CMS ZANDBERG

i

Autor: GRAFIKA SE Maciej Jabłoński

Karetka do nas nie przyjdzie? Adrian Zanberg pisze o problemach numeru alarmowego 112 [RAZEM!!!]

2021-05-29 6:30

Adrian Zandberg w swoim najnowszym felietonie dla "Super Expressu" przestrzega przed dramatycznymi konsekwencjami problemów Centrów Powiadamiania Ratunkowego obsługujących numer 112. Adrian Zandberg pisze o skandalicznie niskich zarobkach, przez które brakuje chętnych, by przy obsłudze numeru ratunkowego nie chce pracować. Czy grozi nam sytuacja, w której potrzebujący pomocy nie będzie mógł liczyć na przyjazd karetki, a straż pożarna nie dojedzie, by ugasić pożar? Czytajcie felieton Adriana Zanberga i piszcie w komentarzach, co o tym wszystkim sądzicie.

Adrian Zandberg zwraca uwagę, że za trudną i niewdzięczną pracę przy obsłudze telefonu alarmowego 112 jego pracownicy otrzymują 2750 zł na rękę przez co brakuje chętnych do pracy. Poseł Lewicy zwraca też uwagę, że państwo dokłada tym, którzy w pracy zostali frustracji i zapomniało o nich jeśli chodzi o dodatki za ciężką pracę w pandemii. Zandberg zauważa, że "oszczędza się na ludziach, ale też na systemie", przez co dochodzi do awarii, które mogą kosztować czyjeś życie lub zdrowie. "Każda taka oszczędność ma potem wymierną cenę - w ludzkim zdrowiu i życiu" - pisze Adrian Zandberg. Koniecznie przeczytajcie cały felieton i komentujcie.

112. Abonent czasowo niedostępny

Mało jest sytuacji, w których tak bardzo potrzebujemy sprawnego państwa, jak wtedy, kiedy trzeba zadzwonić na 112. Ktoś, kto odbierze, musi być przygotowany na rozmowę z ofiarą gwałtu, z człowiekiem, który właśnie przechodzi zawał serca albo stoi tuż obok miejsca tragicznego wypadku. Czasem rozmówca panikuje, czasem - tak też się zdarza - umiera w trakcie połączenia. Operator musi zachować zimną krew. Często w ułamku sekundy podejmuje decyzje, od których zależy ludzkie życie i zdrowie. Państwo polskie wycenia tę pracę na 2750 zł na rękę.

Takie płace mają przewidywalny efekt - w Centrach Powiadamiania Ratunkowego mało kto chce pracować. W związku z pandemią telefonów jest coraz więcej - wakatów także. Pracownicy odchodzą. Inni - ci, którzy zostali - narzekają na brak możliwości awansu i rozwoju zawodowego. Państwo zachowuje się niestety tak, jakby chciało jeszcze dołożyć im frustracji. Operatorom numeru 112 nie przyznano np. dodatków związanych z pracą przy pandemii. Rząd prowadził przez lata rozmowy z ich związkiem zawodowym, a na koniec ministerstwo wyrzuciło wypracowane uzgodnienia do kosza. Kiedy pracownicy próbują dopominać się o swoje w ministerstwie, są odsyłani do województw. Kiedy kierują pytania na poziomie lokalnym, słyszą, że powinni rozmawiać z rządem. Ze swoimi postulatami przyszli więc pod Sejm. Poza posłami lewicy nikt do nich nie wyszedł.

Oszczędności, które mogą kosztować życie

Oszczędza się na ludziach, ale też na systemie. Dwa tygodnie temu doszło do poważnej awarii. Zgłoszenia do pogotowia, policji czy straży pożarnej docierały z opóźnieniem. Ile ludzkich żyć to kosztowało? Jak często zdarzają się takie awarie? Nie wiadomo. Publicznie dostępnych raportów brak. Zapytałem o to ministerstwo, czekam na odpowiedź.

Dużo się w naszym kraju mówi o bezpieczeństwie narodowym. Zwykle ten termin pojawia się przy okazji polityki zagranicznej czy wyposażenia armii. Ale za bezpieczeństwem kryją się  sprawy codzienne i prozaiczne. To, czy będziemy bezpieczni, zależy od ludzi. Także tych ludzi, którzy odbierają telefon alarmowy. Oszczędzanie na wynagrodzeniach, warunkach pracy, na sprawności i bezawaryjności sprzętu czy systemu informatycznego jest bardzo krótkowzroczne. Każda taka oszczędność ma potem wymierną cenę - w ludzkim zdrowiu i życiu.

Express Biedrzyckiej - Władysław Kosiniak-Kamysz: Lidia Staroń nie gwarantuje obiektywizmu