Ewa Woydyłło

i

Autor: EAST NEWS Ewa Woydyłło

Koronawirus niszczy polskie rodziny? "Pandemia przyniosła wiele zmian. Niekoniecznie złych"

2020-09-29 7:36

Jak pandemia koronawirusa wpłynęła na polskie rodziny? Czy jej wpływ był wyłącznie negatywny, czy Polakom udało się poprawić relacje rodzinne? "Super Express" porozmawiał z psycholożką i terapeutką uzależnień, Ewą Woydyłło. Będzie ona jedną z panelistek środowej dyskusji „Pandemia w domu. Rodzina — relacje, przemoc, zdrowie” w czasie trwającego Kongresu Kobiet.

„Super Express”: - Pandemia koronawirusa i jej konsekwencje: przymusowe zamknięcie w domu i problemy gospodarcze miały swój wpływ na polskie rodziny? Czy wpływ koronawirusa na „podstawową komórkę społeczną” jest znikomy?

Ewa Woydyłło: - Bez wątpienia pandemia zmieniła relacje w polskich rodzinach, choć jest jeszcze za wcześnie, by ocenić, czy na trwałe.

- I pytanie, czy zmieniła na lepsze czy na gorsze.

- Nie ma na to prostej i jednoznacznej odpowiedzi. W zależności od poszczególnych rodzin i ich członków zmiany są bardzo zniuansowane i dotyczą każdej rodziny w różnym stopniu. Nie jest tak, że jeśli zmiany zaszły na gorsze, to koniecznie musiały skończyć się rodzinnym dramatem. Zmiany na lepsze też nie muszą oznaczać, że rodziny są jeszcze szczęśliwsze niż były przed pandemią. Choć, tak jak to obserwuję, jest pewna prawidłowość.

- Jaką pani dostrzega?

- Jeśli jakaś rodzina była szczęśliwa, a relacje w niej partnerskie i pełne wzajemnego szacunku, to pula szczęścia się tylko powiększyła. Złe relacje rodzinne, niestety, tylko się wzmocniły.

- Ponieważ, jak pisał Lew Tołstoj, szczęśliwe rodziny są podobne do siebie, a nieszczęśliwe są nieszczęśliwe każda na swój sposób, co możemy o tych drugich powiedzieć?

- W nieszczęśliwych rodzinach ich członkowie potrafili znaleźć sobie przed pandemią drogi ucieczki z domu takie jak częste wyjazdy, późne powroty, unikanie częstych spotkań. Życie jakoś się w nich toczyło i było na swój sposób stabilne. Kiedy jednak pojawiła się konieczność bycia razem i dzielenia każdej chwili, mogła nasilić napięcia, stresy, nieporozumienia, niezgody. To nie mogło nie pozostać bez wpływu na życie rodzinne. Zresztą prawnicy już mówią o tym, że wzrosła liczba rozwodów.

- Osoby zajmujące się przemocą domową wskazywały, że i ta wzrosła.

- Powody tego są oczywiste. Zamknięcie w jednym domu, niemożność ucieczki przed agresją, nasilenie problemów psychologicznych, brak umiejętności radzenia sobie z sytuacją zamknięcia, niestety, musiały mieć też ten negatywny wpływ na życie rodzinne i wzrost przemocy domowej. Z tą sytuacją jako społeczeństwo nigdy sobie nie radziliśmy, a w tak niecodziennych warunkach jak pandemia, było to jeszcze trudniejsze.

- Czy da się zmierzyć, czego było więcej w polskich rodzinach: zacieśnienia więzi czy raczej rozpadu rodzin?

- Nie mam na to żadnych twardych danych, ale z moich obserwacji wynika, że nie jest tak źle, jakby się mogło to wydawać. W bardzo wielu przypadkach udało się zmienić styl życia na taki, który więzi raczej cementuje. Weźmy choćby posiłki. Wiele rodzin po raz pierwszy miało okazję, by nie tylko jadać razem wszystkie posiłki, ale także wspólnie jego przygotowywać. To bez wątpienia buduje relacje rodzinne i wcale nie było takie rzadkie w czasie pandemii. Oczywiście, na ile to wszystko zostanie z nami, trudno dziś przewidzieć. Nie wiemy jeszcze, co nam pandemia przyniesie, nie wiemy, jak zmienią się nasze nawyki w pracy i czy będziemy mieć znów tyle czasu dla siebie, ile mamy go od wybuchu pandemii. Jedno jest pewne: rodziny to najlepszy miernik tego, jak pandemia wpływa na nasze społeczeństwo. Warto to obserwować.

Rozmawiał Tomasz Walczak