Senat

i

Autor: Marek Zieliński / SE

Kompromitacja PO w Senacie. Skończyła tak, jak zaczęła - żenująco - komentuje Tomasz Walczak

2021-05-29 6:31

Borys Budka może załamać tylko ręce. Wiele tygodni planów obalenia rządu, sprzeciwu wobec Funduszu Odbudowy w formule zaproponowanej przez PiS, awantura z Lewicą o pomaganie Kaczyńskiemu, kilkanaście dni planowania, jak to wszystko odkręcić w Senacie, gdzie opozycja ma większość i na koniec dwóch senatorów PO utopiło misterne plany szefostwa Platformy Obywatelskiej. Jeden utknął w windzie, drugi nie potrafił zagłosować jak trzeba. Zdaniem dziennikarza Tomasza Walczaka, trudno, żeby miało się to skończyć inaczej, skoro od początku tej historii działania PO były żenujące. A ty co sądzicie? Komentujcie pod tekstem.

Kronika zapowiedzianej żenady

Kilka tygodni moralnych szantaży, politycznej histerii, szalonych planów obalenia rządu i focha na Lewicę, że w sprawie unijnego Funduszu Odbudowy dogadała się z PiS. Wszystko po to, by skompromitować się w kontrolowanym przez opozycję Senacie, gdzie Platforma Obywatelska nie potrafiła zapewnić większości dla swoich pomysłów poprawienia ustawy o Funduszu Odbudowy. Jeden senator zaciął się w widzie, drugi pomylił się przy głosowaniu i cały misterny plan PO upadł. Ale czy można było spodziewać się innego finału tej żenującej historii?

W zasadzie tego, że nic dobrego z całej tej sprawy dla PO nie wyjdzie, można było się spodziewać już od początku. Liderzy partii uparli się, że trzeba głosować przeciwko Funduszowi Odbudowy, bo skoro sprzeciwia się mu Ziobro i spółka, to opozycja odrzucając razem z nim unijny program, doprowadzi do kompletnego kryzysu w koalicji. Ta się rozleci, Kaczyński straci władzę i Polska znów będzie wolna i demokratyczna.

Złote Maliny dla Platformy

To, jak to państwu przedstawiłem i tak brzmi całkiem rozsądnie wobec tego, jak cały ten pucz wyobrażali sobie politycy PO. Jeden z nich zdradził „Newsweekowi” jak to ta koronkowa robota miała wyglądać: „Jarosław Kaczyński przegrywa kluczowe głosowanie nad ratyfikacją Krajowego Planu Odbudowy, nie wytrzymuje, wpada na sejmową mównicę, zaczyna krzyczeć i dochodzi do przesilenia”. Jeśli cały ta historia miała taki niedorzeczny prolog, trudno się dziwić, że jej senacki epilog dostosował się do tego poziomu.

Czasem bywa tak, że jedno znakomite zdanie na początku ustawia autorowi całą powieść i powstaje arcydzieło. To napisane przez liderów PO było tak pokraczne, niegramatyczne i toporne, że musiała wyjść z tego kompletna ramota. Gdyby to był film, platformerska epopeja byłaby murowanym kandydatem do Złotych Malin i rozbiła bank z tymi antynagrodami: za najgorszą reżyserię, scenariusz oraz role pierwszo- i drugoplanowe. I jeszcze pewnie zasłużyłaby na jakieś specjalne wyróżnienie, bo czegoś tak nieudolnego w polskiej polityce dawnośmy nie widzieli. Gorzej, że Platformy w takiej formie szykuje nam już zapewne sequel. Ani oni, ani my możemy już tego nie wytrzymać.

Express Biedrzyckiej - Władysław Kosiniak-Kamysz: Lidia Staroń nie gwarantuje obiektywizmu