Mariusz Janicki: Klich - dymisja za Smoleńsk

2011-07-30 4:20

Ocena efektu ponadrocznej pracy komisji Millera - w opinii publicysty Mariusza Janickiego ("Polityka")

"Super Express": - Od jakiegoś czasu mówiło się, że raport Millera nie zaskoczy nas swoimi ustaleniami. Nie zaskoczył?

Mariusz Janicki: - Nie było w nim nic, co mogło zaskoczyć. Natomiast udało się bardzo dobrze usystematyzować przyczyny katastrofy. Ma to o tyle znaczenie, że przez ostatnie miesiące mieszały się różne teorie na temat tego, co się wydarzyło. Wszystko to było równie ważne i równie nieważne. Istotne jest to, że przywrócono metodologię badania przyczyn - wskazano te bezpośrednie, oraz towarzyszące okoliczności.

- Co było tą główną przyczyną?

- Wydaje się, że raport wyraźnie wskazuje, iż dwie główne przyczyny to kierowanie się wskazaniami radiowysokościomierza i powiązana z tym druga sprawa, czyli zbyt późne odejście na drugi krąg. Waga przyczyn wzrasta im bliżej momentu katastrofy. Raport Millera dobrze to pokazuje.

- Wina spada więc na pilotów?

- Powiedziałbym raczej, że to ich błędy zadecydowały o katastrofie. Trudno mi jednak doszukiwać się powodów tych błędów, bo w raporcie trochę mi tego zabrakło, a szkoda, bo pomogłoby to uniknąć podobnych błędów na przyszłość. Być może nie dało się tego po prostu wyjaśnić.

- Jak ten raport wypada w porównaniu z raportem MAK?

- Raport Millera wypada dużo lepiej. W tym MAK-owskim brakowało systematyzacji, więcej było emocji i kategorycznych stwierdzeń. Całkowicie pominięto też działania wieży. Dokument stworzony przez komisję Millera jest spokojniejszy i pokazuje, że była to katastrofa jak inne. Uniknięto w ten sposób niepotrzebnych emocji, które przeszkadzałyby w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy.

- Komisja Millera wskazała na błędy Rosjan. Jaki miały one wpływ na katastrofę?

- Komisja pokazała, że Rosjanie nie zrobili wszystkiego, żeby katastrofy uniknąć. Jednak tak jak niezrozumiałe zapewne pozostaną błędy polskiej załogi, tak samo być może nigdy nie dowiemy się, czemu Rosjanie popełnili swoje błędy. To jednak typowe dla wielu katastrof lotniczych. Działania czy pilotów, czy kontrolerów nie zawsze dają się wyjaśnić.

- Tuż po prezentacji polskiego raportu premier Tusk ogłosił, że szef MON podał się do dymisji, a on ją przyjął. Premier zaprzecza, by była to konsekwencja raportu?

- Myślę, że tak. Ogrom tej katastrofy wymagał czyjejś odpowiedzialności politycznej. W życiu polityka bywa, że trzeba ją ponieść. Tę dymisję uzgodniono w ramach rządu.

- Nie za późno?

- Moment ogłoszenia polskiego raportu jest właściwy. Gdyby do dymisji Klicha doszło po dokumencie MAK, mówiono by, że Rosjanie mają wpływ na naszą politykę kadrową.

- Ktoś jeszcze odpowie politycznie za katastrofę?

- To będzie raczej jedyna polityczna dymisja. Nie wykluczam jednak dymisji w samym wojsku. To pierwszy rzut poszukiwania odpowiedzialnych. Następny będzie po ustaleniach prokuratury i NIK.

Mariusz Janicki

Publicysta "Polityki"