Warzecha w TOK FM: Wielowieyską ZATKAŁO!

i

Autor: Andrzej Lange

Łukasz Warzecha bez ogródek o Kaczyńskim: „Weź kredyt i zmień pracę”, wersja 2.0

2019-09-13 5:42

Ten scenariusz był już grany kilkakrotnie w ciągu ostatnich czterech lat. Najpierw rząd wypuszcza jakiś groźnie brzmiący pomysł. Potem zaczyna się wokół niego burza. Po kilku lub kilkunastu dniach rząd ogłasza, że to w ogóle nie tak, że został źle zrozumiany, że to tylko takie luźne przymiarki, a w ogóle to wszystko nieprawda, bo takie pomysły to sobie każdy może kupić w pierwszym lepszym sklepie z pomysłami.

Tak właśnie stało się z zapowiedziami, dotyczącymi składki ZUS dla przedsiębiorców. Na sobotniej konwencji premier Morawiecki oznajmił, że rząd będzie zmierzał w kierunku uzależnienia ZUS od dochodu. I tyle. Uzależnienie od dochodu oznaczałoby, owszem, korzyść dla tych, którzy w ten sposób zapłaciliby mniej niż wynosi obecny ryczałt, ale pogrom dla wszystkich pozostałych, którzy musieliby zapłacić więcej. Szybko wybuchła burza, więc po mniej więcej trzech dniach przedstawiciele rządu z premierem na czele zaczęli wyjaśniać, że to nie tak. Że ZUS ma być uzależniony od dochodu dla tych, dla których to korzystne, a dla pozostałych ma pozostać ryczałt „na nie zmienionych zasadach”. Nie wiem, czy to uspokoiło przedsiębiorców, bo wciąż pomysł jest niepokojąco mgławicowy.

Z zachowania polityków PiS można jednak wywnioskować, że deklaracje z konwencji, głównie dotyczące radykalnego podniesienia płacy minimalnej, spowodowały wzburzenie, które musiał się odbić w wewnętrznych badaniach. W przeciwnym wypadku nie byłoby wyjaśnień w sprawie ZUS, ale też nie byłoby wywiadu z Jarosławem Kaczyńskim w Polskim Radiu. Jeśli jednak ten wywiad miał jakoś uspokoić wzburzonych przedsiębiorców, to niekoniecznie zadanie spełnił. Prezes PiS oznajmił bowiem: „Małe firmy nie będą bankrutować, jeżeli nauczą się funkcjonować w tej nowej rzeczywistości. Będzie rósł popyt, więc będzie możliwość utrzymania się na rynku”.
Pomijając całkowicie wadliwe wnioskowanie ekonomiczne Kaczyńskiego, wypowiedź zabrzmiała jak nowa wersja słynnej rady Bronisława Komorowskiego: „Weź kredyt i zmień pracę” – tyle że tym razem skierowana do setek tysięcy drobnych przedsiębiorców. W dodatku padła ze strony człowieka, który w życiu nie miał z małym biznesem do czynienia.
PiS liczył, że zapowiadając prezenty dla swojego elektoratu, finansowane pieniędzmi przedsiębiorców, zmobilizuje własnych wyborców. Być może stało się odwrotnie: to przedsiębiorcy poczuli się zmobilizowani przeciw PiS, a prezes próbował gasić pożar. Ale to, jak wiadomo, wychodzi kiepsko, jeśli używa się benzyny.