Joe Biden

i

Autor: AP

Lex TVN. Konflikt z USA już teraz szkodzi polskim interesom - uważa ekspert ds. międzynarodowych

2021-08-16 6:30

Lex TVN budzi kontrowersje nie tylko w Polsce, ale także zagranicą. Stany Zjednoczone grożą Polsce poważnymi sankcjami, jeśli PiS wprowadzi lex TVN w życie. Na ile te sankcje są realne? Jak bardzo PiS utrudnił sobie relacje z Waszyngtonem i co ma z tym wszystkim wspólnego sprawa reprywatyzacji? Na pytania o stan relacji polsko-amerykańskich odpowiada Adam Traczyk, ekspert ds. międzynarodowych i prezes think-tanku Global.LAB

Lex TVN już teraz doprowadził do zepsucia relacji z Waszyngtonem? Adam Traczyk uważa, że tak. Rząd PiS postanowił jednocześnie uderzyć w dwie amerykańskie świętości. Pierwsza to wolność słowa. PiS podnosi na nią rękę w momencie, gdy Joe Biden ogłasza, że demokracje muszą zjednoczyć się w walce z autorytaryzmem. Zakrawa to więc na niemałą prowokację" - uważa Traczyk. Wskazuje też na to, że lex TVN komplikuje nam łagodzenie skutków oburzenie izraelskiego rządu z powodu przyjęcia ustawy przecinającej kwestie reprywatyzacji. "Oczywiste było, że wzbudzi ona protesty i dlatego wymaga dyplomatycznej osłony. Rząd powinien zadbać o możliwie dobrą atmosferę – nie tyle z Izraelem, bo ten w tej sprawie głuchy jest na argumenty, ale właśnie ze Stanami Zjednoczonymi. Zrobił odwrotnie" - przekonuje ekspert.

„Super Express”: - USA mają grozić rządzącym sankcjami, jeśli ci uprą się, by procedować lex TVN. Naprawdę ktoś w Waszyngtonie poważnie myśli o sankcjach wobec Polski?

Adam Traczyk: - O potencjalnych sankcjach mówią nie tylko dziennikarze. O szykowanej liście restrykcji wspominał sam – były już – wicepremier Jarosław Gowin. Oczywiście, do słów polityków należy podchodzić z dystansem, tym bardziej tych właśnie zdymisjonowanych. W tym wypadku pamiętajmy jednak, że ze wszystkich członków rządu to właśnie Gowin jako jedyny prowadził ostatnio rozmowy z amerykańskimi politykami z najwyższego szczebla, czyli sekretarz handlu Giną Raimondo i przedstawicielką do spraw handlu Katherine Tai. Poza tym z polskim rządem Amerykanie kontaktowali się poprzez ambasadę i Dereka Cholleta, który jest bardzo ważnym, ale jednak tylko doradcą sekretarza stanu.

- Sam fakt, że w relacjach polsko-amerykańskich pojawiają się informacje o groźbie sankcji pokazuje, w jak złej sytuacji znalazły się stosunki ze Stanami Zjednoczonymi i pozycja międzynarodowa Polski?

- Bez wątpienia. Tym bardziej, że do sprawy uciszenia TVN doszła kwestia nowelizacji kodeksu postępowania administracyjnego. Jej celem jest ukrócenie chaosu reprywatyzacyjnego, ale budzi ona kontrowersje w Stanach Zjednoczonych i Izraelu, bo ma rzekomo uniemożliwić ofiarom Holokaustu uzyskanie rekompensat za utracone mienie. Oczywiste było więc, że wzbudzi ona protesty i dlatego wymaga dyplomatycznej osłony. Rząd powinien zadbać o możliwie dobrą atmosferę – nie tyle z Izraelem, bo ten w tej sprawie głuchy jest na argumenty, ale właśnie ze Stanami Zjednoczonymi. Zrobił odwrotnie.

Amerykanie widzą, że atak na TVN w żaden sposób nie wynika z polskiej racji stanu, ale ma służyć wyłącznie kontrowersyjnym interesom partii władzy. Muszą więc ze zdumieniem odnotować, że PiS jest gotów narazić na szwank interes Polski i relacje polsko-amerykańskie wyłącznie dla własnych, wątpliwych celów

- Władze Izraela stawiają tę sprawę ostro i nie rekomendują powrotu ambasadora Magierowskiego z urlopu. Jak traktować oburzenie Izraela? Jako grę radykałów z izraelskiego rządu czy poważny kryzys dyplomatyczny?       

- Izraelscy politycy grają antypolską kartą, tak jak polska prawica antyniemiecką. W tych warunkach chyba trzeba porzucić nadzieje na istotną poprawę relacji, które z punkty widzenia Polski nie są przecież priorytetowe – w pierwszej linii służyły bowiem wzmocnieniu sojuszu z USA. W tym celu rząd PiS kilka lat temu podjął się organizacji antyirańskiego szczytu bliskowschodniego. Przed polską dyplomacją więc duża bitwa, ale sprawy nie można odpuścić. Szkoda tylko, że PiS zaogniając relacje z USA sam osłabił swoją pozycję negocjacyjną.

 - Jeszcze niedawno słyszeliśmy, ze stosunki z USA jeszcze nigdy nie były tak dobre. Skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle?

- Bo rząd PiS postanowił jednocześnie uderzyć w dwie amerykańskie świętości. Pierwsza to wolność słowa. PiS podnosi na nią rękę w momencie, gdy Joe Biden ogłasza, że demokracje muszą zjednoczyć się w walce z autorytaryzmem. Zakrawa to więc na niemałą prowokację. Druga to oczywiście interesy amerykańskiego biznesu, których waszyngtońska dyplomacja jest naturalnym i skutecznym obrońcą. Do tego Amerykanie widzą, że atak na TVN w żaden sposób nie wynika z polskiej racji stanu, ale ma służyć wyłącznie kontrowersyjnym interesom partii władzy. Muszą więc ze zdumieniem odnotować, że PiS jest gotów narazić na szwank interes Polski i relacje polsko-amerykańskie wyłącznie dla własnych, wątpliwych celów. A to sytuacja niespotykana między demokratycznymi państwami sojuszniczymi.

Zaufanie znacznie trudniej odbudować niż je stracić. PiS pokazał już Waszyngtonowi, że jest gotowy do radykalnych kroków, aby wypchnąć amerykańskiego inwestora z polskiego rynku. Ten cień będzie długo wisiał na wzajemnymi relacjami

- Załóżmy jednak, że PiS w sprawie TVN pójdzie po rozum do głowy i się jednak z tego wycofa. Relacje z USA automatycznie wrócą do normy, przynajmniej tej, którą mieliśmy przed rozpoczęciem tej awantury?

- Z pewnością nie. Zaufanie znacznie trudniej odbudować niż je stracić. PiS pokazał już Waszyngtonowi, że jest gotowy do radykalnych kroków, aby wypchnąć amerykańskiego inwestora z polskiego rynku. Jarosław Kaczyński zaryzykował przecież upadek rządu i o jego przetrwanie musiał walczyć na sali sejmowej między głosowaniem a jego wątpliwą prawnie reasumpcją. Ten cień będzie długo wisiał na wzajemnymi relacjami. W dyplomacji czasem dochodzi do natychmiastowych reperkusji, ale czasami mamy do czynienia z trudno uchwytnym zatruciem atmosfery. Być może za kilka miesięcy Andrzej Duda będzie mógł odwiedzić Biały Dom, będą ładne zdjęcia, ale rząd PiS zasiał w głowach Amerykanów ziarno niepewności. Z tyłu ich głowy będzie pojawiać się pytania „Czy Polacy nie wywinął znowu jakiegoś numeru, czy są można im zaufać?”.

- Całkiem niedawno ze zdziwieniem słuchaliśmy Baracka Obamy, który mówił o Polsce jako o kraju autorytarnym. To przekonanie całego establishmentu Demokratów, które utrudni budowę normalnych relacji z Waszyngtonem?

- Demokratów, a więc i administracji Bidena, z rządem PiS na pewno nie łączy ideologiczna nić porozumienia jak było to w przypadku poprzedniej administracji Trumpa. Nie wyklucza to jednak dobrych, pragmatycznych relacji opartych na wspólnych interesach. W tym celu rząd PiS musi się jednak zachowywać względnie przewidywalnie, a nie próbować prowokować czy nawet szantażować Amerykanów. Trudno sobie przecież wyobrazić sytuację, w której Waszyngton po prostu macha ręką na całą sytuację, sygnalizując całemu światu, że można go szantażować albo zbyć zakupem iluś tam czołgów. Istnieją też pewne cywilizacyjne minima, które rząd PiS po prostu musi zachować, aby być uważanym za wiarygodnego partnera. Poszanowanie wolności słowa, szczególnie jeśli dotyczy to telewizji o amerykańskim kapitale, to nie fanaberie administracji Bidena. Przecież TVN publicznie broniła także nominowana przez Trumpa ambasador Mosbacher. O ile rząd PiS nie przyśpieszy kroku w marszu ku autorytaryzmowi, czego niestety nie można dziś wykluczyć, możemy liczyć na mozolną, ale jednak normalizację relacji. Trzeba trzymać kciuki za ten scenariusz.

Rozmawiał Tomasz Walczak