfederacją. A to oznacza trzecią siłę w Sejmie.

Z Gowinem jest podobnie o tyle, że dzięki swej obślizgłej politycznej giętkości, jest w stanie w najbliższych wyborach poratować PSL, które boi się wchłonięcia przez PiS. Wchłonięcia, do którego ciągną coraz bardziej zbuntowani działacze. Straszak nowych wyborów po prostu przestał działać. Mało tego, nie działa także straszak krwawej zemsty Kaczyńskiego, który rzekomo miał się na Gowinie mścić za jego wyborczy bunt majowy. Tymczasem dziś otwiera szeroko drzwi do ministerialnych gabinetów.

Saturn przestał być straszny, Saturn zaczyna się dławić.

Oczywiście nie znaczy to, że na pewno dojdzie do rozpadu koalicji, powstania rządu mniejszościowego lub rozpisania nowych wyborów. Tego mogą nie chcieć nawet posłowie samego Kaczyńskiego. Zbyt wiele szabrują wraz z rodzinami na majątku narodowym, aby chcieć to wszystko oddać. Ale nie przypadkiem Saturn jest patronem osób w podeszłym wieku, mówi się, że siedemdziesięciolatków. Jarosław Kaczyński jest coraz starszy, a młodsi właśnie pozycjonują się na przyszłych liderów, bo to oni zapewnią im polityczny „wikt i opierunek”.

Cóż, taki już los ojców i ich – nie tylko politycznych – dzieci. A autorytetu raz puszczonego w ruch ku upadkowi, tak łatwo się nie zatrzyma, bo niby kto i jak miałby to zrobić, skoro wszyscy w drużynie kibicują, aby tylko ten upadek przyspieszyć?