Joe Biden

i

Autor: Wikipedia

Koniec ery klowna Trumpa. Co przyniesie na era Bidena? - pyta Tomasz Walczak

2021-01-20 7:24

Na ten moment wielu na całym świecie czekało – dziś Joe Biden zostanie zaprzysiężony na 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych, zastępując w Białym Domu nieprzewidywalnego i rozkapryszonego patologicznego kłamcę i wielbiciela dyktatorów i teorii spiskowych Donalda Trumpa. Ameryka rzadko miewała tak marnych przywódców jak on, więc Zachód może odetchnąć z ulgą. Przynajmniej na razie.

Następne cztery lata odpowiedzą nam na pytanie, czy anomalią amerykańskiej polityki jest Trump czy Biden. Biden przejmuje władzę, dostając w spadku po Trumpie Amerykę w tak głębokiej zapaści, jaka zastała Roosevelta w czasie Wielkiego Kryzysu. Jakby mało było pandemii koronawirusa i głębokiej zapaści gospodarczej, to jeszcze Ameryka przeżywa jeden za najgłębszych kryzysów tożsamości w swojej historii, któremu towarzyszy coraz silniejsza polaryzacja polityczna i radykalizacja, zwłaszcza wśród wyborców Republikanów. Skala wyzwań, która stoi przed Bidenem i jego administracją jest niewiarygodna. To czy i jak sobie poradzi z problemami zdecyduje, czy Ameryka znów wezwie na pomoc paranoicznego populistę w rodzaju Trumpa, czy jednak pozwoli na dłużej wrócić jej do nobliwej polityki środka.

Biden, mimo ambitnego planu odbudowy pozycji USA jako latarni wolności i reanimacji nadszarpniętych przez destrukcyjnego Trumpa sojuszy zwłaszcza z Zachodem, może się okazać mimowolnym kontynuatorem polityki American First Trumpa, choć uprawianej bez tego całego obwoźnego cyrku, który towarzyszył ustępującemu prezydentowi. Problemy Ameryki, zwłaszcza te strukturalne, mogą sprawić, że dla pochłonięty wewnętrzną sytuacją w kraju Biden  może nie mieć aż tyle czasu na odbudowywanie przewodniej roli USA na świecie, czego wielu, także w Polsce, oczekuje. Dla nas to zła wiadomość, bo świat bez hiperaktywności Stanów Zjednoczonych to świat, w którym coraz bardziej rozpychają się Chiny i watażkowie w rodzaju Putina.

Biden to jednak gwarancja, że próby powrotu do status quo ante będą podejmowane. To zwłaszcza istotne w przypadku NATO, które, delikatnie mówiąc, nie należało do ulubionych instytucji Trumpa. Z punktu widzenia Polski to dobra wiadomość. Relacje międzynarodowe nie będą już wypadkową kaprysów Trumpa, ale staną się elementarnie przewidywalne, co również dla nas jest pocieszające.