Władysław Kosiniak-Kamysz

i

Autor: Łukasz Gągulski/Super Express Władysław Kosiniak-Kamysz

Kosiniak-Kamysz po wyborach PRZERYWA MILCZENIE. Mówi o bólu i PAJACU

2020-07-18 9:15

Władysław Kosiniak - Kamysz w wyborach prezydenckich uzyskał jedynie nieco ponad 2 proc. głosów poparcia. Ostatni jego wieczór wyborczy do najlepszych nie należał. Wiemy, co czuł i co myślał Kosiniak-Kamysz tuż po poznaniu wyników wyborów prezydenckich, w których startował.

Władysław Kosiniak - Kamysz (PSL) mówi, co czuł w momencie, w którym poznał wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich, w których startował. Oczywiste jest to, że wynik ten był poniżej oczekiwań ludowców. Jednak aż takiej porażki chyba nikt ze sztabu Kosiniaka-Kamysza i on sam nie brał pod uwagę. Tymczasem stało się. W pierwszej turze wyborów Władysław Kosiniak-Kamysz uzyskał 2,3 proc. poparcia. Co wtedy czuł lider Polskiego Stronnictwa Ludowego? 

Zobacz: To oni mogą zastąpić Szumowskiego

W rozmowie z tvn24, przyznał, że zdarza mu się wracać myślami do ostatnich godzin przed ogłoszeniem wyników I tury wyborów prezydenckich w Polsce, i nie są to miłe wspomnienia. Nie da się też przywoływać ich bez sentymentu i w zruszenia. Na pytanie: co wtedy czuł?Kosiniak - Kamysz, lider ludowców, odpowiada: "Ból… - [red. Oczy się panu szklą]… Bo na początku ten ból jest bardzo silny i jest w tobie i jest ci bardzo ciężko. Pani redaktor była na miejscu i widziała. Te uczucia było widać na mojej twarzy, w ruchach, a potem w każdym słowie. Dziś już wiem, że to było najtrudniejsze wystąpienie w mojej dotychczasowej politycznej karierze".

Co była w takiej sytuacji najtrudniejsze? "Zebranie myśli. W pierwszej chwili trudność sprawia nawet podniesienie wzroku. Bo się człowiek boi, że się rozklei? Trudno jest, po prostu. Zakładasz, że dobry wynik to 8 procent, a zły 5 procent, a ty dostajesz telefon, że ostatecznie jest 2. I nie możesz wsiąść do samochodu i odjechać, tylko musisz wyjść na scenę, wziąć mikrofon i jeszcze powiedzieć coś oprócz "dziękuję".

Zobacz: Najnowszy sondaż "Super Expressu". Ruch Hołowni wchodzi do Sejmu

Kosiniak-Kamysz przyznaje również, że przed wyjściem na scenę rozmawiał ze swoją żoną, która też nie kryła smutku. Ale jej słowa dodały otuchy i pewności politykowi, by wziął wszystko "na klatę". Co powiedziała? - Była bardzo smutna. Ale mówiła to, co sam wiedziałem, żeby nie robić z siebie pajaca i udawać, że cokolwiek jest ok. Bo nie było - wspomina Władysław Kosiniak-Kamysz.

Gdzie się podział niedźwiadek z przemyskiej fontanny?