Premier Mateusz Morawiecki

i

Autor: EAST NEWS Premier Mateusz Morawiecki

Koronawirus w Polsce. Rząd zaspał, ale czy wie, co robić dalej? - pyta Tomasz Walczak

2020-10-22 7:31

To już ustaliliśmy: rząd kompletnie przespał przygotowania do jesiennej fali koronawirusa, która zdaje się go zaskakiwać, jak zima drogowców. Politycy PiS uspokajają, że szykowali państwo na dramatyczny wzrost zachorowań. Patrząc jednak na to, co dzieje się w szpitalach, jak łatwo dziś umrzeć w drodze do tego, w którym jest akurat wolne łóżko covidowe, jak dopiero wybierane są lokalizacje szpitali polowych i jak na kolanie pisze się kolejne ustawy, które od dawna powinny być gotowe, trudno w to przygotowanie uwierzyć.

Wiemy już, że żadnych planów ewentualnościowych, którymi chwalił się odchodzący Łukasz Szumowski, w szufladach Ministerstwa Zdrowia nie ma. Ale wieczne wypominanie rządowej ignorancji i indolencji, sytuacja epidemiczna się nie poprawi. Dziś pytaniem nie jest, gdzie byli ci, którzy za przygotowanie nas do jesiennej fali pandemii odpowiadali (to też wiemy: ogłaszali, że pokonali już koronawirusa), ale czy wiedzą, co robić z tym chaosem.

Na to pytanie trudno odpowiedzieć. Posunięcia rządu z ostatnich dramatycznych dni wydają się bardzo przypadkowe i mają raczej pokazać, że rządzący robią cokolwiek, niż wiedzą, w jaki sposób przystopować przyrost liczby zakażonych. Tak było choćby z decyzją o zamknięciu klubów fitness, co nie ma żadnego konkretnego uzasadnienia. Jakieś uzasadnienie ma zapowiedź nauki zdalnej dla starszych klas szkół podstawowych. Szkoły to być może jedno z głównych źródeł zakażeń, ale czy na pewno? Tego nie wiemy i chyba nie wie tego rząd. Szukamy jednak rozwiązań, by zakażenia rozłożyć w czasie, by system opieki medycznej nie załamał się kompletnie pod naporem koronawirusa.

Przynajmniej w tej kwestii rząd opiera się o jakieś konkrety. Spodziewa się, że nawet 1/3 chorych na covid będzie wymagało hospitalizacji, a 10-20 proc. z tej liczby będzie wymagało podłączenia do respiratora. Przy wczorajszych liczbach potwierdzonych zakażonych to 3 tys. ludzi, którzy każdego dnia będzie obciążać niewydolny system opieki medycznej. 200 będzie wymagać respiratora. Minister zdrowia mówił, że za chwilę chorych ma być nawet 20 tys. dziennie, a nieoficjalnie rządzący mówią nawet o liczbie 30 tys. zachorowań na dobę.

Tego wszystkiego przeciążona służba zdrowia raczej nie zniesie. Mogą okazać się więc daremne zapowiedzi premiera, że powtórki z Włoch czy Hiszpanii, gdzie decydowano, kogo leczyć, a komu pozwolić umrzeć, nie będzie. Pozostaje mieć tylko nadzieje, że uda się ten pandemiczny chaos opanować. Wszyscy bowiem byśmy woleli, żeby premier miał jednak rację.